Przejrzawszy wątki poświęcone "Musze" postanowiłem zareagować, jako że lwia część opinii na temat tego filmu wychwala grozę metamorfozy i mroczny klimat - aby sprawiedliwości stało się zadość - pozwolę sobię na szczyptę krytyki (bez oburzenia).
Nie jestem znawcą tworów Cronenberga (jedynie eXistenZ, Nagi Lunch), jednak po wspomnianych dwóch filmach zdołałem wywnioskować jego pociąg do gumowych oślizgłych stworzeń oraz nutkę czarnego humoru. Dla fanów wilgotnego gumoleum jak znalazł, gorzej dla tych, którzy nad podrygiwaniem człowieka-owada cenią sobie przymrużenia oczu.
Czego mógłbym się spodziewać? Mógłbym spodziewać się lekkiej zabawy formą, stylem filmów grozy, zaznaczam w tym miejscu - nie lubię horrorów, wielkiej muchy rozprawiającej o możliwościach teleportacji. Otrzymałem naiwny film klasy B.
Nie tępię ani horrorów, ani filmów kasy B, ale należałoby nadmienić, że "Mucha" jest horrorem B klasy. Dlaczego B klasy? Rozwiązania fabularne (pomijając samą konwencję science-fiction, czy horroru) mocno absurdalne, wciskane jedynie po to, aby okazać kolejną porcję gumy. Aktorstwo na niskim poziomie (tutaj miałem nadzieję, że pastiż okaże się wytłumaczeniem). Grozy nie uświadczyłem, co wrażliwsi lub nieprzywykli do gumowych efektów specjalnych mogą poczuć zniesmaczenie, a może nawet nudności, lecz nie sądzę, aby drżały ich kostki ze strachu. Muzyka pompatyczna, zmontowana z obrazem w sposób zabawny (a przecież nie jest to pastiż). Postaci przerysowane (jeśli można tak określić nijakość Davis). Ani przygnębiający - początek nawet sympatyczny, zbyt mało uwagi poświęcono metamorfozie naukowca (Eddie?), ani ponury - produkcja, nie przymierzając, na poziomie horroro-podobnych filmów z lat 80 puszczanych na Polsacie, wyblakły - to chyba odpowiednie określenie.
Jeśli lubisz podstarzałe horrory z całym bagażem, który oferują - strzelaj, być może przypadnie ci do gustu. Dla innych - rozważcie, a warto chwilę pomyśleć nad tym tworem, aby później nie krzywić się z niesmakiem.
Panie Cronenberg, za dużo gumy, i w filmie, i w tym wątku.
myśle ze gumiaste efekty o których często wspiminasz,są bardzo rozpoznawalne dla horrorów klasy B lat 80tych,i jeśli ktoś lubi,a myśle ze jak już wspomniałeś-jest to film dla fanów tegoż rodzaju filmów,to na pewno spodoba się ten film komuś takiemu. Ja osobiście lubie ten klimat(Wiklinowy Koszyk,Hellraiser itd) i na Musze ani troche się nie zawiodłam,ale patrząc a rok produkcji i na opis fabuły nie wiem czego innego się spodziewałeś tak na prawde, bo wiadomym było że uświadczymy tu mnóstwa rozlazłej gumy i kisielu z papką kukurydzianą, to tworzy klimat takich filmów.Może ludzie nie wychodzą z seasu czy też nie wyłączają Muchy z obrzydzenia tak jak to było w latach 80tych,ale film straszy i brzydzi do dnia dzisiejszego co świadczy o tym że mimo wszystko się nie zestarzał. ;)
...mnie brzydzi :-( pamiętam przed laty,przyznam bez bicia i nie jestem pewna czy to pochlebna opinia dla filmu ale zrobiło mi się niedobrze i...stało się :-/ cóż...
Ja z przerażeniem uciekałem w popłochu na widok Diabła Piszczałki. Mam nadzieje, że moja trauma nie jest pochlebstwem dla twórców tego włochatego, pokracznego widma przeszłości.
..no w tym przypadku nie jest pochlebstwem :-) bo "Piszczałek" miał nieść ciepłe i przyjemne odczucia u dzieci ;-D Mam nadzieje że trauma nie odcisnęła piętna w życiu prywatnym :-)