Mając w pamięci Mission: Impossible II obawiałem się spektakularnej katastrofy. A tu takie rozczarownie... pozytywne! Cruise zrezygnoiwał z gwiazdorskiego pozerstwa, którym raczył nas przez całą część drugą - natomisat skupił się na postaci Hunta (nadając mu jakiś psychologiczny rys). M:I 3 jest jednak zupełnie inna od poprzedniczek. Zmieniła się stylistyka filmu, a zamiast bohaterna nr.1 występuje bohater zbiorowy (w tym ukochana naszego agenta). Oczywiście dużo tu ekspolozji i wybuchów - więc fani kina akcji mogą być zadowoleni. Sam scenariusz nie zachwyca i dużo tu piramidalnych głupot czy prostych nielogiczności. mimo to film ogląda się z zainteresowaniem. Cała zasługa w sprawnej reżyserii debiutanta J. J. Abramsa (wspołautora serialu ZAGUBIENI i wielu inych). M:I 3 dopełnia też siwetnie grająca plejada gwiazd na drugim planie z Laurencem Fishburnem oraz (a może przede wszystkim) Phillipem Seymourem Hoffmanem na czele. Fishburne i Hoffman - gdy tylko pojawiają się na ekranie spychają w cień samego Cruise'a. W sumie wyszedłem z seansu zadowolony. Film polecam (szczególnie) miłośnikom kina akcji i fanom Toma Cruise. Reszta niech omija film szerokim łukiem - bo roi się w nim od niedorzeczności....choć wszak mamy już niemal lato :)