PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=822303}

Może pora z tym skończyć

I’m Thinking of Ending Things
6,8 24 566
ocen
6,8 10 1 24566
7,2 33
oceny krytyków
Może pora z tym skończyć
powrót do forum filmu Może pora z tym skończyć

MOŻE PORA Z TYM SKOŃCZYĆ

I’m Thinking of Ending Thing



RECENZJA



No ja pierdziele, co to ma być. Totalna schiza bez grama sensu…

(tomstar-2, ocena filmu 1/na 10/, forum Filmweb)





Zacznijmy tak: Jako, że mało kto obejrzy ten film, to ja Wam go opowiem. Nie da się, ale spróbuję. Bo warto. Bo jest ważny. Bo jest dobry. Bo jest świetnym przykładem dzieła sztuki filmowej, które może wydawać się niezrozumiałe dla mniej wprawnego widza któremu umknie kontekst, ale dla osób czytających znaki może łatwo stać się wciągające, wielowymiarowe, atrakcyjne i … wnoszące.



Albo zacznijmy tak: Literatura jest olbrzymim zbiorem. Mieszczą się w niej żarty o sexie i przemocy, ludowe opowieści z morałem, reportaże, proste opowiadania, wielowymiarowe powieści ze szkatułkową strukturą i masą odniesień do innych wielowymiarowych powieści, wreszcie poezja od dziecinnej rymowanki przez wiersze białe, minimalistyczne haiku aż do zaskakującej wizualnie poezji konkretnej, czy innych jeszcze bardziej abstrakcyjnych. Jeśli ktoś otwiera tomik opowiadań dla dzieci i nigdy nie czytał innej literatury to znajdując w środku wiersze poezji konkretnej powie: „to nie ma grama sensu!”



Albo tak: Charlie Kaufman (Być jak John Malkovich, Niebezpieczny umysł, Adaptacja, czy wspaniały: Zakochany bez pamięci), reżyser i scenarzysta filmu „Może pora z tym skończyć” ma swój wszechświat. Specyficzny, osadzony w zakręconej osobowości, albo zakręconym czasie, albo zakręconym miejscu ale i hipnotyczny. W najnowszym filmie z mocną pieczątką własnego indywidualizmu mamy pozornie wszystko na raz: zakręcenie osobowości, miejsca i czasu. Mamy bohaterów którzy najpewniej nie są spójni w swoich biografiach ani nawet nie są tym kim się wydają. Brzmi zagmatwanie? I takie pozornie jest.

Kaufman lojalnie uprzedza od samego początku: to nie jest film dla każdego. A potem hojną ręką rozsiewa w całym filmie dziesiątki znaków ułatwiających odbiór i interpretację czy wielowątkowe odczytanie. Mistrz.

Otwierająca film dosyć długa sekwencja monologu wewnętrznego daje pierwszy sygnał: nie spodziewaj się gonitwy scenariusza, dialogów, akcji. To nie jest film który wypełni ci czas podczas prac kuchennych. Jeśli ktoś nie zrozumie – to po kolejnej, godzinnej sekwencji podróży samochodem z kamerą pokazującą jedynie parę (?) bohaterów i śnieg – widz mało zmotywowany powinien już odpaść. Ta sekwencja naprawdę nie trwa godzinę – ale wydaje się że tak. A gdy się kończy i mamy nadzieję na akcję w domu – to się nie kończy bo nie wchodzimy do domu. O co tu chodzi? O co tu chodzi?

Potem dostajemy hipernową akcji, tempo robi się karkołomne i gdy myślimy że to już szczyt szaleńczej inwencji idziemy na lody w środku zimy gdzie robi się dziwniej a potem may jeszcze większe szaleństwo i większe i większe. Spodziewaj się cudownych tańców, melodramatu, horroru i smutku ale oczywiście również musicalu. O co tu chodzi?



W filmie jedną z najcudowniejszych podpowiedzi jest dyskusja bohaterki z ojcem bohatera o obrazach i malarstwie. Ojciec uparcie powtarza: obraz nie może być smutny, jeśli nie ma na nim bohatera, osoby która przezywa smutek i jest smutna. Dziewczyna konsekwentnie tłumaczy że przecież nastrój pejzażu widać w jego świetle, kompozycji, temacie. Ojciec jeszcze konsekwentniej powtarza: nie może być emocji w dziele bez bohatera. Dziewczyna na to: wyobraź sobie że ty stoisz w tym pejzażu, patrzysz na niego i coś przezywasz. Ze ty jesteś w tym miejscu i patrzysz. Ojciec ripostuje: wtedy widziałbym sam siebie, swoje nogi…

Śmiejemy się z jego sztywności (może i z jego prostoty postrzegania świata) i braku zrozumienia, że obraz może wyrażać emocje nawet jeśli nie ma na nim człowieka. Lub że to my empatycznie powinniśmy tym człowiekiem patrzącym się poczuć. Rozumiemy, że ojciec się myli, a Dziewczyna ma rację. Ale gdy przychodzi do odbioru filmu Kaufmana, czyż nie jesteśmy w większości jak ten Ojciec?





