Musiałem obejrzeć końcówkę ze 3 razy i w sumie za każdym razem ryczałem. Do tej pory mam mokre oczy. Najbardziej podobała mi się scena, jak ta kobieta, Marry Grifith na jednym z marszy równości i tolerancji wobec gejów i lesbijek, podchodzi do młodego chłopaka, który tak bardzo przypomina jej o Bobbym. Po prostu podchodzi i go do siebie bardzo mocno przytula, a on ją... Rewelacja!