PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=807767}
6,2 9 039
ocen
6,2 10 1 9039
6,8 39
ocen krytyków
Monument
powrót do forum filmu Monument

Przyznam ze od dawna nie obejrzałem nic o czym myślałbym dłużej na drugi dzień. Początkowo uznałem ze to kolejna artystyczna masturbacja kolejnej spełniającej sie reżyserki ale im dłużej myśle o tym filmie tym bardziej mi sie podobał.

Gdyby nie ostatnie dwie sceny, ostatni która nigdy nie powinna w filmie się znaleźć bo odbiera mu wieloznaczność i przedostatnia gdzie odbywa sie rytuał, to z duża pewnością uważam ze film jest alegoria obozu koncentracyjnego.

Na początek wszyscy nowoprzyjęci zostają obdarci z własnej tożsamości i tylko brakuje kolejnego kroku żeby dostali numery. Scena z weselem to usługiwanie ciemiężycielom. W hotelu panuje jasna hierarchia, naczelnik, goście (strażnicy) którym uczniowie zawsze ustępują drogi, nie patrzą w oczy i mówią automatycznie wyuczone dzień dobry. Jest tez (tu nie jestem pewien czy to była jedna uczennic) pielęgniarka opiekująca się starą kobietą, która wydaje się być najniżej na drabinie społecznej (pamietam scenę gdzie ustępuje drogi jednej z uczennic tak jak uczniowie ustępują gościom). Jednak tylko ona ma „przywilej” choć odrobine zemścić się przy obcinaniu paznokci (w tych scenach są tez odwołania do lat drugiej wojny w opowieściach pielęgniarki). Kolejna scena z obróbka mięsa na kuchni, nie jestem 100% pewien ale wydaje mi sie ze jedna z dziewczyn która pózniej odnowiła pracy z mięsem na początku sceny zauważyła w misce i schowała ząb (odwołanie do złotych zębów ofiar obozów). Również kłótnia w tej samej scenie - tak jakby nikt z nich nie chciał pracować z mięsem bo to zbyt duża trauma. Wątek z homoseksualistami i likwidacja kaplicy prawosławnej, wiadomo kogo zazwyczaj oprawcy zsyłali do obozów. Podobnie scena z donosicielką która sama przychodzi do managerki ( naczelniczki) i zaczyna donosić na pozostałych po czym sie załamuje w jednej z następnych scen kiedy managerka ja sprzedaje. Natomiast drobne pieniądze które uczniowie wymieniają miedzy sobą mogą reprezentować drobny handel obozowy.

Wydaje mi sie ze wszyscy żyją iluzja pracy w hotelu i odrzucają rzeczywistość ze znaleźli sie w najstraszniejszym miejscu na ziemi.

Ni jak jednak nie pasuje mi scena z rytuałem do tej interpretacji, może ktoś jeszcze skojarzył podobnie i ma zbliżone przemyślenia?

fikufik

Napiszę tak - cieszę się że ktoś w końcu wziął sobie do serca te słowa Jagody poprzedzające seans. Jestem na świeżo po filmie, jeszcze mi się te wszystkie wątki i elementy nie posklejały ale już widzę na jak wiele sposobów można czytać film. W tym jest jego cała siła.

ocenił(a) film na 7
fikufik

Nie wiem jak to się ma do Twojej interpretacji obozu, ale pierwsze co mi przyszło do głowy po zobaczeniu filmu w związku z tymi 2 ostatnimi scenami (założyłam że bohaterowie umarli w wypadku? więc to co się działo tam mogło być też jakaś forma zaświatów), to to że kiedy ten chlopak który był w środku kręgu chorował, więc może był ostatnią osobą która przeżyła jeszcze wypadek ale w końcu ten rytuał "przeciągnął" go na drugą stronę? Jestem świeżo po obejrzeniu i nie wiem czy to się w ogóle trzyma kupy, ale w sumie też nie wiem czy ten film ma takie jedno dokładne prostolinijne przesłanie

ryuudith

Jeśli chodzi o ostatnią scenę, to mnie jeszcze mega zastanawia ten chłopak w czerwonej bluzie, na którego jest ujęcie pod sam koniec.
Kiedy grupa busem dojechała na miejsce, chłopaka w czerwonej bluzie nie było, zniknął i nikt się tez nie przejął zbytnio szukaniem go, w trakcie filmu w ogóle się nie pojawia. Dopiero na koniec filmu go widzimy....