Ten film nie jest zapisem zachowań bohatera. Jeśli jest reportażem – to dostajemy obraz jego psychiki a nie historii. I pytanie: czy jego psychiki: czy raczej: naszej. Bo bohaterem wydaje się każdy z nas: ze swoją traumą przeszłości, relacjami z rodziną wpływającymi na nasze codzienne wybory, nieograniczonym potencjałem który sami sobie ograniczamy. W życiu możesz dostać nagrodę Nobla albo pracować jako sprzątacz w szkole. Od czego to zależy?

Z perspektywy oglądu zewnętrznego: otrzymujemy film o bohaterach którymi może być każdy. Nie ma znaczenia jak wygląda główny bohater – bo film jest o nim, o mnie i o Tobie.

Z perspektywy psychologicznej nasz wewnętrzny świat tworzą „obiekty”. To nasze uwewnętrznione obrazy myśli, uczuć i nastrojów ważnych dla nas postaci i wyobrażeń nas samych - agresywnych, racjonalnych, wielkościowych czy nikczemnych. Można przyjąć że wszystkie postacie i wydarzenia w filmie są jedynie reprezentacją takich obiektów. Łącznie z tym że główna para bohaterów to wewnętrzne reprezentacje różnych cech i myśli jednej osoby. Mnie. Albo Ciebie.

Z perspektywy mistycznej – wszystko jest jednością a świat jawi się tylko w naszych głowach. Nie znamy rzeczywistości obiektywnej a jedynie taką jaką przetwarzamy zmysłami i kreujemy w wyobrażeniach. Mam dziwne wrażenie że to Kaufmanowa perspektywa.

Na zakończenie tytuł który jest zagadką. Bo z czym pora skończyć tak na prawdę? Może pora z tym skończyć - to bardzo dobry, nie oczywisty i osobny film. Wartościowy i z możliwością wielu interpretacji. Jak każde dobre dzieło artysty. 8/10

ocenił(a) film na 8
okiemserca

Zapraszam do dyskusji, bo oczywiście podobnie jak duża część osób i ja bylem w szoku przez pierwszą połowę, ale film wynagrodził mi wszystko po całości.
A osoby zastanawiające się o co chodzi może po przeczytaniu powyższych obserwacji i kontekstu zechcą na film zerknąć raz jeszcze... wg mnie warto :-)

okiemserca

Zgadzam się z interpretacjami w kontekście egzystencjalno-filozoficzno-psychologicznym. Jest tu bardzo dużo wieloznacznych elementów, które można różnie interpretować. Film jest dziełem sztuki, które każdy odbierze inaczej.

Pojawiło mi się w głowie także pewne bardzo konkretne wyjaśnienie fabuły, w kontekście thrillera psychologicznego. Być może interpretacja jest totalnie nietrafiona, ale wydaje mi się spójna i psychologicznie wiarygodna.

Może ten film jest historią o doświadczeniach, emocjach i przemyśleniach porwanej i wiele (wiele naście) lat przetrzymywanej w piwnicy kobiety. Była w barze ze swoją dziewczyną, obserwował ją tam, jak to sama określiła, jakiś dziwak. Później mężczyzna uprowadził kobietę z pod baru (może porwał ją na ośnieżonym parkingu), przewiózł ją do swojego domu na odludziu i zamknął w piwnicy. Drzwi piwnicy wydawały się bohaterce złowrogo porysowane tak jakby chciała się z stamtąd za wszelką cenę wydostać. Porywacz miał cechy psychopatyczne, był niespełnionym odludkiem mającym się za niedocenionego geniusza, a pracował fizycznie jako woźny w szkole.

Po wielu (wielu nastu) latach przetrzymywania i prawdopodobnie wykorzystywania kobiety, wytworzył się u niej syndrom sztokholmski, a rzeczywistość zaczęła zlewać się z fantazjami. Docierały do niej dźwięki telewizora i porywacz w wyobraźni przeistoczył się w kochanka. Wyobrażona rzeczywistość przyjęła konwencję słyszanej przez ścianę telenoweli lub musicalu. Być może telewizję oglądali, obecni na górnym piętrze, niezrównoważeni rodzice porywacza (słysząca głosy, matka z symptomami schizofrenii paranoidalnej i ojciec perwersyjnie mówiący o seksie kobiety w łóżku ich syna).

