Amerykanka na wakacjach w Meksyku wpada na trop terroryzującej tubylców bestii z morskich głębin.
Pierwszy film pod producencką egidą Rogera Cormana. Przywodzi nieco na myśl "Potwora z Czarnej Laguny" z tego samego roku, choć jest słabiej odeń wykonany i ma tendencję do przynudzania. Tytułowy stwór objawia się nam dopiero na samym końcu, zanim to nastąpi, przez bitą godzinę raczeni jesteśmy słabym aktorstwem i drętwymi dialogami. Z dzisiejszej perspektywy, "Monster from the Ocean Floor" do zaoferowania ma niewiele poza urokiem poczciwej ramotki, jednak w momencie premiery mógł poszczycić się niezłymi wynikami kasowymi z kin samochodowych: 850 tysięcy dolarów zysku przy budżecie 30,000.