Dawno nie sięgałem po japońską produkcję, ale cieszę się, że natrafiłem na tę. Kilka perspektyw, które obładowane są nie tylko inną dawką emocji, ale i jej typem. Kilka razy było przerysowane zachowanie, ale to typowe dla Japończyków - taka kultura, inaczej też się zachowują, interpretują uczucia i je wyrażają, dlatego jestem w stanie to przełknąć.
Bardzo podobało mi się zakończenie, jakby to dziwnie nie zabrzmiało - lubię, gdy kończy się źle, tragicznie, bo wydaje mi się to wtedy bardziej szczere i realne. Przykre, że ta dwójka umarła, ale miłym i podbudowującym akcentem było przejście do ich dalszego życia poza życiem. Ten sam świat, ale nie będą musieli obawiać się swojego uczucia. Są wolni.
Kiedy matka z nauczycielem otwierają okno wagonu i zaczynają krzyczeć, nie dostają żadnej odpowiedzi, a deszcz nadal leje nieprzerwanie. Droga, którą przebyli, nie była szczególnie długa, ale gdy wyszli na zewnątrz, nagle pogoda stała się idealna – jakby wszystko wokół zmieniło się w jednej chwili. To między innymi przez tę dziwną zmianę mam wrażenie, że już ich tam naprawdę nie było, jakby przekroczyli granicę życia i śmierci…