W umyśle porwanej kobiety, resztki zdrowego rozsądku nie pozwalają jej do końca uwierzyć w wykreowaną rzeczywistość – w wyobraźni kochanek walczy z porywaczem. Kobietę wciąż męczy myśl, żeby z tym skończyć Z czym skończyć? Z iluzją w którą uwierzyła, a może z własnym potwornie nieszczęśliwym życiem, ofiary, której zabrano wolność i przyszłość?

marcin_dziedzic123456

To jest bardzo prawdopodobna teza... próby kontaktu ze strony koleżanek mogą w jakiś sposób o tym świadczyć

ocenił(a) film na 8
marcin_dziedzic123456

Bardzo dziękuję, ciekawe ujęcie. Prawdopodobne, choć dla mnie bohaterem bardziej jest on a nie ona.. Obejrzę raz jeszcze, chce zwrócić większą uwagę na głosy z telefonu

ocenił(a) film na 8
marcin_dziedzic123456

Jejku, tak mi zrobił głowę ten film, że cały czas o nim myślę i rozbijam na różne możliwości rozumowania. Na ogół, kiedy nie chcemy gdzieś jechać, jesteśmy pozytywnie zaskoczeni finalnym efektem, ale nie w tym przypadku. A czytając tą teorię z porwaniem ma to faktycznie pewien sens - dziewczyna nigdy nie wraca do swojego domu, za każdym razem, zostaje w jakiś sposób oddelegowana albo zwodzona innym pomysłem na zostanie dłużej, czy to w domu, bądź w podróży, która jest pewnie jej wyobrażeniem o ucieczce z farmy, pomimo tego, że przecież i tak nigdy nie będzie lepiej i nie ma już nadziei, bo pogodziła się ze swoim losem. Ciągle dzwoniące telefony z masą powiadomień, w formie dobicia się głosu rozsądku do odrealnionej części siebie. Film miał pewną mroczną otoczkę, tudzież momenty, jak właśnie nagłe zniknięcie wszystkich domowników (przesadzone słowo, ale jednak trochę nawiedzonych), gdzie bohaterka zostaje sama; jest też dziwny pies, który w poniekąd zabawny, ale zarazem mroczny sposób przycina się na otrzepywaniu, a przedstawiony został jako domniemany winowajca zadrapań na drzwiach. Być może naiwna sugestia, ale zapętlenie sceny schodzenia po schodach, jako bezsilność na powrót do swojego życia i utknięcie w miejscu bez wyjścia, dlatego też rozpoznaje i przypisuje sobie ten dom, obrazy, wiersz, psa, zaczyna wyobrażać sobie rodziców chłopaka, jacy mogli być kiedyś i jacy będą później. Sam (w założeniu) oprawca jest cały czas opisywany przez Lucy jako ktoś, kogo bardzo długo zna (rozumiem, że miewa się takie odczucia do osoby po niedługim czasie znajomości, aczkolwiek tutaj zawiesza się nad tą myślą dosyć długo, jakby chciała sobie faktycznie przypomnieć) miły, wrażliwy, ogólnie same superlatywy, do których nie można się przyczepić (usilne wybielanie przez ofiarę mimo sprzecznych sygnałów), a jednak coś jest nie tak, bo pora z tym skończyć (na początku filmu, wydaje się to odnosić do związku, który chce zakończyć, wtedy z biegiem wydarzeń przechodzi do zakończenia życia mężczyzny w samochodzie, gdzie wreszcie kończy się noc i przestaje już padać śnieg)

ocenił(a) film na 5
eekstaza

Hmmm, bardzo mi się podoba ta teoria ale jak wytłumaczysz że kilka razy był a przedstawiana jako inne kobiety z różnymi imionami i zawodami.
Ja myślałam że on jest seryjnym mordercą albo miał przynajmniej taką fantazję.

ocenił(a) film na 8
malagamia

On marzy o kobiecie w swoim życiu.

