Oto przykład dlaczego nie czytam recenzji filmów przed ich obejrzeniem. Ale tyle było w prasie artykułów poświęconych najnowszemu Batmanowi, że uległem - i nastawiłem się na super widowisko z mrocznym klimatem i mrożącym krew w żyłach psychopatycznym Jokerem na czele. Ba, w "Filmie" dostał 5 gwiazdek! Tylko za co? Film ma swoje plusy, a jakże, ale, jak mawiał pewien misiu, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów! Oto one:
1. Chrypka batmana. Nie widziałem poprzednich batmanów z Balem, więc jak usłyszałem jego głos w TDK, oniemiałem - co ma znaczyć to charczenie? Mniemam, że miało to nadać bohaterowi "mroczności" a wyszła czysta parodia! Brzmi to naprawdę marnie. O wiele lepiej by zrobili autorzy filmu, zatrudniając aktora o naturalnym mrocznym głosie, albo chociaż powstrzymując już zatrudnionego od robienia z siebie pośmiewiska. Wielki minus.
2. Joker. Tu mam odczucia ambiwalentne. Z jednej strony naprawdę świetnie zagrany psychopata - nerwowa mimika twarzy, schizowe zachowanie, brutalność itp. Choć do Lectera mu brakuje. Ale czy rzeczywiście taki ma być przestępca o nazwie JOKER? Z angielskiego - żartowniś, dowcipniś, kpiarz, jajcarz? Ten koleś śmieje się chyba raz w całym filmie. Gdzie żarciki w stylu Jokera z pierwszego (współczesnego) Batmana? Gdzie nieopanowany, psychopatyczny, częsty chichot? Dzięki błazenadzie Nicholson stworzył postać rzeczywiście odrażającą ("chyba nie uderzysz człowieka w okularach?"), Ledger jest "tylko" fascynujący. Daleko do mistrza.
3. Gadżeciarstwo. Kurcze no, wiadomo, że batman to koleś super-bogaty i różne cacka ma. Ale to co się dzieje w tym filmie to gruba przesada - momentami miałem wrażenie, że oglądam kolejnego Jamesa Bonda, a postać Luciusa to połączenie Q ze skarbcem Jej Królewskiej Mości. Za dużo fajerwerków jak na MROCZNEGO rycerza...
4. Batmobil - a właściwie brak konsekwencji. Jak to bydlę, które wielokrotnie przebijało mury bez szwanku i potrafiło taranować ciężarówki (przednimi oponami - no comment), mógł zniszczyć doszczętnie jeden pocisk z bazooki? Marny chwyt aby pokazać kolejny wehikuł batmana - motocykl. Pamiętam scenę z "Batmana" jak batmobil okrywa się kuloodpornym pancerzem, to było coś...
5. I o co do cholery chodziło w powiązaniach Gordona z mafią? Motyw bez ładu i składu. Można wytłumaczyć to korupcją, ale poza tym to nic tam nie trzyma się kupy, szef policji w filmie nie ma żadnych korzyści z tej współpracy, nie wiadomo też jak się ta współpraca zaczęła.
Napewno nie można odmówić temu filmowi plusów. Świetna jest postać prokuratora Denta, przemieniającego się w Two-Face'a - idealna geneza powstania czarnego charakteru do, być może, kolejnej części serii. No i sam Joker, mimo wymieninych wyżej mankamentów, jest naprawdę niezły, a scena wyjścia ze szpitala - rewelacyjna.
Niestety, The Dark Knight jest tylko rzetelnie zrobionym filmem akcji, z mnóstwem zwrotów, głębią charakterów i nawet nie do końca z happy endem. Tragizm postaci nie wykracza poza współczesne hollywoodzkie standardy, ale jest. I z takiego filmu będzie zadowolony przeciętny oglądacz. Ale Batman to postać przede wszystkim mroczna - czarny mściciel przemierzający mroczne zaułki wiecznie ciemnego miasta Gotham. Mroczny bohater, mroczne miasto - mroczny film. Niestety tu tego nie widać, nie ma tego. Jest blichtr, laseczki, gadżety, nawet Hong-Kong! Pod względem klimatu ustępuje, i to znacznie, filmowi Tima Burtona. I głównie za to: 5/10.
1. nie zgadzam sie - swietny pomysl
2. zgadzam sie - malo sie smial...
"Choć do Lectera mu brakuje." ze jak ???
* nie zgadzam sie - "Nicholson stworzył postać rzeczywiście odrażającą ("chyba nie uderzysz człowieka w okularach?"),- chyba raczej groteskową bo na bank nie odrazajacą...
3. zgadzam sie w pelni, mialem identyczne skojarzenia...
4. nie pamietam tych scen...
5. jak wyzej...
"Napewno nie można odmówić temu filmowi plusów. Świetna jest postać prokuratora Denta, przemieniającego się w Two-Face'a - idealna geneza powstania czarnego charakteru do... - mnie sie nie podobala przyglupia scena w sądzie...
...No i sam Joker, mimo wymieninych wyżej mankamentów..." - Joker nie ma w tym filmie mankamentow, chyba ze za taki uznac by to ze jest go za malo...
"nawet nie do końca z happy endem." a co ?? chciales happy endu ??? - w sumie byl - nie wysadzili sie na tych statkach...
" Jest blichtr, laseczki...." hahah, HAHAH - gdzie są te laseczki ??? prosze Cie...
jak dla mnie swietne kino akcji z kilkoma wpadkami - po 1 nym obejrzeniu 9/10... zobaczy sie czy obnize ocene po obejrzeniu drugim...
to tak w skrocie...
moze nie to ze - brak zakonczenia -bo tu jest po prostu furtka do kolejnej czesci...
ale ja mialem nadzieje ze oni mają wlasnie detonatory do bomb na swoich lodziach i ze sami sie "odpalą"... a tu zonk... a tu poprawna gadka o "czlowieczenstwie"... to mnie troche zirytowalo...
o moj jesus - zle przeczytalem- zaskoczenie - zakonczenie... RACJA - w jakims stopniu brak zaskoczenia choc zfiksowanie TwoFace'a i jego zejscie w pewnym sensie zaskakujace bylo...
Nicholson stworzył postać groteskową - zgoda. To co było odrażające w tej postaci to to, jak potrafił zabijać z uśmiechem na twarzy, traktował to jak dobry żart. U Ledgera tego nie uświadczyłem, momentami był bardzo poważny...
Nie chciałem happy endu. Gdybyś czytał uważniej, zrozumiałbyś, że uważam brak happy endu za zaletę tego filmu - nie wadę.
Laseczki były np. w towarzystwie Bruce'a Wayne'a, gdy lądował swoim helikopterem na przyjęciu. Zresztą nie chodzi mi tu o konkretne przypadki ale ogólnie o formę...
wiem jest pozno ale uwazam ze nie przedstawiles tego jasno... -
"... z mnóstwem zwrotów, głębią charakterów i nawet nie do końca z happy endem. " i jak mam z tego wnioskowac czy chciales Happy Endu czy nie ???
