że filmy Burtona są "nie dla idiotów", którzy na co dzień oglądają tylko horrory i komedie...
do jego filmów trzeba podchodzić z duża rezerwą, trzeba wiedzieć że to człowiek który ma
swój nieodzowny styl. Jeśli ktoś nie oglądał, Edwarda Nożycorękiego, Soku z żuka czy
Miasteczka Halloween to nawet nie ma tutaj czego szukać.
Tym bardziej że w Mrocznych cieniach mamy to co Tim'owi wychodzi najbardziej, mix
stylów, pastisz wszystkiego, genialna muzyka, scenografia jest zarysowana równie mocno i
charakterystyczna jak wszyscy bohaterowie... a aktorzy grają świetnie. W sumie
charakterystyka postaci to taki hołd Burtona dla własnej twórczości i wykreowanych
wcześniej bohaterów. Można powiedzieć że w Mrocznych cieniach grali bohaterowie z jego
innych filmów. Bella Heathcote czyli Victoria to wypisz wymaluj Winona Ryder i jej Lydia z
Soku z żuka. To jest właśnie piękne w tym filmie. Mnogość motywów... przeskakiwanie od
dramatu przez romans, komedia, horror... ktoś chwyta nas za serce żeby po chwili nas
przestraszyć bądź rozbawić. Nie każdemu to może się spodobać ale jak ktoś się nie zna
na tym co ogląda, nie zna Burtona a chce obejrzeć jakiś jednolity gatunek filmowy to lepiej
żeby rocznych cieni nawet nie próbował włączać.
Jest moment w który Burton chyba nazbyt się rozpędza i potyka o byle przeszkode, nie
które wątki są przesadzone ale nie są w stanie zniszczyć całokształtu. Każdy zrozumie o
co mi chodzi w ostatnim zdaniu jak już obejrzy film.
Świetny komediowy horror,zrealizowany na podstawie serialu telewizyjnego "Dark Shadows"z lat 1966-1971,jak dla mnie 113 minut dobrej zabawy ,rewelacyjna obsada.Coś wspaniałego,czekałam od dawna ,aż Tim Burton wreszcie zrobi kolejny film ,o tak specyficznej atmosferze,Ubaw po pachy :D.
No i jeszcze bo zapomniałam dodać ,wspaniały utworek The Moody Blues-Nights In White Satin .Kiedy go słyszę, mam ciarki na całym ciele.Klimacik, że ho ho
Cóż, oglądałem BARDZO dużo filmów Burtona i prawdę powiedziawszy, można nazwać mnie fanem tego reżysera. Jednakże, ten film mnie zawiódł i wydawał mi się rozlazły - miał jakieś dziwne tempo, które w jakiś sposób mi nie przypasowało. Ponadto, kilka tekstów było w scenariuszu nie wiem za co, na co i po co i nie pasowało mi do Burtona, a kompletnie zabiło mnie: "grrr... I'm a werewolf" (czy jakoś równie tandetnie). Cóż, film nie był zły, ale był jednym z najsłabszych filmów Burtona jakie oglądałem.
Hmm widzialem wszsytkie filmu Burtona (choc nie wszystkie ocenilem na FW) i z Twojego postu wysnuwam 2 wnioski: 1) Albo naprawde Ci sie podobal i musimy sie zgodzic, ze sie nie zgadzamy, albo przekonujesz sie na sile przez sentym,ent do rezysera 2) Mysle, ze nadinterpretujesz troche, jest pare nawiazan, ale razczej do serialu i lat 60 a nie do tworczosci. Zpelnie nie zgadzam sie z ta Winona-jej postac byla naprawde dobrze napisana, Victoria podonnie jak wiekszosc postaci tego filmu jest dosc plaska. Tak jak niektorzy pisali, fabula wlecze sie strasznie, niewiadomo w ktorym kierunku i wsyzstko to jet jakos malo wyraziste. Ale fakt, warto zobaczyc, bo klimat ma taki jak dawne filmy Burtone, stylistycznie jest bez zarzutu i ten feel seriali z lat 60 zachowal :) Niemniej jednak nie moge z czystym sumieniem napisac, ze jest to dobry film, bo tego rezysera stac na duzo wiecej.