PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=236351}

Mroczny Rycerz

The Dark Knight
2008
8,0 548 tys. ocen
8,0 10 1 547829
7,9 94 krytyków
Mroczny Rycerz
powrót do forum filmu Mroczny Rycerz

Kiedy byłem w kinie atmosfera całego filmu mnie zauroczyła wreszcie nie była to bajeczka dla dzieci lecz coś więcej..

Scena w której Joker powiedział gdzie znajduje się Rachel a potem okazało się że jest tam dent była świetna. Chodzi mi o samo rozwiązanie atmosfere. I pod koniec filmu byłem przekonany o innym zakończeniu, a mianowicie że to cywile wykorzystają swój detonator ale zamiast wybuchu statku z więźniami wybuchł by ich.

Wtedy to byłoby genialne zakończenie a nie happy end..

a co wy myślicie o tym??

użytkownik usunięty
Kruchy_serious

Również marzę o takim zakończeniu.

użytkownik usunięty
Kruchy_serious

Tak, to ciekawa propozycja na zakończenie. Takie by mnie całkowicie satysfakcjonowało.
Ogólnie uważam, że zakończenie "Mrocznego rycerza" było o wiele za długie. Składało się z kilku epizodów zamiast jednego, w każdym razie tak to odebrałam. Im bardziej zwięzła końcówka, tym efekt całości mocniejszy.

ocenił(a) film na 10

Mi się tam podobała końcówka, choć troche nudy moment z tymi statkami był za dużo zastanawiania sie czy wysadzić drugi statek czy nie.
Mogły by dwa statki wysadzić w powietrze i byłby spokój x)) nie było by aż takiego Happy End, ale ja i tak uważam, że dobrze się skonczyło. ;)

ocenił(a) film na 10
BK_201

Ach, ta mowa Gordona... jeszcze nigdy tak głośno nie zgrzytałam zębami. Skoro już oba statki musiały pokazać, jak są bardzo wspaniałomyślne, to dlaczego scenarzyści nie mogli im dorównać i napisać jeszcze jedną, krótką, wstrząsającą przemowę Jokera? Mogłaby być nawet w tle, po prostu czytana i na zakończenie razem z powiewającą na tle ognia peleryną Batmana rozległby się znajomy śmiech. No chociaż tyle...

ocenił(a) film na 8
Seselia

Zakończenie miało pokazać, że Joker się myli, a mieszkańcy Gotham (a raczej Amerykanie) to summa summarum porządni ludzie. Oczywiście - to typowo hollywoodzkie i do kitu. Wolałbym jakieś "mroczniejsze" zakończenie, nawet te które proponuje założyciel tematu. Zamiast tego dostaliśmy coś w stylu "ku pokrzepieniu serc".

ocenił(a) film na 10
Dryden

No niestety tak już bywa w kinie Hollywoodzkim.

ocenił(a) film na 8
BK_201

Też podobało by mi się mroczniejsze zakończenie, ale nie zapominajmy że to film o Batmanie-obrońcy Gotham, gdyby przegrał z Jokerem na każdym polu jaki byłby z niego pożytek? Byłby to film o Jokerze i mógłby nazywac się Joker: The Fall of The Dark Knight ;) a tak chociaż uwierzmy, że ludzie nie są z gruntu źli.

ocenił(a) film na 9
yager

Ale zakończenie nie było szczęśliwe... Btaman się poświęcił... i teraz stał się wyrzutkiem...

ocenił(a) film na 7
Kruchy_serious

Ja uważam że zakończenie było na maxa słabe i aż prosi się o sparodiowanie w jakimś scary movie.
Miał być mroczny rycerz a wyszło jak zawsze.

ocenił(a) film na 8
dezertx

Wyszło jak zawsze w jakim sensie? Zakończenie nie było aż takie złe (choc wolałbym trochę inne mroczniejsze) Film był od 12 lat więc musiał byc jakiś pozytywny aspekt- zwycięstwo dobra ze złem choc tylko pozorne musiało w filmie byc.

ocenił(a) film na 10
Kruchy_serious

Mnie obecnie zakończenie w zupełności usatysfakcjonowało i nie chciałbym go zmieniać. Motyw z promami był może trochę naciągany - ale sęk w tym, że wiele osób, które się upiera że "oni to na pewno by detonator włączyli" nie ma cienia pojęcia, jakie to uczucie podpisać wyrok śmierci na kilkuset ludzi - NAWET jeśli są to przestępcy. Słuchałem wypowiedzi żołnierzy z II wojny światowej, których ZEMDLIŁO na samą myśl o tym, że muszą zabić człowieka z wrogiej armii. A tu mamy mnóstwo ZWYKŁYCH LUDZI, z których jeden miałby uśmiercić dwustu innych. To byłoby realne? Tak myślicie? Bo ja nie. Bardziej już rzeczywiste wydaje mi się takie właśnie zachowanie mieszkańców Gotham, jakie widziałem w filmie.