PS - wiedzialem ze wlasnie to masz na mysli odnosnie "laseczek" ale tu nie bylo przeslaniajacej "wszystko" Vicky Vale czy Seliny Kyle.. nie rozumiem czego sie tu czepiasz - bylo kilka kobietek, ktore mialy utwierdzac wizerunek Wayna jako playboya -luzaka... nie bylo modelek - dziewczyn Wayna...
Nicholson u Burtona:
świetnie scharakteryzował tę postać acidfreak CAŁYM PKT 2... ja przytoczę tylko fragment: 'przestępca o nazwie JOKER? Z angielskiego - żartowniś, dowcipniś, kpiarz, jajcarz'
Ledger u Nolana:
Konstrukcja postaci bardziej przypomina wg mnie użycie karty joker w grach kierki, remik, wojna..... Dzięki temu Nolan sprytnie, jako pierwszy, pokazał mi chaos, w którym panuje przerażająca sprawiedliwość...
podsumowanie:
:))))
"Joker nie ma w tym filmie mankamentow, chyba ze za taki uznac by to ze jest go za malo..." i tu się chyba zgodzimy:)
ps.:)
tu się nie zgodzimy:)
'Konstrukcja postaci bardziej przypomina wg mnie użycie karty joker w grach kierki, remik, wojna..... Dzięki temu Nolan sprytnie, jako pierwszy, pokazał mi chaos, w którym panuje przerażająca sprawiedliwość... '
Trochę to przypomina filozofię ' braku przypadków' - wszystko jest nagrodą albo karą -> to męczący sposób myślenia. Ten z 'Incepcji' bardziej mi się podobał.
1. To nie miało nadawać mu mroczności jak to określiłeś (chociaż może po części też). Chodziło o to, aby nikt nie poznał go po głosie.
2. Tutaj się nie zgadzam całkowicie. Ale żeby to wyjaśnić potrzeba było było trochę wiedzy o komiksie, której nie posiadam.
3. Batman jak Bond - zawsze ma gadżety.
4. Wielokrotnie? Tak bym tego nie nazwał. To wciaż jest na podstawie komiksu. Tak jak byś spytał, jak Bond przeżył te wszystkie swoje misje? ;)
5. Nie bardzo wiem o co Ci chodzi.
1. Chrypka to kwestia gustu, moim zdaniem lepsza taka niż głos po wdychaniu helu
2. Joker śmieje się mało, chyba raz, w scenie ze spotkania z mafią, ale za to jakim mrocznym śmiechem, poza tym Nolan stworzył bohatera którym ma kierować coś czego nikt nie rozumie, ni to zemsta, ni to radość, to raczej satysfakcja z wprowadzania chaosu.
3. Podoba mi się gadżetowość, może dlatego ze lubię Bondy, ale Batman nie jest nie dorzeczny, batmobil ma jeździć, motor z niego powstały to rodzaj katapulty, pelerynę ma do skakania, a Bond ma zegarek do wyspawywania dziur.
4. Batmobil, w owej scenie nie zostaje zniszczony pociskiem, zostaje poważnie uszkodzony i nie może dalej jechać, następnie uruchamiana jest autodestrukcja (to można zrozumieć jakby ktoś znalazł wrak i zobaczył na gałce zmiany biegów made in WAYNE <żart> to Batman byłby znany) i ewakuacja.
5. Gordona z mafią?? Człowieku, chyba ci się coś pomyliło Gordon nigdy z mafią nie współpracował (obejrz Barman: Początek) w filmie chodzi o to że otaczają go ludzie pracujący dla mafii, ludzie którym niemożna ufać (dowód to co spotkało Denta i Rachel).
Burton stworzył miasto, miasto którego niema, miasto obrzydliwe, miasto zła, tak złe, że bardziej złe i mroczne być nie może, wręcz karykaturalne. Nolan postawił na realizm i zamiast tworzyć miasto wolał pokazać ciemnie strony Gotham (zwłaszcza w Batman Początek, w Mrocznym Rycerzu postawił raczej na pokazanie układów) a jako że nie tworzył miasta musiał pokazać przykładowe współczesne, używając nocnych lotów kamery jako mroczne akcenty. Niezbyt podobała mi się baśniowość i komiksowość Gotham według Burtona, i chyba dobrze, że Nolan stworzył tak inny obraz, dzięki temu nie musi mierzyć się z Burtonem, stworzył zupełnie inny film.
a ja powiem tak, po obejrzeniu dałem 10/10. później im dłużej nad tym myślałem, tym bardziej ocena spadała. po niedawnym, kolejnym seansie doszło do 7/10. dlaczego? za całokształt, choć głównie za jockera. uważam, że ledger zagrał absolutnie wybitnie. genialnie. stworzył dojrzałego, przerażającego psychopatę. i uważam, że został oszukany. tak. oszukany przez reżysera. jocker przegrał tylko dlatego, że scenariusz został naciągnięty. był realną postacią, która trafiła do nierealnego świata, pełnego niedorzecznej moralności. wybaczcie, ale nawet teraz, gdy przypominam sobie tekst batmana o "dobrych ludziach w gotham", zaraz po absolutnie nierealistycznym nie wysadzeniu barek, to mi się zbiera na mdłości.
Hehe a co tu nierealnego,myslisz ze ktoś(jedna osoba)wezmie odpowiedzialność za śmierć tylu ludzi,nie...To tak jak z wykonaniem kary śmierci,wiekszosć jest za(pewnie z 70 procent)no tak ale kto odwazy się ja wykonać.
zapewniam cię, że jakbym był z córeczką na tej barce, a druga była by pełna skazańców, to był bym pewnie pierwszym, który przekręcił by kluczyk. człowiek jest naprawdę w stanie zrobić wiele dla swoich najbliższych. głupota, miernota, patetyczność, naciąganie. ot co. drugi raz mnie skręciło przy końcowej mowie gordona. szlag by to. i jeszcze to absolutnie nie pasujące do konwencji "nie zabijam przestępców". albo bawimy się w spidermana i nie wprowadzamy takich charakterów jak jocker ledgera na zmarnowanie, albo trzymamy się brutalnej, realistycznej konwencji w każdym aspekcie filmu. inaczej, genialny psychopata wygląda jak nie z tej bajki.
O! czyli kolega bezrefleksyjnie zaufałby słowom szaleńca? No tak, w końcu Joker dał mieszkańcom Gotham tyle dowodów swej prawdomówności.
Równie dobrze przekręcając kluczyk mógłbyś zabić siebie i rodzinę...
Gordon swą przemowę kieruje do dziecka. Widz ma prawo albo uznać ten fakt i dobrze się bawić przez ostatnie kilka minut filmu, albo bezsensownie jeżyć się ze złości. Zgadnij z którym typem chętniej pójdę na piwo...