W marzeniach on jest kimś wspaniałym, noblistą, poetą, fizykiem. ..i jego wymarzone kobiety też mają różne zawody raz to poetka, raz nakrętką itp. Marzysz ten sam sen przez 50 lat, bohaterki się zmieniają

ocenił(a) film na 7
marcin_dziedzic123456

Nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałem film, który zrobiłby na mnie tak ogromne wrażenie jak ten. Wg mnie ten film jest jak zagadka od rezysera, rzucona nam widzom jako wyzwanie do rozwiązania. Mamy podane jak na tacy wszystkie części skladowe ( w postaci dzieł literackich,muzycznych,filmowych , cytatów głoszonych przez głównych bohaterów itp) i wystarczy je do kupy poskładać a może sie coś wyjaśni. Niesamowita ta hopoteza z kobietą zamkniętą w piwnicy, az mnie ciarki przeszly czytajac. Z drugiej strony ja np odebralem scenę z wystąpieniem starszego czlowieka przed pełną salą ludzi z jego życia jako jego pożegnanie/powitanie po smierci i przemowa przed swiadkami jego zycia ktorzy bija mu brawo finalnie za caloksztalt jego egzystencji. A kiedy spotkał dziewczyne podczas mycia podlogi na korytarzu i pojawiło sie u niego wyrazne wzruszenie pomyślałem ze to on jest realny a ona nie, ze ona jest duszą, ktora nie wie ze umarła (on to wie patrzac na nia) i ktora nie umie odejść z tego swiata bo nie wie ze nie zyje. Ten film moze miec bardzo wiele interpretacji. Przez chwile mialem nawet wrazenie podczas sceny z obiadem kiedy matka zaczela sie histerycznie i glupio smiac a zaraz potem w identyczny sposob smiala sie ta dziewczyna, ze to tak na prawde ta sama osoba, ze dziewczyna to ta matka. (Pies ktory ja zaciekawil jakby go znala a potem ten pies czarno-biały na fotografi na scianie jak zwierze ktore dawno juz zdechlo) Na pewno ogladne ten film jeszcze raz.

ocenił(a) film na 8
Mariusz1985Krk

jest tez chyba urna ze zdjęciem psa na półce w pokoju dziecięcym. Ale jestem pewny ze zadnej bohaterki nie ma - to tylko fantazje samotnego, niespełnionego mężczyzny, który przegral życie, w pustym domu pełnym wspomnień zawieszonych w pamieci. Jak zapętlony pies trzepiacy głową . jak straszna piwnica w której kryje sie...prawda - ze pracuje jako sprzatacz w szkole, że probował malować ale guzik z tego wyszło, ze obrazy "wyfantazjowanej malarki" sa dziełami kogos innego

ocenił(a) film na 9
okiemserca

A scena w której patrzą na fotografię i ona pyta: Kto to? On odpowiada: ja, a ona (chyba): nie sądzę. Osoba na fotografii wyglada jak mała główna bohaterka. Plus obrazy, które ponoć ona malowała, a potem w piwnicy znajduje takie same namalowane przez niego (?) Wg mnie ona jest jego alter ego, albo jakaś niespełnioną wersją... Na pewno to ona jest tą ,, nierealną.

ocenił(a) film na 8
okiemserca

po drugim seansie myślę - 9/10

ocenił(a) film na 8
okiemserca

nie potrafię rozstrzygnąć jednoznacznie czy ten film mówi o demencji, schizofrenii, Alzheimerze czy może o porwaniu albo nawet o homoseksualizmie..? na dodatek po napisach końcowych jest scena gdzie widać zaśnieżonego sedana a nie pickup'a czyli jak piszą w memach "mózg rozje__ny" ;-)

ocenił(a) film na 6
okiemserca

Nie da się tego czytać, straszna grafomania.

ocenił(a) film na 8
celebes

bardzo "konkretna" opinia, mam inną :-) Wolę rzeczową dyskusję.

ocenił(a) film na 8
celebes

Czegoś nie rozumiesz, więc od razu grafomania. Dobrze, że to napisałeś. Od razu skreśla cię to z jakichkolwiek dyskusji.

ocenił(a) film na 7
celebes

@celebes Rozwiń swoją myśl, bo ja przeczytałam składną wypowiedź ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Wiem, co @okiemserca chciał przekazać, mogę się z tym nie zgodzić, ale żadna to grafomania.

ocenił(a) film na 5
okiemserca

"które może wydawać się niezrozumiałe dla mniej wprawnego widza któremu umknie kontekst, ale dla osób czytających znaki może łatwo stać się wciągające, wielowymiarowe, atrakcyjne i wnoszące."
zapomniano o trzeciej grupie - widzą, rozumieją, odczytują film, ale zwyczajnie nie jest dla nich arcydziełem, które robi się z tego dramatu.

