Końcówka, czyli śmieć Leslie oraz cierpienie Jesse'ego bardzo przypomina mi inny film, a mianowicie "Moją Dziewczynę"... Ten film zakończył się podobnie tyle że tragiczna śmierć spotkała nie dziewczynkę, tylko chłopca... Ktoś może pamięta? :)
A tak na marginesie, to oba filmy zapadły mi w pamięć. Nie ma w nich przesłodzenia, które jest tak widoczne w filmach familijnych. I może w obu przypadkach finał był nieco brutalny, ale pokazane zostało samo życie...
Też oglądałam film "My Girl". Świetny! Tylko tamten był trochę bardziej wzruszający ze względu na to, że po śmierci chłopca akcja toczyła się dalej. Ja płakałam jak dziecko, kiedy była scena z pogrzebem chłopca. A ty? :)
Cały film bardzo fajny ale samo zakonczenie po czyli moment smierci Leslie był troche smutny i zaskakujacy .Ale opisuje realia otaczajacego nas swiata ze niejest idealny ale mozna stwozyc azyl
Dziś oglądnąłem "Moją dziewczynę" fajny choć nie urzekł mnie tka jak "Most do Terbathii" Może dlatego ze za mało było uczuć miedzy Thomasem i Vadą. Jednak w "Moście do Terabithii" skupiono się tylko i wyłącznie na uczuciu pomiędzy Lesie i Jessem jak w żadnym innym filmie i to było najlepsze co mogło być zrobione:).
Historie musiały się różnić, bo akcja toczyła się w innych czasach. W "Mojej dziewczynie" były to wczesne lata 70-te. Uważam, że w obu filmach była pokazana prawdziwa przyjaźń. Tyle że trochę się te przyjaźnie różniły. Vada traktowała Thomasa trochę jak młodszego brata i chociaż byli w tym samym wieku, uważała się za dojrzalszą i mądrzejszą, co jak było widać nie było do końca prawdą. Często zachowywała się infantylnie i raniła najbliższe jej osoby, a najbardziej swojego najlepszego przyjaciela. Mimo to był powiernikiem jej największych sekretów; myślę że nawet ojciec Vady nie wiedział o niej tyle ile wiedział Thomas. No i moment w którym Vada dowiaduje się o jego śmierci i sam pogrzeb. Ilekroć oglądam zawsze doprowadza mnie do łez. Sama Vada mówi że nawet nie zdążyła mu powiedzieć ile dla niej znaczy, że jest jej najlepszym przyjacielem. Jesse i Leslie to trochę inna historia. Oboje stali się wyrzutkami w szkole, nie mieli przyjaciół, oboje patrzyli na świat w ten inny specyficzny sposób. Jesse uciekał w rysowanie, Leslie w wyobraźnię... Oboje mieli swój mały świat i trzymali się razem. Byli dla siebie bratnimi duszami, nie tylko podczas zabaw w tym ich małym świecie Terabithi, ale także wspierali się w swoich szkolnych, domowych problemach... Chociaż słabo się znali mogli sobie powiedzieć wszystko. Ja chciałam zwrócić uwagę na samo cierpienie głównych bohaterów po śmierci swoich najbliższych przyjaciół. Oba filmy pokazują jak kruche jest ludzkie życie i nie wiadomo na kogo przyjdzie kolej, czy to dziecko czy dorosły. I że dzieci potrafią odczuć śmierć bliskiej osoby dużo bardziej niż starsi. Moim zdaniem oba filmy zasługują na uwagę...
Co racja to racja... dobrze to ujęłaś Chociaż rozpacza Vady jest lekko niezrozumiała wobec takiego a nie innego ukazania przyjaźni między Thomasem a nią. nie było widać aż takiej bliskości. "W Moście do Terabithii" mimo iż może nie ma bezpośredniego okazywania sobie uczuć miedzy Leslie i Jessiem to jednak aż czuć na własnej skórze tę wieź miedzy nimi, to niesamowite braterstwo dusz. Mnie bardziej wzruszyła śmierć Leslie, może dlatego ze kompletnie się tego nie spodziewałem ,a o tym ze Thomas umrze wiedziałem...
Myślę że odbiór obu filmów to sprawa indywidualna każdego z nas. Może z tą śmiercią Thomasa było też tak, że dla Vady, poza ojcem który nie potrafił się z nią porozumieć i schorowaną babcią, do której już nie docierało nic co się wokół niej działo, ten jej przyjaciel Thomas był jedyną osobą do której mogła się zwrócić, z którą mogła porozmawiać i fakt że utraciła tego jedynego powiernika, sprawiło że jej cierpienie było jeszcze większe. Co do Jesse'a i Leslie wiadomo jak to było. Stali się bliskimi przyjaciółmi i cierpienie chłopca po śmierci przyjaciółki było bardziej widoczne. Przy "Mojej dziewczynie" trzeba jednak dużo rzeczy przemyśleć. Ja też z początku nie rozumiałam tego filmu, jednak oglądając go kolejny i kolejny raz, powoli zaczynało mi się wszystko rozjaśniać. A co do tego czyja śmierć bardziej mnie poruszyła, to chyba obie... Nie jest to tak strasznie przerysowane tylko naturalne. Takie historie mogłyby się zdarzyć naprawdę, co powoduje że jeszcze bardziej nas poruszają...
Oczywiście każdy odbiera po swojemu i tu nie am co dyskutować. Cóz nie ejstem pewny czy chcę w najbliższym czasie p oraz drugi oglądnąć Moją dziewczynę (Tak samo jak się boję drugi raz oglądnąć "Most do Terabthii" żeby sobie nie zepsuć wrażeń z pierwszego obejrzenia filmu - bo przy kolejnym oglądnięciu filmu na ogół widzę to czego nie widziałem za pierwszym razem i nie zawsze jest to na korzyść tego filmu) bo choć film mi się podobał to nie odnalazłem w niej tej głębi, sam nie wiem dlaczego.
Jak już powiedziałam to jest rzecz indywidualna i szanuję to :) Fajnie że są jeszcze wartościowe filmy po które dzieci mogą sięgnąć, nie tylko tą sieczkę którą serwuje dzisiejsza telewizja(chociaż bywają wyjątki). Przykład: serialiki Disney Channel, które w większości robią dzieciakom wodę z mózgu... To nie jest ten sam Disney co kiedyś... :(
Masz absolutną rację choć.. nie jestem pewny czy to na pewno film dla dzieci. Ja bym dał ograniczenie wiekowe od lat 12...
"Most do Terabithi" i "Moją dziewczynę" oglądałam po raz pierwszy w telewizji. Ten pierwszy chyba nie ma żadnego ograniczenia wiekowego, albo ma oznacznik że jest od lat 7, natomiast drugi z filmów miał zawsze oznacznik od 12 lat, a wcześniej za pozwoleniem rodziców... Ja chyba też bym oba te filmy dała od lat 12 bo jak się jest młodszym to się ich nie docenia tak jak się powinno... Słyszałam wiele opinii od młodszych dzieci, że te filmy są dla nich nudne. No ale cóż... To jest normalne... Trzeba do wielu filmów po prostu dojrzeć... :)