Buhahaha rozjebałeś tym 1 punktem.Szkoda,że nie gadał jak teletubiś.Film kiepski dla osób do 15 roku życia,reszta jak się nudzi niech weźmie się za seks.
1. To żaden minus, po prostu kwestia "widzimisię". Ja uważam, że pomysł z chrypką jest uzasadniony i dobrze wykonany.
2. Joker w filmie sypie czarnym humorem jak ryżem na ślubie. Śmieje się odpowiednio dużo.
3. Przesadzili troszkę z badaniem pocisku i sonarem, zgadzam się.
4. Jakoś fakt, że wóz pancerny pada od strzału z broni przeciwpancernej mnie specjalnie nie dziwi. Argument wybitnie "czepialski".
5. Dwoje ludzi Gordona było wtykami mafii na pewno (a widz ma prawo podejrzewać, że więcej). Jest to jasno pokazane w filmie. Konfuzja wynikała z tego, że prokuratura i wydział Gordona wzajemnie się oskarżali o kontakty z "mobsterami".
Film Burtona to produkcja pełna klimatu... Burtona nie Batmana. Dzieło Nolana o niebo lepiej oddaje naturę oryginalnych komiksowych postaci (z Jokerem włącznie). Nowy gacek nie żyje w Burtonowskiej bańce mydlanej, wychodzi poza ciasną krainę "gotyckich" gzymsów... i tak właśnie jest w komiksowym pierwowzorze.
Prawda, tyle, że gówno prawda. Burtonowski Batman znacznie lepiej oddaje atmosferę Gotham i samego komiksu. Nolan strasznie pobłądził próbując zrobić realistycznego Batmana. Fabularnie też jest strasznie bałaganiarski w przedstawianiu różnych wątków i zapominaniu o nich.
Do cholery, to jest komiks i nie ma prawa być realistyczny. Facet przebierający się w kostium nietoperza nigdy nie będzie wiarygodny
i realny, bo nie taki jest cel tej historii. To jest baśń, alegoria i zabawa formą, a nie realistyczne kino akcji. Słowo daję, że Nolan to ostatni gość, który powinien realizować następnego Batmana. Gość ma jakąś fiksację na punkcie mnożenia wątków i opowiedzenia o wszystkim na raz - chce zrobić film totalny.
yossarian to ty chyba nie czytales komiksu na ktorym oparty jest ten film, zgadzam sie w 10000% z wypowiedzia Kantora ktory zawarl wszystko w swojej wypowiedzi co powinno byc, burtonowski batman oddaje kilmat gotham i komisku? hahah tak jak napisal to nie jest batman, to jest burtnowski batman, pelen groteski i kiczu troszke dla mnie, osobiscie cenie burtona i bardzo go lubie ale nolan w 100% oddal kilat, brud i atmosfere Gotham i jestem mu za to wdzieczny szczegolnie patrzac na ten film przez pryzmat komiksu;] poprostu patrzac obiektynie nolan zrobil wszystko co mial zrobici najwazniejsze wyszlo mu to i za to jestem pelen podziwu:)
Oj, czytałem, czytałem i komiksy zbierałem namiętnie. I to, co zaproponował Nolan nijak się ma do oryginału. Ani deetektywistycznej historii ani mroku w tym nie ma. Klimat Batmana wyparował zupełnie. Nolan po prostu pokazał bogatego faceta przebierającego się w kostium i skaczącego po jakimś mało klimatycznym industrialnym krajobrazie.
Jako wieloletni czytelnik komiksów i wielbiciel serii "Batman" informuję, że w mojej opinii koncepcja Burtona ma niewiele wspólnego z komiksowym oryginałem we wszystkich jego wariantach.
"Do cholery, to jest komiks i nie ma prawa być realistyczny"
Wierutna bzdura. Komiksów obyczajowych, kryminalnych, historycznych (itp) jest mnóstwo. Proponuję poszerzyć horyzonty zanim zaczniesz na internetowych forach skubać pawie pióra.
"Facet przebierający się w kostium nietoperza nigdy nie będzie wiarygodny
i realny, bo nie taki jest cel tej historii. To jest baśń, alegoria i zabawa formą, a nie realistyczne kino akcji."
Krótkowzroczność i nadużycie. Komiks super-bohaterski nie jest synonimem "baśni" wiele tytułów mieści się w ramach realistycznych konwencji. Czasem jedyną odskocznią od pełnego realizmu jest sam bohater, ale scenariusze i okoliczności w których działa są jak najbardziej pragmatyczne.
Celem Nolana było stworzenie dynamicznej sensacji-SF z dużym naciskiem położonym na ukazanie antagonisty herosa. Moim zdaniem wyszło świetnie, a głosy twierdzące, że powinno się Batmana z powrotem pchnąć w ramiona "gotyku" i groteski po prostu mnie rozczulają.
pivamornfis123, dzięki za poparcie.
"Wierutna bzdura. Komiksów obyczajowych, kryminalnych, historycznych (itp) jest mnóstwo. Proponuję poszerzyć horyzonty zanim zaczniesz na internetowych forach skubać pawie pióra".
Proponuję przypomnieć sobie komiksy z batmanem np. Arkham Asylum albo inne wcześniejsze wydania TM-Semic z lat 90-93 a potem gadać głupoty. A o numerze z Golemem zapomniałeś? A Killer Croc? Że już nie wspomnę o Bane'ie.
Zgoda. Wiele komiksów mieści się w realistycznej konwencji, ale przecież nie Batman, na litość boską. Realizm pasuje do Batmana jak pięść do nosa. Sam sobie przeczysz pisząc o dynamicznej sensacji-SF. Jak SF to nie realizm.
Rozczulają mnie fanatycy Nolana zachwycający się każdym pomysłem, który ten raczy z siebie wydalić.
Czasami coś jest tak oczywiste, że nie warto nawet dyskutować. Oba Batmany Burtona przewyższają klimatem i aktorsko Batmany Nolana. A Nicholson jest o wiele bardziej szalony i fascynujący w roli Joker niż śp. Heath Ledger, który choć bardzo dobrze zagrał, to musiał przegrać z legendarnym aktorem.
W sumie to mógłbym w odpowiedzi po prostu przepisać mojego poprzedniego posta. Jeśli chcesz dyskusję pchnąć do przodu, nie odwracaj kota ogonem. Wyraźnie napisałeś, że komiks jest medium w którym realistyczne tematy nie mogą mieć miejsca - "Do cholery, to jest komiks i nie ma prawa być realistyczny". To nieprawda. Starałem się tę sprawę wyjaśnić. Wtrąciłem również przy okazji kilka słów odkłamujących stereotyp komiksu super-bohaterskiego.
Próbujesz mi wmówić "fanatyzm" na punkcie tworów Nolana. Ale Twoim argumentem za wyższością Batmanów Burtona są tylko subiektywne banały i złośliwe kłamstwa pod adresem literatury obrazkowej.