Poza tym takie zakończenie pokazuje, że w Gotham (a, właśnie, któryś z forumowiczów już w to implikował - kompletnie bezzasadnie - że chodzi o Amerykanów, i wysnuł żenujący tudzież absurdalny wniosek, iż jest to typowo hollywoodzkie kino) są jeszcze ci dobrzy ludzie, że Joker wcale nie stłumił wiary w to, co dobre i prawe. Że takie ostoje pewnych wartości, jak Batman czy Dent, mają szansę przetrwać i odnieść sukces.

W kwestii końcowej przemowy Gordona - jeśli ktoś uważa, że była patetyczna, to chyba bardzo mało patetycznych filmów oglądał. Tu akurat wszystko zostało odpowiednio wyważone, nie ma w tym ani przesady, ani sztuczności. Razić może tylko wyłożenie kawa na ławę symboliki (tak to umownie nazwę) Mrocznego Rycerza, ale cóż, TDK to nie film psychologiczny, tylko film akcji (o czym wielu krytykantów też zapomina, próbując obecne w nim głębsze treści oceniać według nieprzystających do rzeczywistości kryteriów).
Żołądkującym się na Gordona polecam obejrzenie, np. Spider-Mana 3. Tam znajdą prawdziwie patetyczne sceny. I przestaną od razu głupoty opowiadać o obecności zbędnego patosu w TDK.

ocenił(a) film na 8
Der_SpeeDer

(a, właśnie, któryś z forumowiczów już w to implikował - kompletnie bezzasadnie - że chodzi o Amerykanów, i wysnuł żenujący tudzież absurdalny wniosek, iż jest to typowo hollywoodzkie kino)

Oczywiście - Gotham to miasto, które tak naprawdę nie istnieje. Ma to być jakieś miasto X gdzieś w Ameryce. Kto niby żyje w tym mieście? Azjaci? Afrykanie? A może to jednak miasto w Europie? Mniejsza z tym. Rozumiem, że mieszkańcy Gotham to wg Ciebie po prostu mieszkańcy miasta z krainy nigdy-nigdy i nie należy ich utożsamiać np. z resztą Ameryki. Moim zdaniem jednak - jak najbardziej można. Batman to amerykański bohater broniący amerykańskich obywateli. Odniesienie jest wg mnie oczywiste, ale rzecz jasna - nie trzeba się ze mną zgadzać.

Zgadzam się natomiast z argumentem, że są bardziej patetyczne zakończenia. Pewnie ci "żołądkujący się" także o tym wiedzą. Ja np. nie porównuję poziomu patosu w "Mrocznym rycerzu" do "Spider-mana 3", czy może jeszcze do innych hollywoodzkich super-produkcji np. "Armageddonu". To równie dobrze ja bym ci mógł napisać - mówisz, że zakończenie Batmana nie jest patetyczne? Obejrzyj sobie filmy Bergmana, Polańskiego, Kurosawy.

Zgódźmy się jednak, że zakończenie nie jest tak patetyczne jak w innych filmach o super-bohaterach. Zgódźmy się także, że jest to film akcji, a nie jakimś inny (nikt nie kazał być temu obrazowi filmem psychologicznym). I co z tego? Pod płaszczykiem kina akcji można pokazać coś więcej, przemycić różne treści. Potrafił to doskonale robić np. Sergio Leone w swoich spaghetti westernach. A tutaj mamy po prostu niezłe kino akcji + Ledgera, który rozwala swoją grą na łopatki. Nie stało się nic strasznego jednak z tego powodu, że ta szala kina ambitnego z komerchą zdecydowanie przechyliła się na komerchę. I tak było nieźle.

"A tu mamy mnóstwo ZWYKŁYCH LUDZI, z których jeden miałby uśmiercić dwustu innych. To byłoby realne? Tak myślicie? Bo ja nie. Bardziej już rzeczywiste wydaje mi się takie właśnie zachowanie mieszkańców Gotham, jakie widziałem w filmie."

