PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7900}

Mucha

The Fly
1986
7,1 45 tys. ocen
7,1 10 1 44808
7,6 47 krytyków
Mucha
powrót do forum filmu Mucha

Potwór Frankensteina

użytkownik usunięty

Młody, ambitny naukowiec Seth Brundle chce zatrząść światem w posadach. Przeprowadzając eksperyment z teleportacją mógłby na zawsze zmienić ludzkie spojrzenie na transport i komunikację. Niestety owe wiekopomne doświadczenie wypaczy zwyczajna mucha.

Cóż to jest za film. Nie tylko jeden z moich ulubionych w dorobku Davida Cronenberga, ale także jeden z najlepszych remake'ów w historii. Temat okazał się wprost idealny dla twórcy "Wideodromu". Choć to najbardziej hollywoodzka z jego dotychczasowych produkcji, znajdziemy tu wszystkie najważniejsze elementy twórczości Kanadyjczyka. Może poza transgresją seksualną bohatera, chociaż tego akurat mi chwilowo nie brakuje - sceny z wyżej wymienionego tytułu pozostają bardzo żywe w pamięci.

Przez cały film można poczuć elektryzujący klimat, najpierw związany z samą możliwością dokonania teleportacji, a później z występowaniem jej efektów ubocznych. Jest ponuro, mrocznie, trochę absurdalnie, ironicznie i komicznie. Na szczęście reżyser nie zapomniał o dystansie do swej pracy i dawka czarnego humoru znacznie podnosi wartość filmu. Dzięki temu sama fabuła i sposób jej przedstawienia są bardziej wiarygodne, łatwiejsze do przetrawienia. Przy takim temacie łatwo było przekroczyć cienką granicę, za którą mielibyśmy już same efekty gore i autoparodię zamiast fabuły. Na szczęście Cronenberg wie co robi i nigdy wnętrzności nie przesłaniają mu treści (historii, nie żołądkowych).

Efekty specjalne, które mogą wydać się przestarzałe i mało realistyczne, moim zdaniem robią dziś lepsze wrażenie niż w dniu premiery. Z jednej strony są obrzydliwe - wydzieliny na kształt ropy i wymiocin, dziwnej żółtawej śliny zmieszanej z potem. Horror gore pełną gębą (cystą?). Ale z drugiej strony, charakteryzacja, kostiumy i wszelkie inne urozmaicenia Brundlefly'a wzmacniają wymowę filmu. Dziwaczne zmiany na skórze, groteskowo rozpadające się ciało, kuriozalne stadia mutacji. Pozwala nam to oswoić się z tytułowym monstrum, w pewien sposób odziera je z aury niesamowitości, nieznanego. To wszystko sprawia, że widz odczuwa współczucie, litość dla tego, czym stał się Seth. Naukowy eksperyment, który miał przynieść tyle dobra dla ludzkości okazał się przekleństwem dla jego twórcy, źródłem cierpienia.

Film staje się o wiele ciekawszy po wypadku protagonisty. W przedostatnim stadium mutacji, sceny są jakby żywcem wyjęte z opowieści podobnych do tych o "Frankensteinie". Pesymistyczny horror będący głosem w dyskusji na temat kondycji człowieka, niepozbawiony tragicznego romantyzmu. Gdy Brundlefly wychodzi z mroku, a na część jego ciała pada światło księżyca, mówi: "Jestem insektem, który śnił o byciu człowiekiem i był tym zachwycony. Jednak sen się skończył". Jest w tym coś boleśnie ludzkiego, dojmujący smutek spowodowany utratą własnego człowieczeństwa. Chcąc przekroczyć granice ludzkich możliwości, naukowiec wpada we własną pułapkę. Zatraca siebie w poszukiwaniu czegoś, co jest poza jego zasięgiem.

Scena, w której Brundlefly wskakuje przez szybę do gabinetu ginekologicznego i porywa Veronikę, nieodparcie przywodzi mi na myśl "Frankensteina", "Upiora w operze", "King Konga" (może już trochę mniej) i inne opowieści, w których zdeformowany, skazany na wygnanie bohater próbuje odzyskać swoją miłość. Jedyną rzecz, która przypomina mu o swoim człowieczeństwie. Choć w tym przypadku cel wydaje się bardziej przyziemny - zachowanie ciągłości genetycznej, uratowanie dziecko Setha.

Jest krwawo, obrzydliwie i efektownie, o tak. Ale tkwi w tym też pewna gorzka mądrość i przestroga. Cielesny horror humanistyczny.

użytkownik usunięty

http://szubrawca.wordpress.com/2012/11/28/potwor-frankensteina/