Jest to drugi film duńsko szwedzki jaki zdarzyło mi się obejrzeć. Pierwszym było "Zło", które od razu stało się jednym z moich ulubionych obrazów, a teraz szczęśliwym zrządzeniem losu trafiłem na "Millenium:...".
Od początku siedziałem jak zahipnotyzowany wiercąc dziurę w fotelu z wbitymi w ekran oczyma. Idąc za przykładem głównej bohaterki wykopciłem chyba z pół paczki fajek (chyba nigdy nie rzucę) , przeżywając jak na jawie dramaty, z którymi przyszło się mierzyć jej i Blomkvistowi. Oglądając człowiek nie ma czasu na zastanowienie sie jak by postąpił w danej sytuacji, gdyż mózg reaguje momentalnie podsuwając najbardziej radykalne rozwiązania. Podsumowując jest to jeden z najlepszych filmów jakie dane mi było obejrzeć. ostatnio takie emocje zapewnił wspomniany juz wcześniej "Ondskan" i "Krwawa Niedziela". Troche zraziło mnie zbyt cukierkowe jak na mój gust zakończenie, ale jak inaczej można to było zakończyć. Bez zastanowienia i na gorąco daje 9/10.
no z całym przekonaniem podpisuję się pod Twoją oceną chociaż nie kopciłem "fajek" podczas oglądania 9/10.
Polecam. To świetne kino.
Mam takie same odczucia, film ma niesamowite napięcie. Niemal mnie zahipnotyzował:) Jednak zakończenie, przyznam pozostawia lekki niesmak. Lekką ręką dałabym 9/10 gdyby nie właśnie zakończenie, no pewnie skończy się na jednym punkcie mniej.