Tym razem polski dystrybutor naprawdę się popisał. Polski tytuł nie ma nic wspólnego z filmem, nie potrafię w ogóle odgadnąć jakim cudem na niego wpadli. Sam film zaś jest na swój sposób intrygującym obrazem szaleństwa i pokazuje jak łatwo jest zostać szaleńcem, nawet jeśli się nim nie jest. Problem w tym, że cała historia jest opowiedziana w sposób zbyt oczywisty, by stać się w pełni intrygującą. Choć rozpad świata głównej bohaterki pokazano przekonujące, jednocześnie nie pozostawiono cienia złudzenia, że nie ona jest szalona. A szkoda ta dwuznaczność bardzo by się filmowi przydała.
Polski tytuł jest według mnie bardzo dobry.
Chodzi o to,że modliszka,jako owad najpierw wabi swoje ofiary
(najczęściej są to samce) a potem...krótko mówiąc...odgryza im głowy.
W tym filmie,to Mara jest ,,modliszką''.Najpierw wabi Sophie,jest miła,próbuje się z nią zaprzyjaźnic,by potem zaatakowac (niekoniecznie odgryzac jej głowę ;))
A co do drugiej części twojej wypowiedzi to nie mogę się wypowiadac,bo ja nic takiego nie zauważyłam.
pozdrawiam :)
Mnie też tytuł bardzo się podoba. Znacznie leczpszy niż angielski. Wszyscy czepiają się polskich tytułów, ale nikt nie myśli, jak bezsensownie czasem one brzmią w oryginalnym języku.
Tłumacze tytułów są od tego, aby na tytuł filmowy był chwytliwy i aby duża ilość osób poszła do kina.