Bardzo możliwe. Może by wysadzili, a może nie. Chodzi tu jednak o to jak Nolan rozmieścił sceny. Tę scenę z ludźmi na statkach dał na koniec, żeby mimo wszystko było fajnie i optymistycznie. Ludzie mają godność i honor pomimo całego zła wokół nich - takie jest przesłanie filmu. Ach, przepraszam! Twoim zdaniem wszystko jest tu wyważone. Nie jest wyważone. Film kończy się dobrze - mimo cierpienia i klęsk, które przeszli główni bohaterowie. Kurde - pomimo tych kilku zabiegów dokonanych przez Nolana - nadal jest to hollywoodzkie.

- A tak przy okazji. Film był wg mnie bardzo fajny. :)


ocenił(a) film na 10
Dryden

"Oczywiście - Gotham to miasto, które tak naprawdę nie istnieje. Ma to być jakieś miasto X gdzieś w Ameryce"

Owszem, Gotham jest położone w Ameryce (lore świata Batmana określa nawet dokładną jego lokalizację). Ale co z tego? Tutaj nie jest to w żaden sposób zaakcentowane - nie ma amerykańskich flag, patriotycznych przemówień (no... nawet nie próbuj mi wmawiać, że np. w monologach Gordona był choćby cień patriotyzmu), nie zaznacza się, że to akurat tutaj się dzieje. "Amerykańskość" nie odgrywa tu żadnej roli i jak dla mnie bardzo mocno naciągane jego powiązywanie TDK z hollywoodzkim, hurraoptymistyczno-patetyczno-patriotycznym kinem, skoro poza samym umieszczeniem Gotham w Ameryce (a niczego innego bym się nie spodziewał po obywatelu USA, jakim jest Bob Kane) nie przemawia za tym nic.

Kiedy zajmowałem się "zabawowo" wymyślaniem własnego uniwersum superherosów (młody byłem, przebacz, jeśli uważasz to za infantylizm - a planów tych nie zrealizuję, z racji totalnego braku umiejętności plastycznych), sam umieściłem większość z nich za wielką wodą, nadając im amerykańskie imiona i nazwiska. Po czym z tych jankesów uczyniłem bardzo bohaterskich bohaterów - czyni to ze mnie od razu amerykanofila?

"Pod płaszczykiem kina akcji można pokazać coś więcej, przemycić różne treści"

Nolanowi też się to udało - w żadnym innym filmie, opartym na komiksie, psychologia postaci nie jest tak wyraźnie zarysowana.

"Film kończy się dobrze - mimo cierpienia i klęsk, które przeszli główni bohaterowie"

Film nie kończy się dobrze. A przynajmniej daleko mu do hollywoodzkiego happy endu.
Po pierwsze, Batman nie jest już tym nieskazitelnym bohaterem z poprzednich filmów, niepokonanym i zawsze zwycięskim, nieważne, z kim by się mierzył. Po drugie, Joker zasiał w Gotham ziarno chaosu - pokazał, ilu ludzi jest w stanie przeistoczyć się w coś takiego, jak on. A skoro tak jest, to gdzie tu zwycięstwo i dobre zakończenie? Bez problemu znajdzie się kolejny Joker (znaczy, wprowadzony zostanie kolejny superłotr z Bat-uniwersum), którego zobaczymy zapewne w następnym filmie Nolana. Jakby i tego było mało, Gotham straciło swojego rycerza w białej zbroi - Harveya Denta - który był prawdziwą nadzieją na poprawę sytuacji. Co dodatkowo pokazuje, że nawet najlepsi ludzie w Gotham - w tym ci, którzy nie mieli sumienia wydać wyroku śmierci na innych, by ocalić własną skórę - mogą się stoczyć na samo dno.
Wydarzenie na promach to tylko iskra nadziei na to, że Gotham jednak nie jest skazane na totalną społeczną degradację, ale w żadnym razie nie oznaka, że mamy tu do czynienia ze szczęśliwym zakończeniem.

ocenił(a) film na 8
Der_SpeeDer

Niezły tok rozumowania. Gotham to miasto w Ameryce. Ale tak poza tym to z Ameryką nie ma nic wspólnego... :)

Postaram się nie ripostować cię jednak z podobną ironią z jaką ty mnie ripostujesz.

Rozumiem jednak twój argument, że (chwała za to Nolanowi) nie ma tu jakoś wyraźnie zaznaczonych akcentów "amerykańskości": powiewająca flaga, oklaski na tle flagi, salutowanie na tle flagi itp. To jednak o niczym nie przesądza. Po prostu Nolan jest bardziej subtelny niż np. twórcy filmów w stylu "Armageddon".

