Szwedzkie kino, czyli bez pięknych i sławnych, z realnym tłem społecznym i w szwedzkim krajobrazie.
Obejrzałam i czuję niedosyt. Nie dlatego, że coś źle zrobiono czy zagrano, lecz dlatego, iż nakręcenie filmu w oparciu o książkę mającą prawie 700 stron to nie lada wyczyn. A w kinie europejskim nie ma takich budżetów, które pozwoliły by na przedstawienie dogłębnie wszystkich wątków tej powieści.
Warto zatem najpierw sięgnąć po książkę, a dopiero potem obejrzeć ekranizację, gdyż łatwiej będzie zrozumieć niektóre wątki.