Co do pierwszego to możliwe, że były to zupełnie dwie inne wydzieliny o tym samym zabarwieniu. Pierwsza to zwykłe wymioty, a ta druga była żrącym środkiem, który pochodził od muchy. Pierwsza pojawia się jako reakcja organizmu na pokarm, którego nie toleruje. Co do tej drugiej: pojawiła się w momencie gdy "człowiek-mucha" chciał tego (zaznaczmy, że niczego wcześniej nie jadł).
Mam też inną teorię. Możliwe, że powłoka, która tworzyła się na jego ciele miała funkcję obronną przed tą substancją. W końcu zwymiotował na siebie. Veronica nie dotknęła tej substancji. To by tłumaczyło, że jemu nic się nie stało gdy wydzielina wydobywłaa się z jego ust. Teoretycznie sam mógłby się "poparzyć".

Co do drugiej kwestii: w ciele Veronici już było dziecko, więc to są już dwa organizmy. Może naukowiec pomyślał, że "co za dużo to niezdrowo" i lepiej połączyć się w dwóch oddzielnych kabinach. Może maksymalna ilość osób w jednej wynosiła dwa. W końcu większość eksperymentów, które przeprowadzał na ludziach wcześniej weryfikował. Po tym jak się połączył z muchą nie miał "obiektów żywych", które mógłby wykorzystać do przeprowadzenia próbnego eksperymentu. Biorąc pod uwagę kto siedział w tych kabinach, raczej nie chciał doprowadzić do tego by ten się nie powiódł.

Ale to tylko moje przypuszczenia, których nie jestem w 100% pewna.