PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30630}

Mulholland Drive

Mulholland Dr.
2001
7,6 104 tys. ocen
7,6 10 1 103592
8,5 58 krytyków
Mulholland Drive
powrót do forum filmu Mulholland Drive

W natłoku interpretacji (sprowadzających się w gruncie rzeczy do jednej, tej samej i chyba
słusznej) zaskoczył mnie stały brak jednego elementu: rozmowy dwóch facetów w barze Winkie's
(wg mnie kluczowej sceny). Najczęstsze wytłumaczenie to, że trzeba było wprowadzić postać
"upiora" za barem albo czysty efekt grozy. Oczywiście, są to ważne funkcje tej sekwencji. Od tej
chwili widz jest trzymany w jeszcze większym napięciu. To jednak nie wystarczy za
wytłumaczenie.

Pozornie ten wątek wydaje się być wrzucony bez uzasadnienia. Tym bardziej, że w "Mulholland
Drive" miesza się wiele różnych wątków. Nie jest to bynajmniej przypadkowa scena, ale sen Rity
("sen" w tym filmie jest pojęciem bardzo umownym). Sugeruje to układ scen: Rita się kładzie =>
początek sceny w barze => scena się kończy => śpiąca Rita. Oprócz tego, w momencie
pojawienia się upiora-kloszarda cała scena nie tyle się kończy, co "rozmazuje". W ogólnej
interpretacji pierwsza część filmu to sen Diane, a Rita jest tylko wytworem jej umysłu. Zatem
pośrednio sen Rity jest snem samej Diane.

Treść tej sceny zna każdy, kto oglądał film. Próba jej streszczenia przypominałaby opowiadanie
dowcipu: "Spotyka się dwóch facetów. Jeden mówi do drugiego..." Przewodnim motywem jest
koszmar senny, przebudzenie i próba konfrontacji z tym koszmarem. Co najbardziej przerażające,
koszmar opuścił obszar snu i stał się rzeczywisty. A może to sen się nie skończył?

Jakkolwiek nie jest to potwierdzone z ekranu, z pewnych sugestywnych zachowań można
domniemywać, że mamy do czynienia z parą gejów. Ponadto jeden z nich jest słabszy i
neurotyczny, a drugi silniejszy i wspierający. Te między-męskie relacje są łudząco podobne do
relacji między głównymi bohaterkami. W warstwie "rzeczywistej" Diane jest słabsza i niepewna, a
Camilla jest jej silną patronką. W warstwie "snu Diane" to Rita jest słaba i zagubiona, a Betty -
przebojowa i wspierająca. Jak widać relacje między postaciami przenoszą się z jawy na sen. W
ten sposób relacje lesbijskie zamieniły się gejowskie. Czyżby w tej scenie alter ego Diane był
Dan - mężczyzna, którego zobaczyła w barze przy wynajęciu mordercy?

Drugą sprawą jest wyjście koszmaru poza obszar snu. W ogólnie przyjętej interpretacji pierwsze
(prawie) 2 godziny filmu to sen Diane, a ostatnie 20 minut to rzeczywistość, czyli zlepek scen z
teraźniejszości Diane i retrospekcji romansu Diane z Camillą. Zatem jeżeli stoimy twardo w szarej
rzeczywistości, to jak wytłumaczyć surrealizm i groteskę końcówki filmu?

Wydaje się, że kluczem do zrozumienia (albo przynajmniej próby zrozumienia) jest właśnie scena
w barze. Dan opowiada o swoim sennym koszmarze. Otaczający go świat traktuje jako
rzeczywisty. Tymczasem jest to tylko sen Rity. Tak samo jak "rzeczywistość" Rity jest tylko
snem Diane. Czy zatem Diane i jej świat w ogóle istnieją? Czy od początku do końca
obserwujemy chory sen osoby, która się nie pojawia w filmie? Do przemyślenia ;-)

