Niemalże każdy psioczył na ten film, nawet ja - znana jest moja niechęć wobec Deppa. Muszę zawieść tych wszystkich maruderów. To jest to, co kocham. Makabryczny błysk, mroczny kicz. Z przymrużeniem oka, zabawny, sprośny chwilami, niczym krwisty stek. I oczywiście prze-okrutnie plastyczny, szalenie przestylizowany. Horror Camp! No i gra aktorów. Laury dla Heleny Bonham Carter - pyszna psycholożka/alkoholiczka. Kocham każdą sekundę Evy Green. Michelle Pfeiffer niczym wino. Depp - on tu jest nawet dobry. Scenariusz oczywisty, nic tu nie zaskakuje - ale czym jest to wszystko wobec uczty dla oczu. Ja tam lubię takie małe mroczne cienie...