7,6 152 tys. ocen
7,6 10 1 151761
6,5 47 krytyków
Miasto gniewu
powrót do forum filmu Miasto gniewu

Na zawsze obcy

ocenił(a) film na 7

Paul Haggis chyba nie miał ostatnio zbyt wiele szczęśliwych chwil. Nie widać tego przynajmniej w jego twórczości. Bo oto po "Million Dollar Baby" kolejnym jego filmem na polskich ekranach jest "Crash". Tym razem nie tylko napisał scenariusz, ale i film wyreżyserował. "Crash" to obraz niezwykle pesymistyczny. Ukazuje mieszkańców Ameryki jako zlepek obcych sobie części, które jednoczy kilka sloganów i symboli. Kiedy jednak odrzucimy to na bok, okazuje się, że nie mają ze sobą nic wspólnego, poza lękiem. To właśnie strach i ignorancja niepodzielnie króluje na ulicach LA. Stereotypy, brak wiedzy, niezdolność do przekroczenia granic poznania. Nawet kochankowie są tutaj sobie obcy. Kobieta, która czuje się urażona rasistowskimi uwagami pewnego mężczyzny, sama jest pełna rasistowskich uprzedzeń. Facet narzekający na niesprawiedliwe stereotypy żyje właśnie z urzeczywistniania owych stereotypów. Ras, płeć, stanowisko - wszystko może być wykorzystywane do manipulowania otoczeniem.
"Crash" pokazuje, jak bardzo Ameryka jest krajem wyalienowanym. Film Haggisa można zatem potraktować jako komentarz do zdarzeń z 9/11 i w konsekwencji Patriot Act podkreślenie różnic etnicznych a nie zjednoczenie wobec zewnętrznego wroga. Podejrzliwość i strach, nienawiść i ignorancja, oto owoce zamachów terrorystycznych.

Haggis tym filmem udowodnił, że jest znakomitym scenarzystą. Kilka splatających się historii, spora liczba równorzędnych bohaterów, to wszystko udało mu się zbalansować całkiem udanie. Jednak jako reżyser jest niestety słabszy. Poszczególne opowieści nie są do końca zbalansowane. Nie udało mu się też w pełni zachować kontrolę nad tempem opowieści. Wydaje się też, że sporo narracyjnych decyzji zostało podjętych już w montażowni, bowiem rozkład akcentów, a przede wszystkim struktura opowieści jest nieco niekonsekwentna. W sumie film przypomina "Dom z pisaku i mgły" wymieszany z serialem "Shield". Jeśli jesteście fanami tych tytułów, to i "Crash" powinno się wam spodobać.
Plusem jest obsada aktorska. Sandra Bullock udowodniła, że kiedy nie jest gwiazdą filmu, potrafi zagrać ciekawie postać nawet tak mało zarysowaną, jak Jean Cabot. Pozytywnie zaskoczył mnie Ludacris, który również pokazał, że nie tylko na rapowani się zna. Najbardziej jednak przypadła mi do gustu kreacja Matta Dillona. Najciekawsza, najbardziej niejednoznaczna postać filmu została zagrana znakomicie przez niego. Jest zarazem odpychający i budzący współczucie. Zniszczony przez miasto, przez system, stał się zgorzkniały, a jednak gdzieś wciąż jeszcze skrywa się w nim idealista, który od czasu do czasu wyłania się, by dokonać rzeczy niezwykłych. To chyba najlepsza jego rola w ciągu ostatnich 10 lat.