ocenił(a) film na 6
okiemserca

Świetnie, że dodałeś coś od siebie do dyskusji o filmie. Ja jedynie mam odrębną opinię co do tego, że film opowiada o każdym. Być może główny bohater nie jest jednostką ustabilizowaną, a raczej nomadyczną, trudną do jednoznacznego określenia. Wydaje mi się że  jego zawód i dokładna historia może nie jest tu istotna, ale jednak miałem wrażenie że oglądamy historię widzianą z perspektywy białego, heteroseksualnego samca z Ameryki, dość skrytego faceta, który stara się być "dobrym gościem", sprostać oczekiwaniom jakie narzuca na niego społeczeństwo, rodzina. Fakt czy wypowiada się on jako osoba młoda widząc swoją przyszłość czy jako starsza osoba oglądając się za siebie ma tu mniejsze znaczenie, jednak dostajemy tu pewien zarys postaci. Ciężko mi na przykład wyobrazić sobie że któraś z kobiet będzie mogła odnaleźć się w tym filmie.

ocenił(a) film na 8
lumunus

Ktoś zwrócił uwagę, że jadąc do rodziców była ubrana w inne kolory niż na drodze powrotnej? Jechała w rudym, przyjechała w różowym a wracała w niebieskim.

ocenił(a) film na 8
AySrajnakraj

Heh, dopiero po przeczytaniu komentarzy zwróciłem na to uwagę:-) Za to zauważyłem, że w drodze powrotnej przez kilka sekund gra ją inna aktorka - chyba ta, co grała w tym "fejkowym" filmie Zemeckisa.

ocenił(a) film na 9
lumunus

Wszystko o czym napisałeś przemawia do mnie i otworzyło mi oczy na niektóre aspekty tego filmu. To naprawdę jedyny film w swoim rodzaju, gdzie główny bohater (nasza psychika) jest nierzeczywisty, nieuchwytny przedstawiony za pomocą symboli, sprzecznych ze sobą postaci i surrealistycznych wizji. Czas przestaje mieć znaczenie, a jednocześnie jest głównym powodem cierpienia, jest jak zimny wiatr (trafne porównanie bohaterki).

ocenił(a) film na 8
lumunus

Cały czas mam pytanie kto jesy bohaterem filmu. On? Ona? My? Ja? :)

ocenił(a) film na 6
okiemserca

No właśnie ów ON, co starałem się w swojej wypowiedzi wytłumaczyć :) Jeśli masz kontrargumenty to chętnie je usłyszę.

okiemserca

Problem w tym, że jako widza średnio obchodzi mnie, czy dany film jest robiony na podstawie książki, komiksu czy dwóch tuzinów tomów opowiadań. Ma się przede wszystkim bronić jako robota filmowa. Ma mieć jej immanentne elementy, od których zależy moja uwaga. Jeśli jakiś twórca buńczucznie stwierdza, iż każdy przed obejrzeniem jego filmu powinien przeczytać XYZ, to jest ona reżyserem nieumiejącym w sposób filmowy wyjaśniać meandrów fabuły. Przecież może to zrobić w najgorszym wypadku poprzez dialog.
Abstrahuję od odniesień i nawiązań do innych dzieł, bo same w sobie nie mają one żadnej wartości.

ocenił(a) film na 6
katedra

Czyli sądzisz, że widz powinien mieć na tacy podaną lekkostrawną papkę? Mam wrażenie, że przywykliśmy do kinematografii w ujęciu fast-food - nad niczym nie trzeba się zastanawiać, wszystko jest proste, wyjaśnione, wręcz łopatologicznie. Tymczasem widz sam z siebie też powinien coś wnieść - w końcu kino to niejako taniec między reżyserem mającym swoją wizję dzieła oraz odbiorcą-interpretatorem.

chasienka

Nigdzie tak nie napisałem.
Nie chodzi o upraszczanie, ale o przejrzystość - na niej opiera się odbiór. Symbole bez klucza interpretacyjnego są martwymi symbolami. Tak samo - film bez kontekstu albo przeniesienie tego kontekstu na literaturę oznacza błąd w sztuce filmowej.

