Główny bohater to człowiek potwornie zagubiony. Za wszelką cenę poszukujący czegoś co nada jego istnieniu sens. To nie jest film o poszukiwaniu sensu życia w rozumieniu ogólnym, abstrakcyjnym. W filmie Freddie nie stara się odpowiedzieć na ogólne filozoficzne pytania, on chce jedynie znaleźć cel dla własnego życia. Ale...
więcejZ przyjemnością patrzyło się na mistrzowskie popisy aktorskie Phoenixa. Do tego bardzo dobrze zagrał Hoffman. Pomyślałem- szkoda że zdecydował się na taki krok jak samobójstwo. Sam film posiada także inne atuty: bardzo dobry scenariusz, niezłe zdjęcia i fajna praca światłem (czasem twarz Phoenixa dzięki światłu...
Moim zdaniem Freddie nie obcował cieleśnie z żadną kobietą. Zauważyliście, że przez cały film nie ma ani jednej sceny stosunku seksualnego. Takowa pojawia się dopiero w końcówce, ale po niej następuje ujęcie, w którym Freddie leży na plaży obok sztucznej ,,piaskowej kobiety". Wydaje mi się, że dopuszczalna jest tu...
Większa niż pseudo-filozofie tytułowego Mistrza. ;) Popatrzmy chronologicznie... Główny bohater, Freddie (J. Phoenix), po wojnie wraca do swojego rodzinnego miasta. Tutaj rok nie jest dokładnie określony, a Freddie jakiś czas przebywał w szpitalu, więc można przyjąć, że jest 1946-47. Jego sympatia, Doris, ma wówczas 16...
więcejFilm sam w sobie mnie nie powalił (niestety),ale gra Phoenixa już tak. Zresztą nad Hoffmanem też piałam z zachwytu. Panowie powinni zostać za to nagrodzeni. Natomiast Adams po raz kolejny sztuczna, egzaltowana, zupełnie jej nie kupuję. Marna aktorka
Daje 6 tylko ze wzgledu na swietna gre aktorska Phoenixa i Hoffmana, niestety brakuje mi sensu, jakichkolwiek wnioskow ktore mozna wyciagnac po obejrzeniu, liczylam na wiecej
Moim zdaniem film jest taki jak ocena drugiej książki „mistrza” jakiej dokonał jeden z bohaterów. Można by go streścić na trzech stronach i rozdawać jako broszurę. Jednak w ten sposób nie poczuli byśmy tego klimatu, bycia nomadem na dodatek bez celu podróży(zupełnie jak to jest obecnie w społeczeństwach...
więcejfilm ogólnie nudnawy i cholernie denerwująca muzyka - masakra ! drażni uszy, zupełnie od czapy,
jakaś schizofrenia dźwięków
Paul Thomas Anderson o relacjach na linii mistrz - uczeń, na przykładzie nieprzystosowanego weterana II Wojny Światowej i samozwańczego guru, wzorowanego ponoć na L. Ronie Hubbardzie, założycielu Kościoła Scjentologicznego. Film jest bogaty w znaczenia i możliwości interpretacyjne, co ma zarówno swoje plusy, jak i...
Jak zamknąłem oczy to normalnie słyszałem L. Rona Hubbarda. I to poczucie ważności, pewność siebie. Pewnie musiał spędzić dużo czasu na oglądaniu wywiadów z Hubbardem, że tak dobrze się w niego wcielił.
http://www.slate.com/blogs/browbeat/2012/09/19/the_master_and_scientology_just_h ow_much_o
f_lancaster_dodd_comes_from_l_ron_hubbard_.html
i tu leży problem, trudno to zlepic w całość, trudno sie zaangażowac, wielośc wątków zostawia pole do wielorakich interpretacji i zarowno poczytuje to za plus jak i minus. Podobnie miałem z "There will be blood", choc musze przyznac ,ze poprzedni film tego rezysera bardziej przypadl mi do gustu. Po seansie czulem sie...
więcej