ZAKŁADAM, że chodzi ci o to, że scenarzysta puścił wodze fantazji i naprawdę ciekawie (wg mnie) i urzekająco zakonczył film. Weźmy dla kontrastu inny film o wyprawie na marsa: "czerwona planeta". Tam z kolei ten sam, świetny pomysł (podróż na marsa, wielka niewiadoma) został kompletnie i doszczętnie spieprzony gównianym, trywialnym scenariuszem. Czar znika całkowicie w chwili gdy znika niewiadoma. Sorry, ale wolę po 1000-kroć M2M, który to film pozwala mi puścić wodze fantazji w trakcie oglądania dzięki ciekawemu i fantastycznemu scenariuszowi.

To już wolę "Marsjanie atakują". Ja w ogóle nie wiem o jakim ty popuszczaniu mówisz ... Scenarzysta pojechał ze standardową śpiewką i tyle. W ogóle nie pokusił się o oryginalnośc. Co w tym odkrywczego, że Marsjanin wyglądający ja daleki krewny tele-tubisiów organizuje pokaz 3D grupce Ziemian. Po prostu to do mnie nie przemawia.
Pozdrawiam