„Dark shadows” to film bardzo dobry. Bałem się, że w zalewie popłuczyn o wampirach i ten obraz będzie kolejną maszynką do zarabiania pieniędzy. Na moje szczęście myliłem się. Duet Burton Depp jak zwykle nie zawodzi. Mroczny, lekko psychodeliczny klimat wprost ścieka z ekranu.
Wielokrotnie chwalone już monologi, czy kwestie Barnabasa Collinsa i ode mnie doczekają się kilku miłych słów. Nie będę tu sypał przykładami - dość powiedzieć, że styl wypowiedzi burżuja sprzed kilku wieków jest poddany groteskowemu przejaskrawieniu, co przy zestawieniu z liberalnym podejściem do życia rodziny podupadłych przedsiębiorców początku lat 70-tych XX wieku daje efekt wprost piorunujący.
Drugim, najmocniejszym punktem filmu jest postać Angelique Bouchard – głównego szwarccharakteru. Przemilczę, że grająca ją Eva Green jest bardzo przyjemna dla męskiego oka – dość powiedzieć, że takiego pomysłu na śmierć „tego złego” jeszcze w kinie nie widziałem. Zawistna czarownica jest niezaprzeczalnie najbardziej intrygującą personą na ekranie.
Z przyjemnością wspominam również dr Hoffman. Julia jest wiecznie pijana, bądź naćpana. Kto wie, może jej nazwisko to aluzja do wynalazcy LSD? Julia w pełni oddaje odjechany klimat lat 70-tych: wolna miłość, narkotyki, alkohol.
Podsumowując zalety: klimat, klimat, dialogi, kostiumy, scenografia, ta trójka bohaterów pozwalają z pieniędzy przeznaczonych na bilet uczynić wysokooprocentowaną inwestycję w poprawę humoru. Wada jest chyba tylko jedna: przewidywalność fabuły. Wszystko było do bólu przewidywalne (choć wyjątkiem potwierdzającym regułę była już wspomniana przeze mnie śmierć Bouchard). Mimo tego ewidentnego minusa obraz broni się wyśmienicie. Wreszcie porządny film o wampirach! Polecam i daję mocne 8.
mój jedyny ból na tym filmie to to, że nie mogłem wyłączyć myślenia na tak banalnym filmie i np, mija 200 lat a to samo drzewo rośnie na zboczu, albo chyba to była drewniana trumna a przez 200 lat została nienaruszona, no i nie jaram się tak tą śmiercią na koniec, były już takie jestem prawie pewien chociaż przykładu nie odnajdę w głowie teraz.
No i scena na koniec były takie... no nie wiem nie przekonały mnie te ich walki.
Wymianiam te wady bo chociaż nie podzielam opinii że to mocne 8, to zalety wymieniłeś :P
wreszcie dobry film z wampirami ? a Wywiad z wampirem, BS's Dracula, Underworld ? po prostu innego sortu, ale równie mocny, aczkolwiek moim zdaniem Wywiadu z wampirem nic nie przebija :)
aha, mi np. nie podszedł motyw z dziewczynką-wilkołakiem i jak się... hm.. grzmocili z czarownicą bo inaczej tego nie można nazwać :)
@espe2h,
Sama walka też mnie ani grzała, ani nie ziębiła. Pozwoliłem sobie nawet skonstatować w myślach, że "cóż, takie są, widać, wymogi dzisiejszego kina".
@_mjkl
"Wywiad z wampirem, BS's Dracula, Underworld" - to wszystko klasyka do tego stopnia, że dwa z trzech wymienionych przez Ciebie tytułów to filmy z ubiegłego wieku. Nie da się im odmówić doskonałej klasy, ale ileż razy można oglądać wciąż to samo. Postać wampira od zawsze nosiła w sobie niesamowity potencjał fabularny, który jednak bezpowrotnie utonął w "Twilight", czy "True Blood". Wampir, jako typowy bohater romantyczny na naszych oczach przeistoczył się w zniewieściałego lalusia. Pamiętaj, że w żadnym wypadku nie jestem piewcą produkcji spod znaku np. "From dusk till down", bo tu znowu mamy do czynienia z właściwie bezmózgimi brzydalami w IMHO kiepskiej komedii. Przyznam szczerze, że marzy mi się jakaś porządna ekranizacja "Wampira: Maskarady" - tam mniej więcej był zachowany złoty środek między romantycznym kochankiem a nieokiełznaną bestią.
Jeżeli chodzi o wilkołaka, to chyba tylko ja dostrzegłem perskie oko reżysera do widzów. Skoro w każdym filmie o wąpierzach muszą być wilkołki, niechże i tutaj tak będzie (mimo, że zmiennokształtna postać jest w tym obrazie całkowicie zbędna) - śmieje się Tim Burton. Cóż, nie wszyscy załapali żart.
"Grzmocenie", jak to ładnie raczyłeś określić to jedna z lepszych scen w filmie. De gustibus non est disputandum.
Zmierzchów nie oglądałem, nie dotrwałem oglądać pierwszej części, wszyscy się rozpisują jaka to ona nie była... a ona była po porstu nudna. Moim zdaniem motyw takiego zniewieściałego wampira spokojnie by przeszedł, gdyby trochę bardziej się postarali fabularnie - ale nei oglądałem do końca to nie oceniałem. Nie wiem skąd ten FDTD wyciągnąłeś :)
Żarcik żarcikiem... A słyszałeś taką anegdotkę, że pewien recenzent-dziennikarz rozpływał się nad metaforycznością filmu pewnego reżysera w wywiadzie z nim a ten mu odpowiedział, że sam by o tym nie pomyślał i że dobrze wiedzieć ? :P (sens zachowany, dawno czytałem o tym, reżyser był polski).
Co do "ileż razy można oglądać to samo", ja np. Park Jurajski oglądałem grubo ponad 50 razy za dzieciaka :) VHS szedł w pył, a za każdym razem brałem go z wypożyczalni. Taki mały psycho-motyw :)