//W treści możliwy SPOILER!//
Dosłownie dziesięć minut temu skończyłem czytać "Most do Terabithii". Cóż mogę powiedzieć - chyba tylko tyle, że tak jak na filmie udało mi się płacz zdusić w sobie, tak czytając tę fantastyczną powieść wytrzymać mi się nie udało. Może jest to właśnie skutkiem jakoby "skumulowania" się emocji filmowych razem z książkowymi? No i pach! Chop, a wilży oczy! Ale nieważne. Co jest ważne. Ważne otóż jest to, iż w tym szczególnym wypadku i film i pierwowzór książkowy to w zasadzie ta sama Terabithia. I radujmy się z powodu tego. Dzięki Katherine Paterson ludzie mają możliwość przeżycia jednej z najwspanialszych historii jaka na naszym pięknym świecie powstała. Bez przesady - "Most do Terabithii" to Dzieło szczególne. I książka i film. Ta opowieść otwiera ludzi na na coś nowego... W literaturze może i spotykanego, ale w kinie? Czy powstał kiedyś film, który w tak subtelny sposób dotkną takiej trudnej kwestii jaką jest wyobraźnia dziecka? Ośmielę się tu stwierdzić, że "Most do Terabithii" to Wybitne Dzieło.
"Najpierw sprawiła, że zostawił dawnego siebie i przeszedł do jej świata, a potem - nim się w nim na dobre zadomowił, lecz zbyt późno, by mógł się wycofać - zostawiła go samego, jak astronautę błądzącego po Księżycu. Samego."
//Koniec treści z możliwym SPOILEREM//
Dobranoc.
Książki jeszcze nie czytałem,ale wiem,że film to ABSOLUTNE ARCYDZIEŁO,zostawiające daleko w tyle takie tytuły jak "Harry Potter","Opowieści z Narnii"czy "Złoty kompas" razem wzięte.
"Most do Terabithii" to film tak wzruszający,że bałem się za drugim razem obejrzec go w obecności mamy,bo nie chciałem,żeby zobaczyła jak płaczę.
Chopy też czasem płaczą! Wstydzić się nie ma czego! A co do książki - ma ona jedną wadę i zaletę w jednym. Mianowicie jest ona tak krótka, że po niespełna 3h czytelnik zamyka ostatnią stronę. Minus, gdyż wolałbym dłużej się w Terabithii zatopić, a plus - można jednak dzięki temu książkę tą czytać codziennie xD Jednego dnia oglądamy film, drugiego czytamy książkę... film, książka, film, książka i tak w kółko. ;D
Pozdrawiam.
Muszę się w końcu zabrac za książkę.Jeśli jest chociaż w połowie tak dobra,jak film,to czekają mnie kolejne łzy.
Po obejrzeniu zwiastunu bardzo chciałem obejrzeć ten film, gdyż lubię baśnie w stylu "Opowieści z Narnii". "Most do Terabithii" okazał się zupełną odwrotnością tego, czego spodziewałem się zobaczyć. Mimo to nie byłem rozczarowany. Piękny i wzruszający film. Ledwo powstrzymałem się od płaczu. Jedyny minus za to, że był taki krótki - 9/10
A ja ksiazki nie czytalam i wlasciwie nie wiem czy powinnam. Przy filmie plakalam, ale przy ksiazce zaryczalabym sie na smierc ;( Strasznie smutny film ;(
Tak, film jest smutny, ale jednocześnie wspaniały. Nic dodac, nic ując.
Co do książki, to zamierzam ją wkrótce przeczytac, z tego co wiem, podobno jest piękna - jeśli chociaż w 20 procentach tak piękna, jak film, to warto. O tak.
Również muszę zabrać się za książkę. Film naprawdę WSPANIAŁY... I bardzo się cieszę, że obejrzałam to ARCYDZIEŁO i mogę je oglądać :'-).
Płakałem jak dziecko... Film naprawdę niesamowity. Jest dowodem na to, że z pozoru prosty scenariusz może być znacznie lepszy niż najbardziej zawiłe opowieści. Przypominają mi się bajki z dzieciństwa, te z morałami :) Skoro książka jest równie dobra to z pewnością po nią sięgnę.
Tak, film jest poruszający do głębi, o czym już wiele razy wspominałem na tym forum. Twórcy w dziewięćdziesięciu minutach seansu zawarli więcej emocji, niż jest ich w nie jednym trzygodzinnym dramacie. "Most..." jest tak piękny, że aż wstrząsający.