A zakończenie - no jak nie kończy się dobrze... Tutaj znowu kilka kosmetycznych zabiegów Nolana sprawiło, że twierdzisz, że jest inaczej No to tak samo można powiedzieć, że "Władca pierścieni" skończył się źle, bo tylu dobrych ludzi zginęło, pierścień odcisnął piętno na Frodzie i nigdy już nie był on tym samym wesołym kurduplem co wcześniej... W większości hollywoodzkich filmów zwycięstwo dobra okupione jest stratami - większymi lub mniejszymi. W "Mrocznym rycerzu" Batman zwycięża dwojako: dokopuje Jokerowi i udowadnia, że ludzie nie są z gruntu źli. Przypomnij sobie jak podczas finałowej walki Batman powiedział Jokerowi "Myślałeś, że wszyscy są tacy jak ty?" (coś w tym stylu) - chwilę po tym jak pasażerowie tych statków nie nacisnęli guzików. To tryumf Batmana. Utrata tego "rycerza w białej zbroi" Two-Face'a to coś jak zwycięstwo w bitwie Jokera, ale nie w całej wojnie. Tą zwycięża Batman.

"Po pierwsze, Batman nie jest już tym nieskazitelnym bohaterem z poprzednich filmów, niepokonanym i zawsze zwycięskim, nieważne, z kim by się mierzył."

Nieskazitelnym bohaterem... No - strasznie sobie naciągnąłeś ten argument. Brudny Harry, Człowiek bez imienia, Mad Max, Punisher... przy nich Batman to harcerzyk. Czyżbyś nabrał się na te ględzenie Gordona na końcu filmu? "On nie jest bohaterem, ale milczącym strażnikiem sratatata - mrocznym rycerzem". Ja tego nie kupuję.

Podam ci przykład zakończenia filmu akcji, które tylko pozornie jest dobre. Pierwsza część "Mad Maxa". Facet po drodze traci wszystko przyjaciela, żonę, dziecko, a na koniec - poczytalność. Tutaj doskonale widać faceta, który tak naprawdę przegrywa. Okrutnie mści się na wrogach, ale to już nie jest ważne. Na koniec widzimy całkowitą przemianę głównego bohatera. W Batmanie ta przemiana - jeżeli w ogóle ma miejsce - to jest ledwo widoczna.

ocenił(a) film na 10
Dryden

"Niezły tok rozumowania. Gotham to miasto w Ameryce. Ale tak poza tym to z Ameryką nie ma nic wspólnego... :)"

Po prostu uważam, że czepiasz się na siłę. Równie dobrze mógłbyś oskarżyć o nadmierną "amerykańskość" całą serię Alien, bo tam Obcego pokonuje kobitka będąca z pewnością Amerykanką. Albo skierować podobny zarzut w stronę Predatora, pierwszego i drugiego. Albo dziesiątek innych tego typu filmów, których autorzy mieli czelność uczynić głównego bohatera swoim rodakiem.

Tyle, że tu narodowość bohatera nie odgrywa ŻADNEJ roli. To jest TŁO.

"A zakończenie - no jak nie kończy się dobrze... Tutaj znowu kilka kosmetycznych zabiegów Nolana sprawiło, że twierdzisz, że jest inaczej"

A gdzie jest to dobre zakończenie? Ja tu nie widzę wyłącznie kosmetycznych zabiegów. Przez cały film Joker pokazywał, jakimi za przeproszeniem sukinsynami są w rzeczywistości mieszkańcy Gotham - a ty twierdzisz, że jedno jedyne wydarzenie na tle tego całego piekła od razu wszystko zmienia? I porównujesz to do śmierci jednego z bohaterów w LotR? Oj, coś tu jest nie tak.
Po obejrzeniu filmu nie miałem żadnej świadomości, że Batman wygrał - bo w jaki sposób? Na czym jego "zwycięstwo" polega? Na tym, że wziął na siebie winę za Denta? Na tym, że pozwalał Jokerowi szaleć w Gotham, jak mu się podobało, a w finale z trudem go złapał? Jeśli to miało być zwycięstwo, to bardzo pyrrusowe ono jakieś.

"Przypomnij sobie jak podczas finałowej walki Batman powiedział Jokerowi "Myślałeś, że wszyscy są tacy jak ty?" (coś w tym stylu) - chwilę po tym jak pasażerowie tych statków nie nacisnęli guzików. To tryumf Batmana"

Kolejna bzdura. Jaką w tym rolę Batman odegrał? Poszedł do tych ludzi na promach i przekonał ich, żeby się pozabijali? W jaki sposób połączyłeś wydarzenia na promach z "triumfem Batmana"?