ocenił(a) film na 8
katedra

Ten film ma w sobie dziesiątki podpowiedzi do interpretacji. Przykład jednej opisałem

katedra

Znajomość kontekstu jest bardzo płynna. Np. Romeo i Julia z 1996 też wymaga znajomości kontekstu dzieła oryginalnego aby zrozumieć wizję reżysera, ale tam to nie razi, ponieważ Romeo i Julia jest historią tak dobrze znaną, że klucz interpretacyjny jest oczywisty (chociaż tylko pozornie, bo zapewne 90% osób oglądających ten film, poza tym, że był Romeo i że była Julia i się zabili z miłości, to nie wiele pamięta z tego utworu) Podobnie się ma sprawa z Tytusem Andronikusem (1999) - który lepiej oddaje problem, ponieważ jest tekstem gorzej znanym od tego pierwszego. I ok. Można się przyczepiać, że jeśli film potrzebuje znajomości innych dzieł, to jest to porażka reżysera, tylko, że żaden film nie istnieje w próżni i opiera się na tropach obecnych w kulturze, tylko jedni twórcy starają się być bardziej uniwersalni inni mniej. Dla ludzi za 200 lat, popularne teraz filmy mogą być trudno czytelne, przez brak pewnej znajomości kontekstu. - przecież w tej chwili nikt nie będzie robić zarzutów filmom wojennym, że nie tłumaczą dlaczego wybuchła druga wojna światowa i kim jest ten niemiecki pan, ze śmiesznym wąsem. (bez znajomości tych oczywistych rzeczy nie zrozumie się Jojo Rabbita na przykład) Oglądając kino Japońskie, jeśli się nie zna kultury Japonii to odczytujemy tylko nie wielką cześć symboli, którymi się posługują tamtejsi twórcy w opowiedzeniu historii. Tak samo oglądając filmy Tarantino bez znajomości kina popularnego w latach 60 i 70 w stanach zjednoczonych. Czepiając się autora, że nie wyjaśnia kontekstu swojego utworu w samym utworze, to tak jakby czepiać się artykułu naukowego rozważającego jakieś konkretne zagadnienie, że nie streszcza wszystkich dotychczasowych dokonań dziedziny - w większości przypadków, wystarczą przypisy do innych publikacji. Jeśli odbiorca jest zainteresowany pogłębieniem swojej wiedzy, to zajrzy do tych tekstów. - podobnie w tym przypadku, film jest komentarzem do pewnego dzieła kultury i jeśli sam komentarz komuś nie wystarczy, to może sięgnąć do dzieła oryginalnego. - żeby nie było, nie chodzi mi o obronę tego filmu, bo film mnie w zasadzie nie urzekł, tylko uważam, ze twój pogląd na to w jaki sposób się powinno patrzeć na kontekst filmu, jest błędny, bo filmy zawsze są osadzone w jakimś kontekście kulturalnym i jeśli jakiegoś kontekstu nie znasz, to to nie jest problem twórcy, tylko odbiorcy i nazywanie to błędem w sztuce filmowej, to za duże stwierdzenie. Prędzej bym uznał to za błąd marketingowy, bo jak film będzie za bardzo hermetyczny, to się słabo sprzeda i ludzie wykładający kasę mało zarobią.

Mathiej2

Kontekst i nawiązania to jedynie wartość dodana. Bez fabuły, bohaterów i konfliktu nie mają znaczenia. Dlatego najlepsze filmy są najbardziej uniwersale, gdyż za pomocą nawet czasem tylko obrazu są w stanie wyłożyć te wszystkie elementy.

katedra

1. Kontekst to nie jest wartość dodana - on po prostu jest i albo jest on zrozumiały albo nie. Nie ma żadnego dzieła kultury, które nie byłoby kontekstowe. Trudno mi sobie wyobrazić również film, który by się opierał tylko na kontekście, bo już wybór gdzie ustawić kamerę czy gdzie zrobić cięcie montażowe, jest interpretacją kontekstu.

2. Istnieją uznane filmy, bez fabuły, bohaterów i konfliktu (w klasycznym sensie) opierających się tylko na wewnętrznej strukturze dzieła. Np. Koyanisquatzi - owszem można tam się dopatrywać jakiegoś bohatera zbiorowego, jakiejś fabuły. Najciekawszy w tym przypadku jest konflikt, bo jest on budowany właśnie na bazie kontekstu. Konflikt w tym filmie wychodzi poza ramy samego filmu.

3. Nie ma dzieł uniwersalnych, zawsze są ograniczone do kontekstu kultury. Z uniwersalności może wyjść jedynie banał. Uniwersalność zawsze jest ograniczona do pewnego kręgu kulturowego - pytanie do jakiego, czy jest to dzieło uniwersalne w ameryce?, w świecie zachodnim? Na ziemi początku XXIw? W klasie 3B. W starożytnych atenach (Platon pisząc ucztę, nie musiał tłumaczyć tego, że trzech z jej głównych bohaterów - Alkibiades, Fajdros i Eriksamachos byli zamieszani w profanację misteriów, zaś ten pierwszy był również odpowiedzialny za fiasko wyprawy sycylijskiej- było jasne dla wszystkich! - i owszem, można argumentować że główny wątek Uczty jest uniwersalnie odczytywany, ale póki nie poznamy kontekstu, na ile możemy być pewni, że w dziele nie ma czegoś, co diametralnie zmieni jego odczytanie?)