Pozdrawiam
"Most do Terabithii" mial byc kolejnym filmem na chwile, lecz gdy go obejrzalem, to juz wiem, ze nie raz do niego wroce, kiedy bede chcial sie cofnac w czasie do lat mojego tak szybko minionego dziecinstwa, tak niewielu doroslych rozumie swiat dziecka, jakze czesto nie zdaja sobie sprawy, jak delikatna i krucha jest psychika tej malej istoty, ktora tak latwo zranic, a przeciez te nasze dzieci, to najcenniejszy skarb..., bo zrodzony z nas samych.
Tytulowy most jest przepustka do swiata w ktory filmowi bohaterzy uciekaja przed smiechem, szyderstwem, brakiem zrozumienia i milosci.
Z kazda chwila spedzona we dwoje, swiat ten staje sie spojniejszy, solidniejszy i piekniejszy, a wszystko co zle, zostaje po drugiej stronie mostu.
Jakie jest przeslanie tego filmu, czy to film o dzieciecych marzeniach?, mysle, ze najwazniejsze w tym filmie jest to, dlaczego te marzenia powstaja, dlaczego dzieci uciekaja w swiat fantazji.
Osia filmu jest przyjazn malego chlopca i dziewczynki, ktora przeradza sie w glebsze uczucie, oboje wyalienowani, odrzucani przez szkolna spolecznosc szybko odnajduja sie w sobie.
Farmerska, wielodzietna rodzina, to szara rzeczywistosc otaczajaca mlodego Jessiego, mimo trudnosci jakie sprawia brak pieniedzy, nie brakuje tam ciepla ani troski, a ojciec rodziny jest czulym, odpowiedzialnym czlowiekiem-w tej roli wielce wiarygodny Robert Patric, ktory zmeczony, przygarbiony, stale w roboczym kombinezonie, porusza serca.
Jednak zycie tytulowego bohatera dalekie jest od idealu, z racji plci i wieku musi pomagac ojcu starannie wypelniajac swoje codzienne obowiazki, chodzic w obuwiu po starszych siostrach i znosic szkolne upokorzenia rowiesnikow, w domu tez nie jest traktowany z nalezyta mu uwaga, stopniowo zamykajac sie w sobie.
Pewnego dnia w szkole poznaje dziewczyne, ktora choc znacznie lepiej sytulowana, ma takie same problemy z otoczeniem co on, od tej chwili zawiazuje sie miedzy nimi ciepla nic porozumienia, dajac poczatek tej cudownej historii.
Mozna by wiele pisac o tym filmie, o scenie malowania domu, gdzie Jessie smutnym wzrokiem patrzy na szczescie jej gospodarzy, o samotnych chwilach jakie przezywa, o prezencie od jego szczerej przyjaciolki, o rozterkach finansowych jego rodzicow, o radosciach, ze ktos go wrescie rozumie, mozna...,ale lepiej zrobicie, jesli sami go obejrzycie, bo slowa nie opisza tego w pelni.
Niejeden z was byc moze znajdzie w tej smutnej i tragicznej historii, odniesienia do wlasnego zycia, bo to film o zyciu, jakie jest wokol nas. Wejdzcie z Jessim i jego przyjaciolką przez magiczny most do basniowej krainy Terabathii...
myśle że poprawić błędy i nadawałoby sie na recenzję. choć jestem już w liceum to też mam taką swoją Terabithię :)
Moze i sa bledy, ale spojrz na godzine, kiedy to pisalem:), nie mialem w planie pisac recenzji, jakos tak wyszlo, ze glowny watek mojego postu gdzies w te noc mi umknal, a pojawil sie ogolny opis filmu, niemniej film jest wyjatkowy, choc dla mnie wazniejsza byla rzeczywistosc w ktorej Jessie zyl, niz jego basniowy swiat, ona mnie poruszala najbardziej, wogole bieda nigdy nie krzyczy, zawsze jest cicha i gdzies tam schowana, farmerskie zycie 7 osobowej rodziny, ojciec tyrajacy na 2 zmiany, niemoznosc spelnienia marzen swych bliskich, to jest niezmiernie przejmujace i ta dziewczynka-ofiarujaca w prezencie zestaw malarski, jakze to byl piekny gest wobec Jessiego, ktory nie mogl sie odwzajemnic, ale zyskal tez znacznie wiecej-jej serce.
Mysle, ze w naszym swiecie duzo zyje takich malych Jessich, wysmiewanych, lekcewazonych, niekochanych, sam pamietam docinki kolegow w szkole podstawowej, pamietam marzenia, ktorych rodzice nie mogli spelnic, to bolalo i to bardzo, niestety nie spotkalem wtedy na swojej drodze jasnowlosego "aniolka", ktory by mnie wprowadzil do takiej mojej polskiej Terabithii, niemniej zycze tego innym, azeby ich spotkalo to szczescie...