Przed momentem wróciłam z kina, więc jestem jakby na świeżo.
No niestety, jak w temacie, film przeznaczony tylko i wyłącznie dla fanów Burtona. Jeżeli
ktoś nie wcześniej nie miał styczności z jego twórczością, wyjdzie z sali bardzo
niezadowolony - najzwyczajniej w świecie nie zrozumie uroku "Mrocznych Cieni". Jeśli
chodzi o moją osobistą opinię - REWELACYJNY. Trzyma poziom, niezastąpiona obsada
aktorska, oryginalna fabuła i jak najbardziej trafne elementy humoru.
Uwaga, w dalszej części mogą wystąpić spoilery.
W filmie nie było absolutnie żadnej sztuczności! Momenty ostatecznej bitwy oraz
"rozpadanie się" Angie to jakże dopracowane efekty specjalne, moi drodzy. To po
pierwsze. Po drugie, moja ulubiona postać - pani psycholog Hoffman, grana przez H. B.
Carter. Perfekcyjna postać, wyjątkowo udane sceny. Szczególnie jej pierwsze spotkanie z
B. Collinsem. Sceny, które najbardziej przypadły mi do gustu? Przede wszystkim,
ukrywanie zwłok pani doktor na dnie oceanu. Na drugiej pozycji bezwarunkowo -
poznawanie "nowego" wieku przez Barnabasa, zaś na miejscu trzecim retrospekcja
śmierci rodziców Collinsa, zaraz na początku filmu.
Podsumowując, jak dla mnie kolejny film Tima Burtona można zaliczyć do klasyki.
Gratuluję geniuszu i polecam wszystkim.