Nie napisałem nigdzie, że Batman jest (lub powinien być) pozbawiony elementu fantastycznego. Stwierdziłem, że nawet w gatunku "superhero" często fantazja siłuje się z realizmem... i realizm czasem tę walkę wygrywa.
Batman w porównaniu do innych pozycji super-bohaterskich jest komiksem dość realistycznym. Nadprzyrodzone moce wcale tu nie dominują (Bane jest postacią dość przyziemną wg mnie, jego zdolności są drobiazgowo wyjaśnione w historii zeszytowej i wydaniu specjalnym "Batman: Venom" ). Jeśli sam kostium jest Ci tak obrzydliwy, że skreśla na wstępie poważne traktowanie postaci... to przykro mi. Wystarczy się pogodzić z konwencją gatunku, i wszystko jest super.
Jeśli chcesz pogadać o poszczególnych historiach i dominacji realizmu nad fantastyką (bądź odwrotnie) to zapraszam. Tylko już bez "fanatyków" i biegania w kółko.
Ubawiłem się czytając o "subiektywnych banałach". No bo oczywiście twoje wynurzenia to sam obiektywizm i krynica mądrości, ale już przestaję się wyzłośliwiać tylko odniosę się do "argumentów".
Faktycznie w porównaniu do innych komiksów, Batman jest realistyczny. Pod warunkiem, że przymkniemy oko na dorosłego faceta w przebraniu nietoperza biegającego nocami po Gotham i fakt, że nikt go nie atakuje gdy akurat jest dzień i Bruce Wayne podpisuje papierki w swojej firmie. To tak na marginesie, bo pod względem konstrukcji i fabuły jest w miarę realistycznie.
Nigdzie nie napisałem, że postać Bane'a jest mi w jakiś sposób niemiła. Sugeruję tylko, że góra mięsa, która jest uzależniona od narkotyku - jadu i uwalniająca wszystkie męty z Arkham, żeby przetestować i złamać Batmana to nie jest szczyt realizmu i bliżej tu jednak do fantastyki. Swoją drogą ten szpital jest dziurawy jak ser szwajcarski - co kogoś w nim zamkną zaraz ucieka, no ale takie są wymogi komiksu o nietoperzu. Łatwiej napisać enta historię o Jokerze niż wymiślic od podstaw nowego interesującego łotra. Takie są prawidła tej historii. Ja to akeptuję i dlatego śmieszy mnie próba robienia z Batmana zwykłego przyziemnego akcyjniaka. Sorry, ale to nie przejdzie, bo mi się gryzie w kwestii formy.Nolan w ogóle się zrobił straszną pierdołą w reżyserowaniu np. Incepcja.
Muszę napisać, że Venom to mój ulubiony numer obok tego numeru o Batmanie w Arkham z rysunkami Norma Breyfogle'a bodajże i Batman vs Predator. Dobry to był komiks w latach 90-tych. Potem juz raczej nie śledziłem, co najwyżej lukałem na wydania specjalne. X-Men to dopiero była głupota bez sensu i składu, a filmy całkiem niezłe z tego zrobili. Jakim cudem?
Miło, że moje posty Cię bawią. Postaram się by dalszy ciąg był równie absorbujący.
Cały czas mam wrażenie, że uparcie odmawiasz akceptacji pewnych faktów, które definiują - już nie tylko komiks super-bohaterski, ale i ogólnie - wszelakie długie serie. Szaleńcy uciekają z Arkham. To oczywiste. Nie wierzysz chyba, że od lat trzydziestych zeszłego wieku, co numer pojawiałaby się nowa, psychologicznie skomplikowana, kryminalna persona. To jest po prostu niemożliwe. Człowiek-Nietoperz musi mieć co robić. Gotham musi być w niebezpieczeństwie drogi Watsonie.
Wayne w dzień jest leniem i lowelasem. Nikt go nie atakuje...(?) no ba, po to są sekretne tożsamości (i maski nietoperzy ;).
"Batman jest realistyczny. Pod warunkiem, że przymkniemy oko na dorosłego faceta w przebraniu nietoperza biegającego nocami po Gotham"
Nie możesz przeżyć kanonicznego elementu gatunku super-hero, ale przyznajesz, że jeśli odjąć by Bruceowi kostium to komiks będzie realistyczny, no ciekawe... ciekawe szczególnie w świetle "Realizm pasuje do Batmana jak pięść do nosa".
Nie zarzucam Ci niechęci do Banea (skąd ten pomysł?). Bane "górą mięśni" był już w więzieniu. Tam eksperymentując na osadzonych "zapoznano" go z "Jadem". Środek mający taki wpływ na ludzie ciało oczywiście nie istnieje (jeszcze), ale grunt pod przedstawienie tej postaci czytelnikowi jest bardzo solidny, utrzymany w przystępnej, realistycznej konwencji. Natura szaleństwa "Zguby" również jest bardzo ciekawa (fabularnie uzasadniona).
Jak sam zauważyłeś, Batmany Nolana nie są w 100% realistyczne. Tam też jest miejsce na popuszczenie wodzy fantazji. Zmieniła się jednak stylistyka. Nie rozumiem czemu wg Ciebie nowe Gacki nie powinny powstać w takiej formie. Ja widzę miejsce dla obu konwencji, jednak bardziej jako czytelnikowi komiksów odpowiada mi wersja Nolana. Mamy w niej bezkompromisowego, nieobliczalnego Jokera; rozdygotanego, lubiącego dominować, paranoika Scarecrow; wyniosłego, przekonanego o słuszności swej misji Rasa; zniszczonego, wybuchającego złością Denta. Kwintesencja komiksu.
Mnie natomiast śmieszy robienie z wielkiej, położonej nad wodą metropolii ciasnego, "gotyckiego" zaścianka. Powiedz, czy Twój ulubiony "Venom" ocieka gotykiem? Czy Batmana gonią w nim zmutowane abominacje, dowodzące armiami pingwinów zaopatrzonych w petardy? Dlaczego w tę skrajność można popaść bezkarnie, a w drugą nie? A, no tak - Burton wielkim reżyserem jest!
Po co te aluzje w stronę Burtona? Wizja Gotham, przedstawiona przez Burtona mi osobiście się podobała.
Batmany Burtona mają oczywiście swoje zalety. Jak widzisz, wizerunek miasta nie jest w mojej opinii jedną z nich. Mam wrażenie, że często koronnym argumentem przeciwników wersji Nolana jest nazwisko - Burton. Stąd gdzieniegdzie takie ironiczne tony. Czyżbym przekroczył granice przyzwoitej krytyki w którymś punkcie?
Nie należę do przeciwników wersji Nolana, po prostu filmy Burtona mają swój niepowtarzalny klimat (nie tylko zresztą Batman).
Wracając do Nolana... to nie mogę zrozumieć, dlaczego w głównej roli obsadził właśnie Bale'a?
