najlepiej Matt Dillon. Mogliby się jeszcze trochę postarać, kilku aktorów kiepsko dobranych, nie dali sobie rady z rolą, również Ryan Phillipe wypadł strasznie "maślano", jakby miał spowolniony proces myślenia (w większości filmach tak gra). Do tej pory Thandie Newton kojarzyła mi się tylko z moim ulubionym serialem "ER", ale "Crash" to "jej film". Jej i Mata Dillona.
A ja jak nie lubię Ryana Phillipe'a tak przyznaję,że jego "maślane" aktorstwo akurat tutaj było na miejscu...czujnie pokazał swojego bohatera jako stłamszonego przez bardziej doświadczonego kolegę,trochę tchórzliwego,trochę zakompleksionego...szkoda,że scenarzyści tak go pokarali,bo-o paradoksie-ten który opamiętał się jako jeden z pierwszych,skończył ech jak skończył...