W moim odczuciu ten film jest parodią niemal wszystkich współczesnych filmów o
wampirach. Sam kostium Deppa przywodził mi na myśl hrabiego Draculę. Jego hipnoza
jest porównywalna z rzucaniem uroków przez braci Salvatore. Ponad to scena "łóżkowa"
głównego bohatera z wiedźmą Angie jest, jak dla mnie, łudząco podobna do sceny łóżkowej
Belli i Edwarda w pierwszej części "Przed świtem".
Rzuciły mi się jeszcze nawiązania do całej serii "Piratów". Po pierwsze sposób, w jaki żona
Barnabasza Collinsa spadała z Wdowiego Wzgórza, przypomniał mi scenę w pierwszej
części "Piratów", kiedy Elizabeth spada do morza. Tak samo scena, w której Angie wyciąga
swoje bijące serce. Czyż nie wyglądało to jak serce Davy'ego Jonesa? Czekałam tylko na
słowa: "Zawsze należało do ciebie" ;)
To tyle jeżeli chodzi o moje rozważania na temat "Mrocznych cieni". Czekam na Wasze
opinie ;)
Uważam, że masz rację i szkoda, że nie wszyscy tak to widzą. Jeśli chodzi o Piratów, to jeszcze sam początek (te ciemne statki) mi ich przypominał, a w momencie, kiedy przez drewno przebiegało pęknięcie, moja koleżanka zauważyła "O! Epoka lodowcowa!" ;)
Skoro mowa o skojarzeniach to ostatnia 'bitwa' w domu rodem z Gwiezdnego pyłu jak dla mnie ;) Nie mam pojęcia czy był to celowy zabieg; może to moja nadinterpretacja :>
ludzie odbierają ten film jako KOLEJNY o wampirach... a tu jest istna parodia współczesnego kina! wampirów, wilków i całej fantastyki... bardzo dobrze się bawiłam na nim. lekki i przyjemny :)