W każdym filmie, w którym gra jego rolę przyćmiewa jakiś inny aktor: w "Ocaleniu" lepiej zagrał od niego Worthington, w "Mrocznym Rycerzu" Ledger, w "3:10 do Yumy" Crowe. On non stop gra jedną miną (podobnie, jak inny mój "ulubieniec" - Wahlberg). Według mnie nie nadaje się do tej roli.
W przypadku DK fakt, który opisujesz działa - według mnie - na korzyść filmu. Joker szaleje, Batman nie bardzo wie jak reagować na tą falę zbrodniczej psychozy.
W BB żaden z aktorów drugoplanowych nie wybija się tak agresywnie na scenę, a i Bale ma do odegrania bardziej różnorodne momenty. Tu się sprawdza (chociaż kto wie jakby film wyglądał gdyby Nolan dał poszaleć Scarecrow).
Masz rację. W "Początku" najbardziej podobała mi się postać R'as al Ghula, Strach na wróble (czy jak wolisz Scarecrow) już nie za bardzo.
Ależ to przecież fakt, Burton jest o wiele lepszym reżyserem, a przynajmniej był, bo teraz jest słabszy, niż Nolan, który poważnie się zagubił w Batmanach i Incepcji. Nie rozumiem jak można nie dostrzegać, że ten reżyser strasznie spuścił z tonu. Porównując Incepcję i Dark Knight do np. Prestiżu albo Bezsenności zauważamy tendencje spadkową. Poza tym Nolan nie ma poczucia humoru. W ogóle. Pewnie usunęli mu chirurgicznie.
A to zdanie: "Batman jest realistyczny. Pod warunkiem, że przymkniemy oko na dorosłego faceta w przebraniu nietoperza biegającego nocami po Gotham", jest ironiczne. Myślałem, że to jasne?
I skąd myśl, że skoro gotycki, to od razu ciasny zaścianek? Reżyser nie jest winien, że tobie akurt tak się te rzeczy kojarzą ze sobą. Batmany Nolana nie są w 100 procentach realistyczne? Ale kiedy właśnie Nolan robi wszystko żeby były i nie wychodzi mu to zbytnio. Cały ten świat jest mocno papierowy i bezstylowy. Problem z tymi filmami jest też taki, że według mnie, ich koncepcja gryzie się z komiksowym pierwowzorem. Burton lepiej się odnajduje w tych klimatach i bardziej pasuje. Zresztą cała jego filomografia to potwierdza.
W skrócie: Nolan to głównie postacie, a Burton to klimat, nastrój i oprawa. Nolan traktuje świat przedstawiony jak dekorację teatralną i głębokie tło, na którym rozstawia kukełki - swoich aktorów, a Burton jako jedną z najważniejszych części obrazu, a przynajmniej jako jedną z części składowych dobrego kina.
Szkoda, że tak szczątkowo odnosisz się do mojego ostatniego posta. Liczyłem na polemikę również w innych punktach.
Twierdzenie, że Nolan nie ma poczucia humoru... to dla mnie kosmos. Zarówno makabryczne żarty Jokera jak i sympatyczne przepychanki słowne pomiędzy Brucem a Alfredem są arcyzabawne (a już na pewno bardziej ambitne niż Kobieta-kot uratowana przez piasek na kocie fekalia).
Uprzejmie proszę byś przestał przekręcać moje słowa, nigdzie nie napisałem, że gotyk=zaścianek. Filmy Burtona są ciasne, studyjne - tak ja je odbieram, do tego są stylizowane na gotyk - stąd "gotycki zaścianek".
Z ironii powinno się korzystać skąpo, jeśli podobne zdanie pojawia się w każdym Twoim poście przybiera formę poważnego argumentu.
To, że Nolan zamiast świetnych dramatów kręci świetne Sensacje-SF nie jest dla mnie żadnym "spuszczaniem z tonu".
Ciężko mi się setny raz odnosić do rzekomego braku klimatu w filmach C.N. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Klimat jest, tylko diametralnie inny niż w filmach Pana B. Tu atmosferę tworzą aktorzy doskonale oddający sens komiksu, muzyka potęgująca napięcie, wrażenie niebezpieczeństwa utrzymane do ostatnich minut filmu. Przypuszczam, że w tej kwestii do porozumienia nie dojdziemy. Tak już mamy i nie ma co skanować czaszek w poszukiwaniu magicznego trybiku odpowiadającego za przyswajanie klimatu w swerze kinematografii.
Przez komiks przewaliły się setki grafików i scenarzystów, dziesiątki koncepcji otoczenia. Ale jest coś takiego jak kanon "Batmana" wg. którego oceniamy kolejne produkcje powstałe w ramach tytułu. Ten kanon tworzą najlepsze dzieła serii, docenione przez recenzentów i czytelników. W MOJEJ OPINII Nolan mieści się w tych ramach o niebo lepiej niż Burton. Dlaczego? Udowadniałem powyżej.
Masz rację, nie dogadamy się, bo ja klimatu w obrazach Nolana nie znajduję. Wydają mi się zbyt sterylne i sztuczne w formie. Twierdzenie, że ostanie dwa Batmany są zabawne miejscami ociera się już o paranoję. Naprawdę takie rzeczy cię śmieszą? To winszuję poczucia humoru, ale może to jest już specyfika fana Nolana, który doszukuje się w jego kreacjach czegoś, co nie istnieje (vide Incepcja, jej odbiór i interpretacje)? Twoje argumenty są wątłe i mógłbym je dopasować do zupełnie innego, dowolnego i znanego reżysera, są na takim poziomie ogólności. Także wybacz, ale nie chce mi się kłócić z wyznawcą Christophera Nolana, któremu dali ogromne budżety i zapomniał jak się robi emocjonujące kino dla dorosłego widza.
No, proszę... Dyskusja miejscami była nierówna, ale całego posta poświęconego personalnej wycieczce opartej na subiektywnym "widzimisię" się po tobie nie spodziewałem.
A powinienem, ponieważ przekręcanie opinii oponenta, dezawuowanie komiksu (niepodparte konkretami), bezkrytyczne uwielbienie Burtona i pomijanie niewygodnych fragmentów odpowiedzi, były w twoich postach obecne już na początku dyskusji. Zabawne, że zarzucasz mi uogólnienia, poczytaj sobie cytaty ze swoich postów kolego:
"świat jest mocno papierowy i bezstylowy"
"Nolan w ogóle się zrobił straszną pierdołą w reżyserowaniu np. Incepcja"
"Realizm pasuje do Batmana jak pięść do nosa"
"Do cholery, to jest komiks i nie ma prawa być realistyczny"
"Rozczulają mnie fanatycy Nolana zachwycający się każdym pomysłem, który ten raczy z siebie wydalić."
