Wciąga "Bondy" nosem(może z wyjątkiem "Casino Royal').
proszę, nie obrażaj Bonda, Bond to nie tylko filmy ale także beletrystyka, Casino Royal phi, cofnij się proszę do lat 60 i 70 ubiegłego wieku, tamte bondy całą serie Mission traktują jak Ty komara na skórze -> "plask" !
Obejrzyj teraz a zapewniam że nie przetrwały próby czasu.Też jestem zwolennikiem kina robionego podstawy jaką jest solidna literatura dlatego uważam że najlepsze "Bondy" to stary "Żyj i pozwól umrzeć"(głównie ze względu na niebanalny wątek voodoo) i nowszy "Casino Royale" jako odświeżenie zatęchłej formuły.Nie czytałem Fleminga ale też bym go nie przeceniał, chyba nie miał pióra jak Hemingway.Nie sądzę żeby miał tak sprawne jak Alistair MacLean którego teraz będzie ekranizował McQuarrie.Sądzę że to przemawia przez ciebie nostalgia nic więcej.