4. Mamy też jeszcze pełen zakres filmów eksperymentalnych, których główny leży nie w samej strukturze filmu, ale w pracy nad formą i przełamywaniem tego co "jest dozwolone, a co nie". Konflikt jest tak naprawdę pomiędzy filmem a światem jak np. w pracach brtyjczyka McLarena czy naszego polskiego Antonisza. Tak samo, jak szokujące były obrazy impresjonistów, które aktualnie wydają się banalne. (Znów o tym szoku stanowi kontekst!)

Mathiej2

Jest, ponieważ nie pełni on tak ważnej roli jak fabuła i wydarzenia z niezwiązane. Ustawienia kamery czy pomoc aktorom ma związek z interpretacją tekstu scenarzysty przez reżysera

Nie istnieją filmy bez fabuły ani bez bohaterów. Na tej zasadzie oparte jest kino. Sam to przyznałeś, pisząc o bohaterze zbiorowym. To samo dotyczy konfliktu - wychodzi poza ramy, jasne, ale jest.

Są, to my jako widzowie nadajemy im kontekst kulturowy, który zgodny jest z naszym światopoglądem. Jasne, nie ma czysto uniwersalnych opowieści, ale np. filmy Chaplina oparte były jedynie na ruchu, czystej kinetycznej energii i slapsticku, a są nadal aktualne. Głównie dlatego, iż opierały się na konkretnym wydarzeniu np. gorączce złota lub okupacji niemieckiej, ale odbijały się od tego tematy, poszerzając swoją i naszą percepcję.

Dlatego te filmy nazywają się eksperymentalnymi

ocenił(a) film na 8
katedra

Ja książki nie czytałem

ocenił(a) film na 7
okiemserca

Ja właśnie jestem po lekturze i mam wrażenie, ze rozumiem znacznie więcej. Po filmie miałam mieszane uczucia, a po skończeniu książki włączyłam sobie jeszcze raz końcówkę (od tańca), żeby to ponownie przetrawić. Z książki wynika, że ta historia nigdy się nie wydarzyła. Głównym bohaterem jest Jake (a zarazem woźny kilkadziesiąt lat później), który nie miał nigdy odwagi zagadać do Lucy. Cała ta historia jest jednym wielkim "co by było gdybym wziął jej numer". Ale to się nie wydarzyło. Tak naprawdę Lucy nie jest narratorką, jest wytworem wyobraźni Jake'a. To dlatego widzi swoją twarz na jego zdjęciu, swoje obrazy na jego obrazach i swój wiersz w jego książce. To Jake do niej dzwoni. Może pora z tym skończyć. Z czym? Ze związkiem? Nie. Z tą wieloletnią obsesją. Z tą ogromną samotnością. W książce Jake prosi Lucy, żeby go zabiła (w filmie podczas tańca kochankowie walczą o swoje uczucie, ale woźny ich rozdziela i zabija Jake'a, bo nie chce już dłużej tego w kółko przeżywać), a w rzeczywistości to on sam popełnia samobójstwo. Film otwiera przed widzem wiele możliwości interpretacji i myślę, że ta książkowa jest tylko jedną z nich. Ale znacznie bardziej trafiły do mnie końcowe sceny po lekturze książki. To świat Jake'a. Jego samotny świat i jego wieloletnie pragnienia, które stały się obsesjami.

ocenił(a) film na 7
jagarkar

Widzę, że później wstawiłeś podobną interpretację, nie doczytałam;) czyli coś w tym jest

ocenił(a) film na 8
okiemserca

Z wszystkich interpretacji (uproszczonych, prostackich, szalonych i kreatywnych) najtrafniejsza wydaje mi się ta, i skłonny jestem sie z nią zgodzić, choc gdzieniegdzie akcentuje inaczej https://www.youtube.com/watch?v=jTOf1uYHLI0&feature=youtu.be