"...któremu dali ogromne budżety i zapomniał jak się robi emocjonujące kino dla dorosłego widza"
Siła argumentu powala z potęgą "uzależnionej góry mięsa" XD. A pominąłem teksty o "wyznawcach Nolana" (czyli ludziach, których zdanie o filmie nie pokrywa się z twoim).
Mój pierwszy post (ten na którego zareagowałeś wybitnie kłamliwą repliką) był konkretną odpowiedzią na "minusy" autora tematu. Dalej... dalej jest tylko podważanie twojej absurdalnej, "fanatycznej" niechęci do rozrywkowego blockbustera...
Cóż, na odchodnym zapodam tylko trzy życzliwe rady: Naucz się dyskutować. Naucz się szacunku do dyskutanta. Naucz się perspektywicznego myślenia.
Nie pouczaj mnie, jesteś na to za krótki. I nie zaurzucaj mi kłamstwa i słabych argumentów, gdyż twoje własne są mocno dyskusyjne, a traktujesz je jak prawdę objawioną i dogmat religijny. Co ma do rzeczy perspektywiczne myślenie do krytycznej oceny jakiegokolwiek filmu?
Poza twoją pretensjonalną pozą, wyzierającą z każdego posta, muszę się jednak z tobą nareszcie zgodzić co do oceny charakteru filmu Batman. Tak, to jest jedynie letni blockbuster (miło, że zauważyłeś, kolego) i jako taki należy go oceniać. Tak więc zapomnijmy może o głębokiej psychologii (może z wyjątkiem roli Ledgera, która jest jednak przeceniana) i dopracowanej intelektualnej intrydze, bo tego tam nie ma.
Zejdź może trochę na ziemię ze swojego tronu super znawcy komiksu i przeanalizuj sobie zdanie: "...któremu dali ogromne budżety i zapomniał jak się robi emocjonujące kino dla dorosłego widza". Czego nie rozumiesz w tej wypowiedzi? Nie oglądałeś wcześniejszych obrazów Nolana? Nie widzisz różnicy między Memento, Insomnią, Prestiżem, a Incepcją i Batmanami? Podpowiem ci, duży budżet wymusza szalone uproszczenia
i kategorię PG-13 coby zarobić więcej.
Twoja pierwsza wypowiedź, do której wróciłem żeby sobie przypomnieć argumenty: "Joker w filmie sypie czarnym humorem jak ryżem na ślubie. Śmieje się odpowiednio dużo" - Nie chodzi o to, że się śmiał dużo, tylko o to, że nie pasuje do charakterystyki Jokera z komiksu, który był groteskowym, przerysowanym psychopatą i miał zagrywki złośliwego dziecka (numer z kwiatkiem wypuszczającym gas, czy tam kwas) robi komuś gówniarski psikuś żeby chwilę potem brutalnie go zamordować lub okaleczyć. Kapujesz, taki dysonans, dualizm w zachowaniu Jokera jest obecny w komiksie i w wersji Nicholsona. Natomiast w wersji Ledgera Joker to czysty chaos, o którym nie wiemy skąd się wziął, ani jakie są jego motywy. Nic nie wiemy właściwie. Facet nie ma nazwiska, kartoteki. Jest to znaczące odstępstwo do Batmana z 89r. gdzie dokładnie jest wyjaśniona geneza powstania tego kryminalisty i wroga nr 1 Batmana.
Wątek mafijny, którym piszesz, o ile dobrze pamiętam, jest mocno niedopracowany, a więc zbędny. Nic nie wnosi do filmu i kończy się bez sensu.Po co? Wątek z tymi dwoma statkami i poświęceniem jest już maksymalnie żenadny i dziecinny. Znowu, po co on był?
Przejdźmy może do drugiego cytatu: "Film Burtona to produkcja pełna klimatu... Burtona nie Batmana. Dzieło Nolana o niebo lepiej oddaje naturę oryginalnych komiksowych postaci (z Jokerem włącznie). Nowy gacek nie żyje w Burtonowskiej bańce mydlanej, wychodzi poza ciasną krainę "gotyckich" gzymsów... i tak właśnie jest w komiksowym pierwowzorze" - Bardzo dziwna wypowiedź zważywszy, że Batmana rysowało wielu bardzo różnych artystów i nie ma jednej obowiązującej, kanonicznej wizji świata (że wspomnę odjechaną wersję Simona Bisleya z Batman/Judge Dredd) więc jak niby Nolan miał oddać naturę oryginału odwołując się do kilkudziesięciu rysowników? On zrobił po prostu realistyczne miasto ze szklanymi wysokościowcami i nowoczesnymi gadżetami bardziej pasującymi do special forces niż do Batmana. Sam batmobil wygląda jak wóz pancerny z ogromnymi kołami z przodu. Gdzie tu styl i wdzięk? Jest to wizualnie przyciężkie. Gdzie odniesienia do komiksu? Ewidentnie jest to odrębna wizja reżysera, dokładnie tak jak odrębna była wizja Schumachera z przesadnie seksownymi strojami Batmana i specyficzną kolorystyką, a także z puszczaniem oka do widza w niektórych scenach zwłaszcza w Batman i Robin.
Pewnie nadal nie jarzysz, że zdanie "To jest komiks i nie ma prawa być realistyczny" odnosi się jedynie do Batmana, bo wyobraź sobie, że wiem o istnieniu komiksów realistycznych i Batmana nigdy tak nie traktowałem. Trzeba po prostu kupić tą konwencję z nietoperzem, który nie zabija, tylko odstawia bandziorów do Arkham, które jest dziurawe jak ser szwajcarski itd. i walczy z maksymalnie malowniczymi przebierańcami, którzy zawsze mają jakiś nadzwyczajny pomysł na eksterminację mieszkańców Gotham. To nie miało być realne tylko ekstremalnie fajne. Polecam ci również zapoznanie się (przypomnienie?) z kreskówką Warner Bros, która również ma ciekawy mroczny klimat. Tego właśnie klimatu brakuje w najnowszych produkcjach o Batmanie.
