Jaki jest sens opatrywać opisem "oparte na powieści Agathy Christie" coś, co w najmniejszym
stopniu nie nawiązuje do "Niedzieli na wsi"? Nie ma Anglii, Poirota, bohaterowie są zupełnie inni
niż w książce, a na dodatek całość rozgrywa się współcześnie, jest mętna i udziwniona. Bardzo
się rozczarowałam tym filmem, bo spodziewałam się zobaczyć fajną ekranizację jednej z moich
ulubionych książek autorstwa Christie. Ja czułabym się upokorzona, gdyby moją książkę
"zaadaptowano" w tak żenujący sposób.
Moim zdaniem nie tylko nawiązuje, ale bardzo przypomina powieść (przynajmniej do pewnego momentu). Bohaterowie mają zmienione imiona, ale zarówno przeprowadzenie akcji jak i najważniejsze układy są przedstawione zgodnie z tym, co w książce. Największym odchyleniem jest brak Poirota, ale film broni się i bez niego.