"Utrata tego "rycerza w białej zbroi" Two-Face'a to coś jak zwycięstwo w bitwie Jokera, ale nie w całej wojnie"

Ale jakie zwycięstwo? Joker sprowadził idealistę, który budził większe nadzieje, niż sam Batman, do swojego własnego poziomu. Pokazał, że nawet najlepsi potrafią stać się najgorszymi. A Batman temu nie umiał przeciwdziałać.

"W Batmanie ta przemiana - jeżeli w ogóle ma miejsce - to jest ledwo widoczna"

Czyżby? To porównaj sobie zakończenie Batman Begins oraz The Dark Knight. Skoro przemiana jest ledwo widoczna, to czemu w jednym filmie Nietoperz jest uważany za bohatera, jedyną nadzieję na lepszą przyszłość, strażnika w lśniącej zbroi... a w drugim filmie ucieka zaszczuty przed policją, czemu towarzyszą obrazy pokroju tego, w którym Gordon rozwala Bat-sygnał?
Po raz kolejny widać tutaj, że jeśli Batman w ogóle odniósł jakieś zwycięstwo, to było ono pyrrusowe. Zgadza się, że w przedstawionym przez ciebie przykładzie wygrana głównego bohatera to tylko ułuda, ale nadal uważam, że to samo można powiedzieć o TDK.

Pytasz, na co się dałem nabrać? Pytam o to samo - a na co TY dałeś się nabrać, że uważasz zakończenie TDK za jednoznacznie dobre? Na to, że on Jokera złapał? Przez cały film przecież Nolan pokazywał, że tu nie chodzi tylko o osobę Jokera, ale też o jego ideę, która nie zginie tylko dlatego, bo szaleniec wylądował w pierdlu. A ty uważasz, że skoro już go zamknęli (ba, a co to za problem? Już raz się z więzienia wydostał przecież!), to już oznacza to, że Batman wygrał?
Albo że po raz pierwszy od dłuższego czasu mieszkańcy Gotham poszli lepszą drogą - wtedy na promach - to już wystarczyło, abyś się nabrał i uznał, że odtąd wszystko będzie cacy?

ocenił(a) film na 8
Der_SpeeDer

"I porównujesz to do śmierci jednego z bohaterów w LotR? "

A skąd ci się to wzięło? Przecież ja porównywałem to do całego filmu, pewną myśl sprzedawałem, a nie pisałem nic o śmierci jakiegoś bohatera w LOTR. Coś sobie dopowiadasz, a właściwie - przekręcasz.

"Po obejrzeniu filmu nie miałem żadnej świadomości, że Batman wygrał - bo w jaki sposób? Na czym jego "zwycięstwo" polega? Na tym, że wziął na siebie winę za Denta? Na tym, że pozwalał Jokerowi szaleć w Gotham, jak mu się podobało, a w finale z trudem go złapał? Jeśli to miało być zwycięstwo, to bardzo pyrrusowe ono jakieś. "

Naciągasz na max. Z trudem, bo z trudem - ale go złapał. A że on tam kiedyś ucieknie... No cóż - walka ze złem nie ma końca. My gadamy o "Mrocznym rycerzu", a ty mi tu o kolejnych odcinkach - że może ucieknie. Jak ucieknie i będę się tego czepiał, to pogadamy.

"Skoro przemiana jest ledwo widoczna, to czemu w jednym filmie Nietoperz jest uważany za bohatera, jedyną nadzieję na lepszą przyszłość, strażnika w lśniącej zbroi... a w drugim filmie ucieka zaszczuty przed policją, czemu towarzyszą obrazy pokroju tego, w którym Gordon rozwala Bat-sygnał?"

a mógłby go nawet gonić dodatkowo burmistrz na hulajnodze i Gordon na koniu. Ja mówię o przemianie Batmana, a nie - stosunku ludzi do niego. Ten argument w ogóle nie dotyczy mojego zarzutu. Batman - podobnie jak i inni super-bohaterowie - nie zawsze ma wsparcie wśród innych, np. policjantów.

"Pytasz, na co się dałem nabrać? Pytam o to samo - a na co TY dałeś się nabrać, że uważasz zakończenie TDK za jednoznacznie dobre? Na to, że on Jokera złapał? Przez cały film przecież Nolan pokazywał, że tu nie chodzi tylko o osobę Jokera, ale też o jego ideę, która nie zginie tylko dlatego, bo szaleniec wylądował w pierdlu. A ty uważasz, że skoro już go zamknęli (ba, a co to za problem? Już raz się z więzienia wydostał przecież!), to już oznacza to, że Batman wygrał?"

