W podstawówce jedną z moich ulubionych książek była właśnie ta, o tytule "Most do Terabithii", dlatego też miałam pewne obawy przed oglądnięciem filmu. Okazało się, że czekało mnie miłe zaskoczenie. Film ujmujący, przedstawiał niemalże ściśle to, co było zawarte w powieści Katherine Paterson. O ile pamięć mnie nie myli, książka zawierała więcej szczegółów o przeżyciach i przemyśleniach chłopca, szczególnie tych po śmierci swojej przyjaciółki. W pełni jednak rozumiem, że treść filmu została nieznacznie zmodyfikowana względem książki, gdyż mamy do czynienia z gatunkiem familijnym. Nie można więc zapominać o tym, że film ten jest kierowany w szczególności do widzów najmłodszych. Jest w nim wiele urozmaiceń i dodatków, jednak one jedynie wzbogacają treść książki.
Z pełną satysfakcją zrodzoną dzięki tej produkcji, mogę dodać, iż mam nadzieję na więcej filmów opiewających powieści dziecięce.