Trzy razy? A potem... zmartwychwstaje?
Jeden z więźniów więxienia-piekla krzyczy nawet coś jakby... "mesaja" ("messiah"?)
Trochę mnie te aluzje drażnią i uważam je za niepotrzebne, niemal robotę Nolana oceniam bardzo wysoko.
Wprawdzie talent Bale'a oscyluje gdzieś w rejonach zajmowanych przez Charlesa Bronsona (tego co zawsze ściskał tylko pięści i mięśnie szczęk i wystarczało mu to do zrobienia kariery "aktorskiej":):):)), ale jakoś poradził on sobie z rozbudowaną (jak na film o postaci komiksowej) psychologią bohatera.
Reszta obsady tez radzi sobie świetnie, ja jednak chciałbym zwrócić Waszą uwagę na Michaela Caine'a, który (co mnie nie dziwi, bo to kawał aktora) przekroczył schemat i pokazał znacznie więcej, niż następną wariację na temat angielskiego kamerdynera.
Mocna ósemka z plusem.