PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=142998}
4,0 1,6 tys. ocen
4,0 10 1 1554
2,0 2 krytyków
Minotaur
powrót do forum filmu Minotaur

Choć sam potępiam tego typu podejście, to jednak w przypadku tego filmu sam przyłażę na FW, nie obejrzawszy go w całości.

Ale niestety, oglądając Minotaura najzwyczajniej w świecie nie byłem w stanie zdzierżyć hektolitrów głupoty, wylewających się z ekranu. A dużo tego było, mimo ledwie dwudziestu (na oko) minut oglądania. Pewną dozę niepokoju wywołało u mnie już w pierwszych chwilach opowiadanie mi totalnych bzdur (delikatnie mówiąc) odnośnie historii tytułowego stwora. I choć pomyślałem sobie wtedy, że gorzej być nie może, na moje nieszczęście szybko się okazało, jak grubo się omyliłem. Ponieważ znam całkiem dobrze mit o Minotaurze, podobnie jak sporo innych, dogłębne oburzenie wywołało u mnie notoryczne gwałcenie przez twórców tego gówna greckiej mitologii. I tak, najpierw dostałem z łokcia w żebro tą poronioną historyjką o czczeniu przez Minojczyków wielkiego byka i próbie stworzenia istoty doskonałej (zaiste, bardzo to było "ynteligentne"), połączoną z równie poronionym robieniem z Minojczyków psycholi, prymitywów i dewiantów (a ci, którzy wiedzą o historii co nieco, mają pojęcie, że ów lud stworzył wysokiej kultury cywilizację, i nawet w oryginalnym micie im nie ubliżano pod tym kątem), potem zwyczajnie słów mi brakło na jakieś wystarczająco dosadne komentarze, bo oto w tym filmidle Tezeusz - w oryginale ateński książę - jest ubierającym się w skóry dzikusem, żyjącym w jakiejś zapadłej wsi pośród śniegów (na akwen Morza Śródziemnego jak znalazł!). No i nagle okazuje się, że to właśnie owo sioło gdzieś na krańcu świata, zamiast Aten, ma zaopatrywać Kretę w żywy prowiant dla tytułowego stwora (ani chybi tłumy ludzi w jakimś bezludnym nieomal rejonie się znajdą). Sam Tezeusz, zamiast silnego i sprawnego młodzieńca, jest ciamajdą i pośmiewiskiem wioski (doprawdy, wymarzony człowiek na zmierzenie się z potworem-ludojadem!). Zamiast otwarcie wyruszyć na bój z Minotaurem okrętem, dostaje się na Kretę jak ten szczur w charakterze więźnia. O dworze w Knossos (bo mniemam, że to było ono) i wreszcie samym Minosie (bo to nie mógł być nikt inny), wstyd już po prostu mówić. Mało brakowało, a bym się wziął i zapłakał, gdybym nie odszedł od ekranu, stwierdziwszy, że film ów niewart jest uwagi.
Oczywiście, ani słowa w tym wszystkim o prawdziwej historii narodzin Minotaura, o podboju Aten, o Dedalu, o roli Posejdona w tym wszystkim, i o wielu innych rzeczach. Rozmaici "znawcy" narzekają, że film Mumia jest gwałtem na kulturze starożytnego Egiptu - niech sobie obejrzą Minotaura, do cholery.

To zresztą jednak nie jedyne, co sprawiło, że zrezygnowałem z oglądania filmu, zanim się na dobre rozkręcił. Drugim elementem, z rodzaju absolutnie niewybaczalnych, jest głupota. Głupota, i to w dodatku lejąca się wcześniej wspomnianymi hektolitrami, bezdenna i porażająca. Oglądając to "coś" ma się wrażenie, że jest adresowane do idiotów, bo chyba tylko idioci nie poczują, że ktoś tu próbuje obrażać ich inteligencję. Ja natomiast takie odnosiłem wrażenie, kiedy mi wciskano, abstrahując od robienia z mitu poronionej historyjki, że w wiosce gdzieś u wybrzeży Morza Środziemnego leży śnieg, a miejscowa ludność zajmuje się pośród tego śniegu wypasem zwierząt. Miejscowa ludność, której - sądząc po tym, jak się prezentuje - nawet po pijaku nie umieściłbym pośrod cywilizacji współczesnych Minojskiej i usytuowanych w podobnym rejonie świata. Ludzie ci noszą skóry zwierząt i mieszkają w jakichś prymitywnych skleconkach. Główny bohater, który ma się zmierzyć z potężną bestią, to łamaga, będąca obiektem żartów niektórych mieszkańców wioski. A sami siepacze władcy Krety, uprowadzający ludzi w charakterze żywego prowiantu dla żarłocznego stwora, zapuszczają się w tym celu do jakiegoś zadupia. Gdy wreszcie przybywamy na dwór Minosa (a raczej jego żałosnej parodii), zgrzytając zębami na widok wystroju "pałacu" tudzież głowiąc, z jakiej racji król miałby mieć ochotę na udzielanie audiencji bandzie obszarpańców przeznaczonych na żer, czeka nas kolejny żywiołowy popis głupoty scenarzystów w postaci "logicznego" jak diabli przebiegu zdarzeń. Szczególnie pamiętam Tezeusza mówiącego "zwą mnie Pastuchem" - szczerze mówiąc, usłyszawszy to, straciłem już nadzieję, że ujrzę w tym filmie cokolwiek wartościowego. Potem jeszcze nasi bohaterowie - bez żadnego sensownego powodu - trafiają do celi, zamiast po prostu zostać rzuconymi na żer potworowi. W której to celi zajadają się (tzn. aktorzy udają, że je jedzą, i to nieudolnie, bo to od razu widać) zrobionymi wyraźnie z plastiku owocami i... i w tym momencie już spasowałem.

Od ocenienia tego filmu się wstrzymałem, choć w głowie już wystawiłem sobie ocenę - 1/10. Naprawdę, nie jestem w stanie uwierzyć, że po przywitaniu takim zmasowanym atakiem skrajnej głupoty i gwałcenia mitu o Minotaurze, w późniejszych scenach było lepiej.

ocenił(a) film na 1
Der_SpeeDer

[quote] w późniejszych scenach było lepiej.[/quote]
wszystko prawda .... oprócz powyższego cytatu ...... kiedy było lepiej . 1/10

jarwisz

Przecież nie powiedziałem, że w późniejszych scenach było lepiej. Wręcz przeciwnie - stwierdziłem, że odrzucam taką prognozę jako nieprawdopodobną ze względu na to, co zdołałem obejrzeć.

ocenił(a) film na 3
Der_SpeeDer

mnie przede wszystkim zniechęcił sam wygląd minotaura, który jako sam w sobie jest pogwałceniem mitologii. przerośniety, zmutowany byk i tyle. a reszta? reszta równie do bani