ocenił(a) film na 1
fikufik

myśle ze jednak dość jednoznaczny. ot, zlepek ujęć kamerą i popisówek młodych aktorów kończących przestarzała szkole filmową. w której szczytem kunsztu aktorskiego to krzyczenie i tarzanie się po podłodze. szukanie głębi to strata czasu.

ocenił(a) film na 7
orwhatever

A jak mają udowodnić kunszt aktorski? Właśnie takie awangardowe kino jest idealnym sprawdzianem dla młodych ludzi. Zagrać smutnego albo wesołego to może wyzwanie dla laika albo początkującego aktora, ale pokazać szaleństwo i rozpacz... To jak z obrazem "Krzyk" Muncha. Przecież jest szpetny jak noc. Namalowany pretensjonalnie (jakieś monochromatyczne bazgroły, rozmazane i umowne kontury). Ale jego geniusz (nie żebym Monument na takie wyżyny wychwalał, to bardzo dobry i solidny film po prostu) tkwi w jego przesłaniu. Nie zwraca się do widza jak do czterolatka: "patrz, to jest Jasiu i Jasiu jest smutny bo ma smutną minkę". "Krzyk" zakłada, że widz poświęci mu czas, wytęży umysł, odwoła się do doświadczenia, wiedzy, skojarzeń... "Krzyk" pokazuje chorobę psychiczną (w nawiązaniu do początku wpisu - to już trudniej zilustrować/zagrać niż zwykły smutek) osiąga to właśnie poprzez te, zdawałoby się, pretensjonalne popisówki... I zabawne, że muszę tłumaczyć to komuś, kto w profilowym ma Dale'a Coopera z najbardziej "hipsterskiego" dzieła "filmowego" w historii :) (w internecie jest analiza i wyjaśnienie Twin peaks która trwa... 2,5 h - sic! - i są tam wyjaśnione tylko niektóre wątki :))

ocenił(a) film na 1
awesta

eeee no dzięki za analizę i wyjaśnienie obrazu muncha, szkoda ze biografię tego artysty czytałam sb w gimnazjum. i nie, nie ma niczego kunsztownego w rzucaniu sie i krzyczeniu, jest to swoiste antyaktorstwo. a nieumiejętne kształcenie młodych aktorów można odkryć po odwiedzinach w kilku polskich teatrach, do czego jednak nie zachęcam - tam również, jak w fatalnym monumencie, aktorzy głównie krzyczą, rozbierają się i rzucają po scenie, a żeby rozbawić publiczność rozwalają scenografie lub klną gorzej od dresów pod blokiem. także spoko, ale krzyk ani filmy lyncha to dzieła pani jagody szelc nie są.

ocenił(a) film na 7
orwhatever

W kwestii teatru to nawet przyznam ci rację, ale nie zganiałbym tego na brak kunsztu czy talentu aktorskiego. Taką mamy obecnie chyba modę, taki "gatunek" się lansuje (z drugiej strony, przez dekady też w teatrach albo wystawiano klasyczną tragedię, albo orano Dziady do bólu... a że nic nowego odkryć się w temacie nie da, więc moze teraz wałkują do znudzenia awangardę aż i ona się przeje?) Z teatru korzysta dziś wąska grupa odbiorców, ale też - nie zwalałbym tego na specyficzny repertuar, a raczej na dostosowanie repertuaru właśnie do tej grupy odbiorców... takie wzajemne poklepywanie się po ramionach... Ale ja znawcą nie jestem, więc to tylko moje luźne spostrzeżenia. Z kolei Monument mi się podobał, bo końcówka przywiodła do konkluzji i wyjaśniła ten awangardowy "bełkot". A "bełkot" też mi się podobał, bo jak z obrazem Muncha, przykuł moją uwagę i kazał się w siebie wgłębić... Ostatnio mam tyle na głowie, że oglądając filmy robię przy okazji inne rzeczy (przeglądam internet, odpisuję na maile). Pamiętam z dialogów piąte przez dziesiąte, ale sens i tak ogarniam, bo wszystkie są robione od sztancy... I tu nagle trafił się film, który musiałem zatrzymać, obejrzeć od początku w pełnym skupieniu... I walczyłem z tym chaosem, chciałem wyłączyć i dać sobie spokój, ale na szczęść końcówka udowodniła, że to całkiem oczywisty motyw, ale zagrany na zupełnie innych akordach i do tego poprzekładany smaczkami (odwołania traum i 7 grzechów głównych i do greckiej mitologii). I znów - gdyby był zagrany "po bożemu" z linijkami tekstu pisanymi jak do reklamy jakiegoś produktu, ze schematycznymi uśmieszkami i teatralnymi minkami to pewnie znudziłby w połowie. Odnośnie przerostu formy nad treścią mógłbym wymienić wiele innych produkcji, Monument akurat się broni.

