Sam film może i średni, ale podobało mi się to, że Burton ukazał w tym filmie do czego może doprowadzić tak zwana chora miłość. Chora, bo miłośc Angeliki nie była zwyczajna. Jej miłość była na zasadzie "skoro nie chcesz być ze mną, nie będziesz z żadną inną". Niby go tak strasznie kochała, ale chciała, żeby cierpiał, żeby cała jego rodzina cierpiała. A przecież tak naprawdę to jeśli ktoś kogoś kocha, to chce by ta druga osoba była szczęśliwa. Tak więc miłość Angeliki normalna nie była, tylko tak obsesyjna, że była ona gotowa zrobić wszystko by zdobyć Barnabasa, nawet zabijać, nawet ranić tych których on kochał. Burton pokazał jak jedna osoba, ślepo zakochana jest w stanie zniszczyć całą rodzinę, jej dom, firmę itp. W codziennym życiu też są takie przypadki, są ludzie tak chorobliwie zazdrośni, że zamiast dawać ukochanemu szczęście, sprawiają, że cierpi. Burton pokazał jakim destrukcyjnym uczuciem jest szaleńcza miłość.
banał jak na Tego Reżysera i ogólna zbedna nadinterpretacja/dorabianie ideologii
Dokładnie, zgadzam się.
Jeśli szukac jakiegokolwiek przesłania/morału to nie w takich tytułach. Film refleksji wręcz niemożliwy.
to nie jest nadinterpretacja. Taka jej miłość była i bardzo łatwo to zauważyć, nie trzeba się wcale w film zagłębiać.
a mi się też wydaję, że z wiekiem każdy wielki artysta robi się taki łagodniejszy, mniej staranny, ucieka ta iskra życia, tak żywa i charakterystyczna "za młodu" co rozpala ich twórczość - również tu zwróciłam uwagę że mniej starego Burtona a więcej refleksji nad życiem, nie uważam by była to nadinterpretacja:)