Czy ktoś bardziej kumaty ode mnie mógłby mi streścić wątek filmu związany z zabójstwem policjanta Lewisa. Oglądałem film 3 razy i dalej nie łapię co, gdzie, jak i dlaczego. Jak Conklin tłumaczył się z zabójstwa, o co chodziło w końcu z tymi 300 tys. $...?
Nie do końca pamiętam szczegóły - film oglądałem jakiś już czas temu, ale moim zdaniem sprawa wygląda tak:
"Biały" policjant zabił "czarnego"; przełożony Grahama z góry założył, że winny jest biały (żeby uniknąć ewentualnego skandalu rasistowskiego), Graham nie zgodził się, były dowody przemawiające na korzyść białego, a zamian za milczenie zaproponowano mu awans i rozwiązanie problemów brata.
Mniej więcej, mogę się mylić. Generalnie chodzi o to, że ludzie przy władzy na na siłę chcą udowodnić, że są wspaniałomyślni, nawet kosztem niewinnych.
Pozdro