ocenił(a) film na 6
awesta

Streściłbyś w takim razie, swoją interpretację tego filmu? Wymieniasz różne motywy i odwołania, ale nie łączą one mi się w jedną całość, a ciekawi mnie ten punkt widzenia. Minęło trochę czasu więc już na pewno masz to dobrze ułożone w głowie.

ocenił(a) film na 7
szyna210

SPOILER ALERT - Bohaterowie filmu giną i trafiają do czyśćca lub do przedsionka piekła. Gdy na początku filmu dojeżdżają do hotelu, okazuje się, że nie ma kierowcy i jednego z pasażerów. Pod koniec filmu widzimy tego brakującego pasażera i zapłakanego kierowcę - tutaj wyjaśnia się sens filmu. Nie było ich w scenie przyjazdu, bo przeżyli wypadek. Pobudka praktykantów w busie, jest zarazem ich nieświadomym przebudzeniem po śmierci. Dusza jednego z nich jednak nadal walczy pomiędzy światami. To postać grana przez Wiecławka. W czyśćcu jest chory, bo do końca jeszcze tutaj nie trafił. Pod koniec filmu jest scena ewakuacji hotelu. Światła i syreny to jakby przebłysk ze świata żywych - przyjazd karetek na miejsce wypadku. Następnie chłopak, wraz z nadzorczynią i resztą praktykantów udaje się do piwnicy, gdzie odprawiają rytuał dzikeigo tańca i okrzyków - walkę o jego duszę. Siły chtoniczne wygrywają - chłopak ostatecznie umiera i też trafia w zaświaty. To też wiemy z końcowej sceny, z rozmów policjantów.

- Początkowo najmniej zrozumiałą i "przeintelektualizowaną" sceną była ta z ukraińskim weselem. Ale i ten wątek zostaje wyjaśniony. Jego słowa "ja dla was nie kawaler, ja dla was umarłem" i dalsze słowa pożegnania sugerują, że on też zginął w wypadku. Pod koniec mowa jest o jakimś "ruskim co na ślub jechał z tłumaczem" więc zakładam, że to właśnie brat tego zmarłego Ukraińca. Co prawda na koniec doliczają się tylko 19 ofiar, więc może źle to interpretuję.

- Motywy mitologiczne, to przede wszystkim syzyfowe prace wykonywane przez praktykantów, które też łączą się z religią chrześcijańską. Każdy z bohaterów zmuszony jest zmierzyć się ze swoją traumą. Dwóch homoseksualistów pracuje w pralni - metafora nieczystości, wegetarianka musi przyrządzać mięso (które zresztą zostało ukazane w filmie paskudnie, z jakimiś włosami i paznokciami), 3 dziewczyny zmagały się z problemami z dojrzewaniem i dysfunkcyjnymi rodzinami, inna miała chyba zaburzone relacje rodzinne, stąd praca z tą niemą otyłą staruszką. Jest też napiętnowany grzech pychy - chora ambitnie dziewczyna donosi na pozostałych, ale zostaje za to tylko upokorzona.

Nie pamiętam już wszystkiego, musiałbym sobie film odświeżyć, ale mam nadzieję, że trochę Ci naświetliłem sprawę i pomoże Ci to we własnych interpretacjach.

awesta

Nie, udowodnić aktorstwo powinni odgrywając realne zachowanie realnych ludzi, a nie wydumaną pseudoartystyczną wizję że im bardziej pokrzyczymy, pokrzywimy gęby i przeciągniemy sceny tym większa głębia dzieła

ocenił(a) film na 6
fikufik

Moim zdaniem tu chodzi o szkołę aktorską i to przez co studenci muszą w niej przechodzić. Ponoć wszyscy ci studenci podczas rozmów przed realizacją filmu dzielili się z Jagodą Szelc swoimi lękami i traumami ze szkoły, w której wiadomo jak jest, i z tych emocji powstał Monument. Obraz młodych ludzi, którym każe się, często niewiele wyjaśniając, przekraczać swoje granice, być posłusznym i stale doskonalić, a przy tym pucować stary monolit wysokiej sztuki, który pozostaje dla nich jakiś obcy i odległy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones