W końcówce wzruszy się zapewne każdy, tak takie historie działają, jednak jako całość film ten to spore rozczarowanie - zasugerowałem się wysoką oceną i obejrzałem. Jednak film jest zdecydowanie familijny i powielający schematy. Jeśli ktoś lubi filmy o potędze wyobraźni to polecam "Dużą rybę" czy też "Labirynt fauna", ten ewentualnie można obejrzeć, moja ocena 5/10.
p.s.
Strasznie żenujące piosenki lecą w trakcie filmu, typowa popowa papka dla nastolatków
Zgadzam sie z przedmówcą. Może i jestem juz za stara na takie filmy.... ale dla mnie to było wielkie rozczarowanie. Można było zrobic film genialny, a zrobiono... familijny i poprawny. Wszystko takie ugrzecznione, uproszczone. Do tego film korzysta ze stereotypów. Dowiadujemy się np. że pisarze nie oglądają telewizji bo ogłupia. A główni bohaterowie... dla mnie wypadają nieco infantylnie, szczególnie dziewczynka, bo chłopiec jest OK. Kolejna rzecz, która mi nie pasowała, to "nawrócenie" tej "złej" dziewczyny, tóż to fikcja kompletna. Ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień. Może i jestem przewrażliwiona na tym punkcie, ale po prostu takie coś mnie drażni, ponieważ jeszcze nie tak dawno byłam w wieku głównych bohaterów i zetknęłam się, wierzcie mi, czaami barzo boleśnie z prześladowaniami i wiem, jak to wygląda "od wewnątrz". Podsumowując, zmarnowałam kasę na bilet. A mogłam pójść na "Labirynt Fauna" , który wyświetlali w moim mieście tydzień później...
Bo to jest film familijny z elementami przygody fantasy i dramatu. Powielający schematy ? I co z tego, nie wiem jak inni ale ja bynajmniej nie oczekuje od każdego filmu nowatorstwa i łamanie wszelkich konwencji. W filmie historia jest może i banalna, ale przepięknie opowiedziana - zasługa reżysera i oczywiście aktorów - a film jest przede wszystkim opowieścią. Inflantywni bohaterowie , co za bzdura , pewnie jakby Leslie mówiła slangiem z murzyńskiego getta byłaby bardziej autentyczna. I jeśli chodzi o ścieżkę dzwiękową to jasne że nie powala jak np. ta z "Ostatniego
Mohikanina" (mistrzostwo świata)nie mniej żenadą bym tego nie nazwał - Death Metal z growlem pasowałby tu co najmniej średnio.
Ps: Sam też nie oglądam telewizji (prawie), pisarzem nie jestem tyle że ciekawi mnie w jakich jeszcze filmach pisarze nie oglądali telewizji skoro to taki stereotyp?
Bart. Wypowiem się tylko odnośnie ścieżki dźwiękowej. Otóż jeśli ty w filmie zwróciłeś uwagę jedynie na piosenki (znajdujące się na soundtracku), to nie dziwie się, że masz takie wrażenie, aczkolwiem mnie to nie przeszkadza.
Polecam natomiast promocyjny score do filmu autorstwa Aarona Zigmana. Muzyka zawarta na krążku jest muzyką ilustracyjną, instrumentalną i urzeka swoją magią. Jest jedną z lepszych ścieżek jakie słyszałem, a słyszałem ich kilkaset. Nie jest może nowatorska, ale na pewno zapada w pamięć.
Polecam!
Wprowadziłbym tu pewne rozróżnienie dotyczące muzyki w filmie.
Inaczej rozumiem piosenki (nagrane przez konkretne zespoły, znajdujące się na konkretnej zazwyczaj płycie i pojawiające się w filmie bo podobają się twórcom filmu lub wg. nich w jakimś sensie tam pasują) i ścieżkę dżwiękową (muzykę ilustracyjną, zazwyczaj jednego autora, pojawiającą się przez cały film i specjalnie pod dany film stworzoną).
Nie mam żadnych uwag do scieżki dźwiękowej, tzn. muzyki ilustracyjnej w tym filmie, jest ok, nie zapada w pamięć ale i nie razi. Brakuje jakieoś wyraźnego tematu, który by zapadał w pamięć (jak np. w "Requiem dla snu" czy "28 tygodni później"), aczkolwiek rzadko się zdarzają takie wpadki, by muzyka ilustracyjna była tak charakterystyczna, więc żadne złe słowa nie powinny pod jej adresem w tym wypadku paść.
Natomiast jak usłyszałem piosenki w kilku scenach, to miałem ochotę film wyłączyć. Death metal z growlingiem pasowałby tutaj tak samo jak i one - to zanczy wcale. Właśnie te popowe pioseneczki najlepiej chyba określają głównych adresatów tej produkcji - nastolatków, i to jeszcze tych kończących podstawówkę. Można było spokojnie w ich miejsce wstawić jakiś utwór właśnie ilustracyjny, instrumentalny (chociażby autora całej ścieżki dżwiękowej tego filmu) i od razu lepiej bym ten film ocenił.
Jest to oczywiście kwestia gustu i rozumiem, że niektórzy nie zwracają na coś takiego uwagi, albo wręcz im się takie pioseki podobają, jasna sprawa. Ja jestem akurat mocno uczulony na coś takiego.
Co do pozostałych treści i zagadnień poruszanych w filmie - jest to właśnie niestety kino familijne, rzeczywiście, może w tym wypadku schematyczność fabuły nie jest zarzutem, ale spodziewałem się czegoś z założenia adresowanego do nieco bardziej dojrzałego odbiorcy.