No i znowu sobie wybrałeś to, co chciałeś, a to o czym pisałem dalej - to jakby ci umknęło. Zgadzam się, że złapanie Jokera nie oznacza tryumfu Batmana (to coś jak z "tryumfem" Mad Maxa - pozabijał tych złych, ale całą resztę - przegrał, czy też stracił). Bo chodziło jeszcze o ideę. O to, czy ludzie zeszli na psy, czy nie. Joker - próbuje udowodnić, że tak. Batman - wierzył, że nie. Akcja z łódkami - pokazuje, że to Batman ma rację. Gdyby akcja z łódkami miała miejsce na początku filmu, a przemiana Denta na końcu (a nie tak trochę po środkowej części filmu), to wydźwięk byłby całkiem inny. Dalej tam piszesz, że dałem się nabrać, że w przyszłości będzie cacy... no dumasz o kolejnych odcinkach już, a my o "Mrocznym rycerzu" tutaj dyskutujemy. To tak samo jakbyś mi napisał, że zakończenie "Spidermana" nie jest dobre, bo w następnym odcinku to pojawią się kolejni psychole, straci on popularność wśród ludzi, z laską będzie miał problemy, szef jednej z gazet za wszelką cenę będzie chciał go oczernić, że jego walka będzie trwała, że jeszcze nie wygrał, że jego najlepszy kumpel będzie chciał go zabić, i że w ogóle to niedobrze, bo mu wujek zginął...

Zakończenie Batmana jest dobre. Nie tam jakoś jednoznacznie (tego nie napisałem, znowu dopowiadasz) - nie klaszczą mu i nie noszą na rękach.... Ale jednak. W finale Batman udowodnił Jokerowi, że ten się mylił (to właśnie ta mdła scena ze statkami) i sprał mu mordę tak dla postawienia kropki nad "i".

A jeszcze wrócę do tej sceny ze statkami. Chyba najbardziej drażnił mnie ten dobry samarytanin w więziennym stroju, który wyrzuca przez okno detonator. Wzruszające.

Co do przykładu "Obcego" i "Predatora". No nieźle... uciekłeś w kosmos i do dalekiej przyszłości oraz w dżunglę, w której komandosi walczą z kosmitą - żeby tylko znaleźć jakiś argument. Można i tak. Chociaż to oczywiście kolejny naciągany argument. W "Pradatorze" i "Obcym" brakuje jakoś mocniej zaakcentowanego wątku społecznego - jak to ma miejsce w "Mrocznym rycerzu".

"Pyrrusowe zwycięstwo."
Skoro udało mi się ciebie przekonać, że zwycięstwo Batmana to przynajmniej takie zwycięstwo - to już coś. :)

ocenił(a) film na 10
Dryden

"A skąd ci się to wzięło? Przecież ja porównywałem to do całego filmu, pewną myśl sprzedawałem, a nie pisałem nic o śmierci jakiegoś bohatera w LOTR"

Taaaak... - "No to tak samo można powiedzieć, że "Władca pierścieni" skończył się źle, bo tylu dobrych ludzi zginęło". A ja ci mówię, że to kompletnie inny tok rozumowania i porównywanie piernika do wiatraka.

"Naciągasz na max. Z trudem, bo z trudem - ale go złapał"

No i co z tego? Idei nie zdusisz w zarodku, łapiąc człowieka, który jest jej głosicielem. To nie jest żaden sposób naciągane.

"Akcja z łódkami - pokazuje, że to Batman ma rację"

Mimo że wcześniej całe miasto chciało zamordować z zimną krwią Bogu ducha winnego człowieka, bo Joker ich do tego nakłonił?
Jedno zdarzenie po całej serii wcześniejszych, mających kompletnie odwrotny wydźwięk, już według ciebie wszystko zmienia? Co byś jeszcze wymyślił, że seryjny morderca staje się dobry tylko dlatego, bo po zamordowaniu piętnastu osób, oszczędził szesnastą?

"Gdyby akcja z łódkami miała miejsce na początku filmu, a przemiana Denta na końcu (a nie tak trochę po środkowej części filmu), to wydźwięk byłby całkiem inny"

A moim zdaniem po prostu błędnie ten wydźwięk odczytałeś.

"To tak samo jakbyś mi napisał, że zakończenie "Spidermana" nie jest dobre, bo w następnym odcinku to pojawią się kolejni psychole"

Zarzucasz mi notorycznie, jak to ja sobie dośpiewam, jak to ja nie rozumiem, a sam nie słuchasz w ogóle, co się do ciebie mówi.
To kompletnie nie jest to samo. W TDK wyraźnie pokazano, do czego są zdolni mieszkańcy Gotham. Tu pojawia się wręcz coś w rodzaju furtki do kolejnej części. Tymczasem w Spideyu takie rzeczy w ogóle nie są poruszane.

