Nie od dziś się mówi, że nie sztuką jest nakręcić porządny debiut, sztuką jest, by kolejny obraz był równie dobry. A Trzaskalkiemu jego drugi film zupełnie się nie udał...
O ile "Edi" ze swym humanistycznym wydźwiękiem ujmował, o tyle, "Mistrz" potrafi zmrozić obojętnością. Traskalski znowu pokazuje ludzi zmarginalizowanych przez społeczeństwo, nie potrafiących się odnaleźć w otoczeniu, ale tym razem nie ma w ogóle pomysłu, by zbudować wokół nich ciekawą historię. Snują się więc biedacy przez dwie godziny przyprawiając widza o migrenę.
Tylko Konstantin Ławronienko (znakomity aktor znany z filmów Zwagincewa) sprawia, że przynajmniej przez chwilę o filmie będziesz pamiętał. Szkoda tylko, że jego, skądinąd solidna rola, nie służy niczemu dobremu.
Moja ocena - 3/10