Normalnie dałbym temu filmowi 7/10, ale Victoria/Josette mnie zauroczyła i dam 9/10. ;)
Depp, Bonham Carter, Green i Pfeiffer, nie zapominając o młodej Moretz też nieźle zagrali. Także spoko.
Można. O ile Eva Green była genialna, o tyle Depp jak zwykle, a potencjału pozostałych w ogóle nie wykorzystano.
Daj spokój. Depp wykrzesał z postaci tyle, ile było można, sprostał zadaniu. Więcej temu charakterowi nie było trzeba. Helena też się dobrze spisała. Może mogła pokazać więcej, ale w rolę doktorki wcieliła się doskonale. I Michelle Pfeiffer? Proszę Cię. Zagrała, jak powinna - z początku twarda i postawna, później dobra matka i sentymentalna kobieta...
Do momentu ze spaleniem fabryki Collinsów i akcji z policją, wszystko było okej.
Niestety cała końcówka pozostawia wiele do życzenia.
Depp był jak zwykle sobą, te same miny i głos, czyli przeciętnie. Helena miała zbyt mała rolę i zbyt mało znaczącą dla fabuły, żeby coś więcej o niej powiedzieć. A Pfeiffer była poniżej oczekiwań. Jest świetną aktorką, ale tu zagrała jakby była zmęczona i chciała jak najszybciej opuścić plan filmowy (i nie mam tu na myśli postaci Elizabeth, tylko samą Pfeiffer).