"W finale Batman udowodnił Jokerowi, że ten się mylił"

Zadałem ci wcześniej pewne pytanie. Nie odpowiedziałeś, i na dodatek znowu opowiadasz tę samą bzdurę.
JAK Batman mu to udowodnił? GDZIE jest jego rola w tym, że ludziska detonatorów nie wcisnęli? Powiem wprost i łopatologicznie - Nietoperz nie odegrał w tym żadnej, ale to żadnej roli, wynikło to jedynie z wewnętrznego przekonania mieszkańców Gotham.
Co ty mi tu wciskasz? Że BATMAN mu to udowodnił, bo co - bo powiedział, że nie będą mieli jaj, żeby te guziki nacisnąć? I dlatego zbawił Gotham? Mnie umykają szczegóły, za to tobie umyka najwyraźniej logika.

"A jeszcze wrócę do tej sceny ze statkami. Chyba najbardziej drażnił mnie ten dobry samarytanin w więziennym stroju, który wyrzuca przez okno detonator. Wzruszające"

To faktycznie była przesada i gdyby wyrzucić tę sekwencję, scena z promami byłaby nieporównywalnie lepsza i mniej naciągana.

"Co do przykładu "Obcego" i "Predatora". No nieźle... uciekłeś w kosmos i do dalekiej przyszłości oraz w dżunglę, w której komandosi walczą z kosmitą - żeby tylko znaleźć jakiś argument. Można i tak. Chociaż to oczywiście kolejny naciągany argument"

Dlaczego naciągany? Bo to fantastyka innego kalibru?
Amerykańskość bohaterów odgrywa w tych filmach dokładnie taką samą rolę, co w The Dark Knight - ŻADNĄ. Zakrawa moim zdaniem na paranoję fakt, że są ludzie gotowi oskarżyć każdego napotkanego jankesa o kręcenie patetycznych i hollywoodzkich filmów nawet na wątłej podstawie - tylko dlatego, bo bohaterowie są jego rodakami (co jest w gruncie rzeczy normalne) i są bohaterscy.
A co do wątku społecznego, to nie ma żadnego znaczenia, że to są akurat Amerykanie. Mogliby to być równie dobrze Rumuni, Włosi, Kanadyjczycy czy Niemcy. Zwłaszcza zważywszy na fakt, iż jest to społeczeństwo fikcyjne, zamieszkujące fikcyjne miasto.

Poza tym w swoim cwaniactwie (to tak a propos naciąganej argumentacji, o którą tak lubisz mnie oskarżać ostatnio) jeździsz ile wlezie po Nolanie za fakt, iż jego rodacy w filmie zachowali się prawo i przyzwoicie, ale kompletnie już pomijasz fakt, że ci sami rodacy przez cały film dopuszczali się serii bestialstw i nieprawości. Pomijasz z żałośnie oczywistego powodu - nie pasowałoby to do twojej starannie (i wybiórczo) wyłuskanej argumentacji oraz szytej grubymi nićmi teoryjki o tym, jak to Nolan kręci typowo amerykańskie, patetyczne i hollywoodzkie filmy.

"Skoro udało mi się ciebie przekonać, że zwycięstwo Batmana to przynajmniej takie zwycięstwo - to już coś. :)"

To cię rozczaruję, ale do takiego wniosku doszedłem już kilka miesięcy temu, i to bez niczyjej pomocy.
Już po obejrzeniu filmu stwierdziłem, że jeśli Nietoperz w ogóle odniósł jakieś zwycięstwo, to było to zwycięstwo pyrrusowe. Zwłaszcza, że przenoszenie jego idei na mieszkańców Gotham w sytuacji, kiedy był zaszczuty (i opieranie na tym teorii, jakoby Batman w ten sposób zwyciężył), jest mocno naciągane.

ocenił(a) film na 8
Der_SpeeDer

"JAK Batman mu to udowodnił? GDZIE jest jego rola w tym, że ludziska detonatorów nie wcisnęli? Powiem wprost i łopatologicznie - Nietoperz nie odegrał w tym żadnej, ale to żadnej roli, wynikło to jedynie z wewnętrznego przekonania mieszkańców Gotham."