Generalnie mógłbym tu napisać, że film Nolana jest pełen klimatu Nolana, a nie Batmana i byłaby to doskonale równoważna do twojej opinia. Takie zdanie nic nie znaczy, jest ledwie beztreściową wydmuszką. Także przykro mi, ale mnie nie przekonałeś. A fakt, że ciągle próbujesz potwierdza jednak moje podejrzenia o niezdrowy fanatyzm charakterystyczny dla zwolennika Christophera Nolana. Dziękuję, do widzenia.
oh juz mi sie nie chce czytac , acidfreak wie co pisze i wie jak powinien wygladac batman i batman , natomiast niektórzy sami nie wiedza co pisza tylko to ze nie zgadzam sie bo to i to ale tak naprawde to nie wiem ;D takie pisanie bez żadnych argumentów , flaki z olejem bez żadnych konkretów , ten film nie jest w stanie przebic starego batmana (1989) za bardzo na odpierdol wszystko zrobione , a ci którzy sie nie zgadzaja niech spróbują to zaakceptować , bo naprawde acidfreak wie co pisze , a tak na marginesie ;D to ta osłona batmobilu tak bardzo mi utkneła w pamieci , te 3 s filmu ze dla mnie są czymś nie zwykłym , nie tylko to bo jest tego od groma , a w mroczny rycerz jest cos podobnego ale to jest po prostu slabe ;/
A jak nie spróbuję tego zaakceptować to co? Lubię wersję Burtona, ale wersja Nolana podoba mi się bardziej i uważam ją za lepszą. I co, mam przestać tak uważać, bo kilka osób ma sentyment do filmu Burtona? Typowy przypadek fana, który w starszej wersji filmu widzi same zalety, a w nowszej same wady.
to nie jest typowy przypadek fana bo ty dales 10/10 + ulubione nowszemu batmanowi , a wiec tez jestes fanem , i w taki oto sposób sam sobie zaprzeczyłeś czyli , albo przyznasz mi racje albo bedziesz sie kłucił albo wymyślisz jakiś inny argument to może ci uwierze ze mroczny rycerz jest filmem na miano 10/10 , nie oceniam cię deathmaster , każdy może się pomylić lub nie do końca napisac to co miał na myśli , nie chcem nikogo obrażać , czekam tylko na konkrety .
Nie będę się kłócił. Będę się najwyżej kłóciŁA(to tak na przyszłość ;P). Nie zaprzeczam sama sobie. Dałam 10/10, bo uważam ten film za świetny. Filmowi Burtona również dałam 10/10. W obu filmach dostrzegam wady i zalety. Nie będę Cię przekonywała do Mrocznego Rycerza, bo nie lubię tego robić. Każdy lubi to, co lubi, Ty wizje Burtona, ja i Burtona, i Nolana.
I przepraszam za ostatnie zdanie w mojej wypowiedzi, jeśli Cię uraziło, ale bardzo często spotykam się z tępymi fanami, którzy w filmach z lat 70/80 nie widzą nielogiczności, a w tych nowszych widzą ich od groma.
hmmmm , ty jesteś wyjątkowa ^^ już jestem na twoim profilu , dałem prawdziwą ocene rycerza jak dla mnie bo ta dwójka to ze złości była ;>
Jak zobaczyłem tego obszernego posta... to z radości zatarłem ręce, nareszcie jakieś porządne odniesienie się do filmu, będzie o czym podyskutować. Ale niestety, jest to kolejna paczka nieciekawych obelg nieodparta niczym poza fantazją autora.
Jakbyś nie miał na oczach klapek nienawiści do filmu (phi) zauważyłbyś, że produkcja Nolana od początku do końca jest dla mnie rozrywkowym hiciorem. Ale wyciąganie wniosków z powietrza to przecież twoja specjalność.
Zabawne, że korzystasz z moich argumentów dotyczących mnogości interpretacji komiksowych. :D Wcześniej do tezy nie pasowało, teraz coś się zmieniło? W dodatku pomijasz całkowicie kontekst, w którym te słowa się pojawiły. Gratulacje :D.
Z tym, że jeśli charakter i treść komiksu oceniasz wyłącznie po wpływie rysownika, a nie scenarzysty to takie śmieszne wyobrażenie o Batmanie (i komiksie w ogóle) można spokojnie uzasadnić twoją ignorancją.
Komiksowy „porządek świata” także upraszczasz jak ci pasuje. Nieważne,, że Historia komiksu jest długa, podzielona na dość konkretne fragmenty, a ty jej w dość widoczny sposób nie znasz, nieważne że istnieje pewien ustalony przez czytelników kanon, o którym trzeba pamiętać rozmawiając o wizerunku Batmana. Pana yossariana1 to nie interesuje, trzeba dokopać "fanatykom".
Co ma do tego crossover Batman-Sędzia?
Aaa… pokazujesz, że jakieś tam komiksy z polskiej propozycji wydawniczej kojarzysz .To fajnie. Ja czytam właśnie gacki z lat 70tych, i zgadnij – Gotyku tam nie ma. :O
W twoim pierwszym poście stoi jak wół: „Do cholery, to jest KOMIKS i nie ma prawa być realistyczny.” Możesz się tłumaczyć na milion sposobów, ale sprawa się rzekła, prezentowany przez ciebie wyjściowy stosunek do komiksu został obnażony.
Piszesz o kreskówkach i poprzednim filmie a mało o oryginale komiksowym. Joker Burtona kompletnie rozmija się z papierowym pierwowzorem prawie we wszystkich wariantach. Nie jest to szczupły, rozbiegany szczwaniec z początków serii, nie ma w nim psychopatycznego acz melancholijnego złoczyńcy z kultowego „Zabójczego żartu” Moorea, nie pasuje także do nowszych wizji Briana Azzarello czy Sama Keitha. Nie twierdzę, że nie może się podobać, że jest fatalnie zagrany, po prostu w olbrzymiej mierze mija się z komiksem. Czy naprawdę tak ciężko to pojąć? Opisujesz jakieś własne tezy odnośnie tej postaci ale fakty świadczą przeciwko nim stanowczo.
Jeśli chodzi o kwestie filozoficzne związane z konfliktem Joker-Batman najpopularniejsza jest wizja „równowagi w przyrodzie” czy „dwóch stron jednej monety” tam gdzie wkracza pierwiastek dążący do równowagi musi się pojawić siła w kontrze propagująca chaos. Przypominam, że Burton ZABIJA tego mrocznego „bliźniaka” Gacka, eliminuje ikonę komiksu odpowiedzialną za ten kultowy „konflikt interesów”.
Nolan nie tylko pozwala „klaunowi zbrodni” przeżyć, on tą ideę wywyższa (końcowy dialog JiB). Porządek obecny w komiksie zostaje zachowany w filmie.
U pana B jest to tylko obiekt zemsty za śmierć rodziców (sic), psychol do odstrzelenia.
Przypominam że nie istnieje oficjalna komiksowa historia Jokera, originów jest wiele i Nolan był tego świadom (co doskonale w TDK widać).
Powtarzam kilka „pouczeń” bo widzę że wyjątkowo krnąbrny z ciebie „ uczeń”: przestań obrażać bywalców tego forum, przestań odpowiadać na moje posty żenującymi tekstami o „tronach” i „wywyższaniu się”. Od początku dyskusji za wszelką cenę próbujesz zniechęcić do siebie czytelników (poczynając od eleganckiego zwrotu „gówno prawda” twoim zdaniem prowokującego do konstruktywnej wymiany poglądów) z taka postawą do niczego nie dojdziesz.
Zrezygnuj z natarczywej demagogii i dziecinnego przekonania, że skoro coś niepodobna się tobie, to nie powinno całemu światu.
Wiesz czasami trudno dyskutować z takimi egocentrycznymi nienawistnikami, często wysuwają naprawdę kontrowersyjne argumenty i trzeba się nieźle „nagdybać” by podważyć je z odpowiedniej strony. Twoje wywody bardzo zawodzą pod tym względem.
