{}....... bardzo przepraszam za moje dziecinne i bardzo nieadekwatne zachowanie w stosunku do mojego - bądź co bądź dojrzałego wieku ale :
"DLACZEGO GO ZABILIIIII?! JAK ONI MOGLI GO ZABIĆ?! ;( *szloch*"
Ok, koniec upokarzania siebie, ale taka była moja - niestety pierwsza reakcja, musiałam sobie powiedzieć "to aktor ty głupia małpo, a to jest film biograficzny, a w życiu nie wszystko kończy się happy endem" .
Zwalam to na moim zdaniem bardzo dobrą kreację pana McGregora, do którego ostatnio mam dziwnego rodzaju słabość. (zwłąszcza po obejrzeniu filmu Wyspa).
Może by ktoś pocieszył koleżankę i no nie wiem, czy ktogoś równie mocno jak mnie to poruszyło? ^^' Przyznaję to trochę żenujące...
ja też miałam łzy w oczach jak to oglądałam;( zwłaszcza że wogóle się tego nie spodziewałam, nie znałam wcześniej biografii Beatrix Potter i byłam pewna że w końcu się pobiorą i będą żyć długo i szczęśliwie;((( no i Ewan wzbudził moją sympatię od samego początku, pomijając fakt że uwielbiam go jako aktora, ale postać była świetna, trochę taki ofermowaty, ale bardzo miły, tym bardziej było mi go żal...
Być może winna jest tu moja sympatia do tej pięknej buźki, ale film upadł po śmierci Normana, zrobił się strasznie rozlazły, nudny i zwyczajnie nieciekawy. Trzeba przyznać, że McGregor wprowadzał na ekran aurę, której potrzebuje każdy film. Gdy jej nie ma, jest klapa.
Może masz rację, ale rozlazłe, nudne i nieciekawe potrafi być w rzeczywistości życie po stracie ukochanej osoby, czyż nie? Film łapie za serce...