Nie musiał odgrywać żadnej roli. Batman nie musiał biegać po domach mieszkańców Gotham i namawiać ludzi - bądźcie dobrzy, toczę z Jokerem polemikę o to czy ludzie są dobrzy czy źli i ja twierdzę, że jednak to pierwsze! Chodzi o to, czy jest sens za tych ludzi walczyć. Bo jeżeli wszyscy byliby nic nie wartymi zwyrodnialcami - to misja Batmana pozbawiona byłaby sensu. Scena "ku pokrzepieniu" serc ze statkami pokazuje, że warto za nich walczyć, że Joker się pomylił. Gdyby byłoby inaczej oznaczałoby, że misja Batmana jest daremna, albo, że ma on do zrobienia więcej niż przypuszczał. To dosyć jasne, ale ty nie chwytasz. Ta scena to klęska Jokera i jednocześnie tryumf Batmana. Nie widzisz tego pomimo tego, że Nolan dosyć jasno to pokazuje (żeby nawet tacy "geniusze" jak ty mogli to chwycić) - w dialogu pomiędzy Jokerem, a Batmanem. No cóż - masz inne zdanie. Trudno. Chociaż - polecam - obejrzyj jeszcze raz. Z rozmowy z tobą wnioskuję jednak, że jesteś hmm przekonany o swojej wszechwiedzy (twoje "wejście" do rozmowy dobitnie o tym świadczy) i pewnie z rady nie skorzystasz - pomyślisz, że piszę to złośliwie.

Zauważyłem także, że nie kumasz prostej rzeczy - film to nie życie. Porażki głównego bohatera w trakcie filmu to jedno, ale w filmie (zwłaszcza tego typu) warto zwrócić uwagę do kogo należy ostatnie słowo. Posługując się twoją argumentacją można by stwierdzić, że Rocky w trzeciej części ponosi porażkę. Murzyn sprał mu mordę na początku filmu, a przez cały film udowadniał byłemu mistrzowi, że ten jest zerem. Na końcu Rocky pokazuje, że jest inaczej, ale co z tego - w końcu wcześniej przegrał, miał trudne chwile, życie nigdy już nie będzie dla niego takie same. No i jeszcze będzie miał nowych przeciwników w następnych częściach, nowe trudności życiowe, przegra pewnie jeszcze nie raz. No więc Rocky w trójce ponosi porażkę. To twój tok rozumowania.

Nie jeżdżę po Nolanie. Zrobił bardzo dobry film. Nie cały jest patetyczny. W tym całym twoim amoku nie zauważyłeś chyba, że w tym temacie dyskutujemy o zakończeniu, a przede wszystkim o fragmencie ze statkami. Zresztą, sam przyznajesz mi rację. Scenę z recydywistą uznałeś za przesadzoną. No i właśnie. Ja nie sprzeczam się z tobą o realność tego, że pasażerowie z tego drugiego statku (bez więźniów) nie nacisnęli guzika, że tego kolesia, który najbardziej się do tego rwał chwyciły wyrzuty sumienia. Trudno stwierdzić jakby się to skończyło... Chociaż oczywiście podoba mi się zakończenie filmu zaproponowane przez autora tego tematu. Zakończeniem tzw. "realnym" wg mnie byłoby, gdyby więźniowie zrobili rozpierduchę na swoim statku i dorwali się do detonatora. Chociaż ty pewnie masz inne zdanie w tej kwestii. To akurat niewiele mnie jednak obchodzi, bo nad tzw. "realnością" nie warto się spierać. Wolę o przesłanie filmu. Te - natomiast - odbieramy całkowicie inaczej.

Proszę cię natomiast o odpowiedź na następujące pytanie: czy wg ciebie główny bohater (Batman) poniósł - w sensie swoich przekonań, ideologii - porażkę w tym filmie? Czy może wygrał? Czy może tak na remis wyszło?

ocenił(a) film na 10
Dryden

Zakończenie est takie jak hollywood czyli mile. Tak jest w większości filmach a osoba pisząca przedemną ma racje że cały sens batmana by sie zatarł. Oczywiście nie możemy powiedzieć że zakończenie jest nie tyle nie dobre co śmieszne. Nie możliwe żeby statek pełny więźniów którzy zostali przedstawieni jako mordecy nie mogą wysadzić statku bo ich sumienie ruszyło tak samo cywile nie wachaliy się ani chwile jakby od tego mało zależeć ich życie. Żyjemy w płytkim świecie ludzie nie mają ideałów zależy im na pieniądzach.

ocenił(a) film na 7
Kruchy_serious

Mnie raził sposób przedstawienia tej sceny. Zero dyskusji. Podchodzi wielki murzyn i decyduje za wszystkich, a nikt się temu nie sprzeciwia! No ludzie, gdzie tu ten słynny realizm i dopracowanie TDK ;P
Chcecie zobaczyć nie Hollywoodzkie zakończenie to polecam In Bruges.
pzdr