Czyli jesteśmy oczywiście w głowie i marzeniach woźnego, w marzeniach które snuł wielokrotnie, przez całe życie rozpamiętując niespełnione możliwości oraz urazy historyczne. Mamy kogoś takiego jak my sami - z wielkościowymi pragnieniami i niezrealizowanym potencjałem (malarza, fizyka, Noblisty) kto skończył jako woźny szarpany w dół wizjami wątpliwości, strachu, trudnych doświadczeń dzieciństwa (dziwaczni, nie do końca opiekuńczy rodzice , zaniedbujacy swoje zwierzęta i byc moze tez swego syna) - z których się nie wyrwał i wie ze jest też "wybrakowany" niezdolny.
najciekawsza myśl jest traka ze wytwory jego myśli "fantazje" czyli np ta dziewczyna - wiedza o nim to samo co on wie o sobie. "Domyślają " się że on jest kimś innym, że udaje wartościowego człowieka, podczas gdy sam w swą wartość wątpi. I ze nawet jego fantazje chcą od niego ... odejść.
Porażający obraz smutku, wewnętrznego zamieszania i depresyjnego fantazjowania. Zamiast zycia tu i teraz.
U niego - i może u każdego z nas.
Może pora z tym skończyć?

ocenił(a) film na 7
okiemserca

Wg mnie to nie fantazje chcą od niego odejść, to on chce porzucić fantazje.

ocenił(a) film na 9
okiemserca

Film rewelacja aczkolwiek trzeba go wpierw przetrawic, ja tezmyslalamnad wersja dziewczyny molestowanej lub wykorzystywanej za dziecka swiadczy o tym łozko dziecinne w pokoju Jake i ojciec sugerujacy ze lozko jest za malena sex gdyz jest dziecinne, druga sprawa ktora daje domyslenia to zdjecie Jake i bohaterki jako jedno? czyzby molestowana osoba byla plcia meska? to tylko takie przemyslenia dalej mysle nad fabuła.........:

ocenił(a) film na 8
Anetalachacz

zdjecie bohaterki i Jakea to jedno i to samo...bo nie ma bohaterki. Są tylko fantazje Jake'a - woźnego - fantazje "zyjace" w jego glowie i uwięznione..w niej.

Najdosadniej widac to w scenie tańca w szkole - alterego Jakea (utalentowanego, smiałego, tanczacego) zostaje zamordowane przez ... nieco starszego jakea-wozngo. Czyli proza zycia, leki i małosc zabiła próbę wyrwania sie ze wsi na wielki swiat.
A stary-jake posprzata snieg wokoł truchła swoich nadziei.
.
Wiem zeprzy narracji z punktu widenia głównej bohaterki trudno czesci z was przyjac ze nie ma ..zadnej bohaterki. Ale nie ma!. I to jest dramat bohatera. Jest sam. A FILM nie ma Bohaterki tak samo jak obrazy ktore NIBY malowała nie miały w sobie czlowieka...i pomim to były smutne

ocenił(a) film na 7
okiemserca

Ten film nie opowiada o każdym, zdecydowanie nie jest tak ogólny. Istotnym elementem tej opowieści jest finałowy taniec i walka.

ocenił(a) film na 10
okiemserca

Arcydzieło. Jeden z lepszych filmów jakie oglądałem. Jest to mądre i inteligentne opowiadanie o życiu każdego człowieka. O jego fizjologii i sposobu bycia. O tym dlaczego życie jest takie a nie inne. O tym ze każdy ma swój czas i nie ważne jak go wykorzysta i tak to wszystko nie ma sensu bo każdy skończy tak samo. Czas jest czymś nieokreślonym a umysł człowieka działa jak pewien mechanizm który programuje się całe życie w zależności od jego doświadczeń życiowych. Film smutny prawdziwy i pokazuje mroczną stronę życia która jest niezrozumiała lecz bardzo prosta. Ten film jest arcydziełem tylko dla ludzi którzy go rozumieją. Film to horror dla osób posiadających ścisły filozoficzny umysł i na pewno są przerażone oglądając ten film.

ocenił(a) film na 7
okiemserca

A wie może ktoś z państwa jaki tytuł nosi film o którym główna bohaterka mówiła w samochodzie w trakcie powrotu od rodziców jej chłopaka ? Ten z przyjętymi żyłami. Z góry dzięki za odp

ocenił(a) film na 8
maciekb80

https://www.filmweb.pl/film/Kobieta+pod+presj%C4%85-1974-105724

ocenił(a) film na 7
kRis

Dzieki!!!!!!!!

ocenił(a) film na 6
okiemserca

Możecie śmiało skończyc czytanie tej recenzji na słowie "sexie", zupełnie jak gdyby nie było polskiego odpowiednika tego słowa.

ocenił(a) film na 8
BialyKruk

Jeżeli to jedyny zarzut merytoryczny, to wydaje się że nie jesteś żadnym partnerem do dyskusji :-D

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones