Pierwsze 8 minut filmu było świetne, niestety potem fabuła zaczęła nieco podupadać. Zdążyłam już przyzwyczaić się do osobliwego reżyserowania Burtona i uwielbiam jego produkcje za oryginalność, ale muszę stwierdzić, że Dark Shadows nie jest jego najlepszym filmem. Sleepy Hollow był o wiele ciekawszy. Nigdy nie zapomnę tego mrocznego klimatu, który był doskonałą oprawą tamtego filmu i właśnie tego najbardziej mi brakowało w Dark Shadows. Po przesunięciu akcji o 200 lat czar prysł i została tylko komedia przesycona jak zawsze niezapomnianą burtonowską ironią. Perfekcyjnie dobrane teksty nie wystarczą aby film zapadł w pamięć na długie lata. Johnny Depp robił co mógł, ale za całą oprawę filmu nie będzie świecił bo od tego jest reżyser.
Najbardziej zawiodłam się na scenie, w której wiedźma zostaje pokonana. Można było przedstawić to bardziej przekonująco i dramatycznie, a nie tak po prostu jak za dotknięciem magicznej różczki. Skoro tak planowano załatwić sprawę, to lepiej było skończyć z jędzą już w połowie filmu. Po co czekać z tym do końca jeśli mamy tak potężne duchy fruwające sobie po domu i czekające na życzenia;P Eh, trochę mnie to zażenowało;/
Oprócz tych cudownych pierwszych kilku minut przyznaję, że zakończenie było równie dobre. Idealne zdjęcie klątwy:) A przy latających igraszkach Barnabasa z Ange miałam świetny ubaw;D
Reasumując, wystawiam ocenę 7/10 (choć jest ona trochę naciągana;). Najlepsze w filmie są oryginalne teksty. Gorzej z fabułą ale nie zmienia to faktu, że wybierając Dark Shadows możecie liczyć na zabawny seans;P
Wyczerpałaś temat do końca, nic dodać nic ująć. Końcowa scena właśnie była na odwal zrobiona, a szkoda. Przypomina mi się aż ta kiczowata scena z filmu "Maczeta" kiedy główny przeciwnik, którego grał Seagal popełnia harakiri, bo film był tak słaby, że już nie chciał dalej w nim grać.