I na koniec:
Nie ty butny człowieku decydujesz o ewentualnym zwycięstwie bądź porażce w prowadzonej dyskusji. To rozsądzą ewentualnie nasi czytelnicy.
Czekam na kolejne na pewno bardzo konsekwentne „do widzenia”.
Kantor ..................łooooo jakie słownictwo, to takie słowa są w języku polskim ?? masakra i szacun :P
ja stawiam mu 10/10, genialny film...wszystko oka tylko jedna scena w filmie mnie zdenerwowała...
na przyjęciu co Wayne zrobił dla Denta Joker opowiada Rachel skąd ma blizny a jego ziomki(przestępcy) kręcili się koło niego a tu BUM nagle i jest batman z wymierzonym prawym sierpowym...bardzo ciekawe ale tak to film masakra !! :)
tego samego reżysera polecam również Incepcje...te same klimaty lecz już bez super bohaterów peace :)
a jeszcze mam coś takiego, sami nieraz widzicie jak muzycy nagrywają dużą ilość utworów a po ich śmierci piosenki są publikowane chodź oni już nie żyją. Dążę do tego że może już nagrali trzecią część Batmana i jest w niej Joker jak jeszcze Ledger żył, co wy na to ?? (moja fantazja niezna granic lecz to możliwe w jakimś tam stopniu)...
A skąd myśl, że oceniam komiks TYLKO po wpływie rysownika? Toż to klasyczna nadinterpretacja. Uważam natomiast, że w dużo większym stopniu rysownik kształtuje świat przedstawiony, co bierze się oczywiście z natury tego medium. Komiks to inaczej historyjka obrazkowa i rysunki stanowią 70 i więcej procent całości. Tekst jest mimo wszystko na drugim miejscu z racji ograniczonego miejsca. Moim zdaniem powinieneś pisać wyłącznie w swoim imieniu zamiast podpierać się jakimiś teoretycznymi czytalnikami.
Piszesz, ze Joker Burtona rozmija się z pierwowzorem komiksowym i mógłbym się z tym zgodzić, tylko że to nie jest film pt. Joker, lecz Batman
i oceniamy tu trochę więcej niż jedną postać. Całość, która u Nolana jest skrojona pod gusta młodszego widza i kategorię PG-13. To dlatego Batman nie zabija tu Jokera i w ogóle przemocy jest tu mało. Jest to wymóg producentów, nie jakiś głęboki zamysł artystyczny. Patos w końcowej scenie i arcykretyński wątek ze statkami też chyba był wrzucony na zasadzie, nie zaszkodzi, a może pomoże sprzedać blocbustera.
Skoro nie istnieje oficjalna komiksowa historia Jokera, to na jakiej podstawie uznajesz, że wersja Nicholsona jest nieadekwatna w stosunku do oryginału? Bo nie jest szczupły? Dajże spokój z takimi argumentami! Trochę niekonsekwentne te twoje wywody. Nicholson robi w wersji z 89 roku dokładnie to, co robił Joker. Stanowi kwinesencję nieobliczalnego wariata i żarownisia. Nie rozumiem więc czemu on jest be, a Heath Ledger jest cacy. Owszem też był dobry i to on de facto ciągnie ten film. Bez niego byłoby o wiele gorzej. I pewnie będzie w następnej części.
Mam nadzieję, że Nolan da sobie spokój z reżyserowaniem realistycznego Batmana w mieście bezpłciowym i pozbawionym klimatu.
To jakaś choroba się robi, to robienie realistycznych wersji legend i mitów(ostatnio Robin Hood Ridleya Scotta). Mam nadzieję, że filmowcom przejdzie i skupią się bardziej na scenaruszach, bo te ostatnio są żenujące.
„A skąd myśl, że oceniam komiks TYLKO po wpływie rysownika? Toż to klasyczna nadinterpretacja.”
Przeczytaj jeszcze raz swego przedostatniego psota to zrozumiesz czemu pozwoliłem sobie na tą złośliwość (lajtową w porównaniu z twoimi inwektywami).
Czytaj proszę moje posty w całości, skupiając się na treści. Dokładnie wyjaśniłem dlaczego wg. Mnie Joker Nolana jest zbliżony do oryginalnego (a Burtona nie). Podałem przykłady scenarzystów, których można potraktować jako punkt odniesienia i zakropliłem to szczyptą najpopularniejszej popkulturowo-filozoficznej wizji konfliktu B-J. Ty natomiast wyczytałeś, że moim koronnym argumentem jest - „Joker nie powinien być grubasem”. Ręce opadają.
„Piszesz, ze Joker Burtona rozmija się z pierwowzorem komiksowym i mógłbym się z tym zgodzić”
Więc jednak jest postęp, wcześniej twierdziłeś inaczej.
„Komiks to inaczej historyjka obrazkowa i rysunki stanowią 70 i więcej procent całości” „Tekst jest mimo wszystko na drugim miejscu z racji ograniczonego miejsca”
Ludzie co za średniowieczne… podejście do sprawy. Komiks to wynik współpracy scenarzysty i rysownika, z OLBRZYMIM naciskiem na wpływ scenarzysty. Debilny scenariusz zilustrowany przez świetnego grafika owocuje ZAWSZE miernym komiksem. Zaś dobry pomysł by osiągnąć sukces, nie potrzebuje do duetu wybitnego artysty. Oszczędź mi już proszę tłumaczenia tak oczywistych rzeczy.
Po raz dziesięciotysięczny: Końcowa mowa Gordona jest skierowana do jego dziecka, stąd patos. Może ci się ten zabieg nie podobać, ale jest w pełni usprawiedliwiony.
„PG-13. To dlatego Batman nie zabija tu Jokera”
To dlaczego do cholery ginie Two-face? Dlaczego ginie postać pozytywna (Rachela)? Ty piszesz o braku konsekwencji w argumentacji? Śmiechu warte.
Rozumiem, że twoim zdaniem Batman, ze złośliwym uśmieszkiem mordujący cyrkowców Pingwina to jest hołdowanie komiksowemu oryginałowi? Przemoc = dojrzałe kino? Zdecydowanie nie.
„Bez niego byłoby o wiele gorzej. I pewnie będzie w następnej części.”
Wróżysz też z fusów? Na razie filmy Nolana odnoszą spektakularne sukcesy (podpierane bardzo pozytywnymi recenzjami zawodowych krytyków).
Tych samych krytyków, którzy piszą o "2012", że to "najlepszy film katastroficzny wszechczasów" (to prawdziwy cytat, jest chyba nawet na dvdboxie z filmem) ?? To logiczne, że są to ludzie opłacani przez konkretnych ludzi i nie należy ich opinii przyjmować bezkrytycznie. Wytwórnia pakuje 200 mln $ w film, to jasne że zadba o odpowiedni marketing i recenzje.