ocenił(a) film na 4
feuerbach

Niestety ale to czysta nadinterpretacja. Nie ma żadnych, nawet najmniejszych sygnałów, że to para gejów. Są to bohaterowie całkowicie przypadkowi, tylko po to udziwnić cały film, bo Lynch pomyślał sobie: a wrzucę taki wątek rozmowy i na koniec trochę postraszę, żeby zdezorientować widzów. Ów "potwór" jest zapewne jakimś tam symbolem, których tu się rozpisują fani, ale co z tego, skoro nie wprowadza NIC do filmu, wyciąć go i byłoby to samo. Film tak naprawdę jest prymitywny, tyle że tak zmontowany, żeby wydawał się zagadką intelektualną. Przecież wiele scen jest jest tu tak kretyńskich, że Lyncha można spokojnie nazwać niskiej klasy reżyserem. Weźmy scenę walki z grubaską, a następnie te strzały. To miało być śmieszne, bo nie rozumiem? Było makabrycznie głupie. Albo scena gdy żona reżysera rzuca się na tego mięśniaka. Może Lynch myślał, że to będzie śmieszne? (Myślał na zasadzie: wrzucę trochę horroru i trochę komedii, żeby wszystko udziwnić). Ma marne poczucie humoru. Albo zwyczajnie jest mało bystry, kręcąc sceny, które w ogóle nie śmieszą, może oprócz niego samego.
Nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia, dlaczego te wszystkie sceny się pojawiły. Podobnie jak gadka dwóch kolegów.

Film jest kretyński, niespójny i chaotyczny. Każdy może tworzyć taką "sztukę", każdy z nas może być Lynchem, bo to tylko sztuka subiektywna, która wymaga jedynie kreatywności. Ocena obiektywna: 3/10 i to tylko za grę Naomi Watts, która pokazała niewiarygodny talent.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Te sceny mają logiczne wytłumaczenie tylko ty go zapewne nie dostrzegłeś.

Scenę w barze feuerbach rozłożył na czynniki pierwsze i jak widać nie jest przypadkowa. Poza tym ten bar to miejsce w którym główna bohaterka zleciła morderstwo Camili, które później pojawiło się w jej śnie. Sama nazwa baru - Sunset Blvd. (Bulwar zachodzącego słonica) też nie jest przypadkowa, ba tam nawet obecność kelnerki ma swoje znaczenie.

Scena z walki z grubaską, to przede wszystkim wprowadzenie do fabuły postaci płatnego mordercy oraz to jak bezwzględnie wykonuje on swoje zlecenia

Scena z żoną, czyścicielem basenów, oraz z tym mięśniakiem to jedno z kilku nieszczęść które przytrafiło się reżyserowi w śnie Diane. I nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego te wszystkie zrządzenia losu napotykały reżysera, bo to jest wręcz oczywiste.

ocenił(a) film na 4
ApolloCreed_

Nie, bo gdyby sceny rozmowy dwóch facetów nie było w ogóle w filmie, to interpretacja by się nie zmieniła. Historia nadal by sobie trwała bez zakłóceń. Każdy scenarzysta wie, że dobry scenariusz filmu musi być spójny i zapięty na ostatni guzik, wszystko musi wynikać z czegoś albo prowadzić do czegoś - może być liniowo, nieliniowo, wszystko jedno, ale musi mieć wewnętrzny sens. Tutaj "potwór" mógł w ogóle nie wystąpić. Lynch zrobił to tylko, by udziwnić film, by znów "zaskoczyć" widza i aby go nastraszyć.

Zastanawiałem się czy jeśli uznam, że celem Lyncha jest właśnie ciągłe zaskakiwanie, udziwnianie i straszenie, to czy można to podpiąć pod sztukę obiektywną. Niestety jednak nie można, bo definicja sztuki obiektywnej mówi po pierwsze, że artysta musi mieć konkretny cel tworzenia dzieła, by przekazać określoną ideę i emocje, a po drugie musi umieć to zrobić. Ale nie umie. Bo jego "idea" jest z definicji twórczości Lyncha zależna od interpretacji. Ale to nie wszystko. Również emocje są zależne od... nastawienia widza. Ja oglądam filmy na chłodno, nie podniecam się. I tak miałem ciągłe wrażenie, że Lynch próbuje ciągle grać na emocjach widzów. Jego idea wcale nie spaja się z przekazywanymi emocjami, które są bardzo płytkie. Są dość ciekawe sceny, jak ten występ w nocy (wszystko jest nagrane), ale tak długie śpiewanie i ten płacz tych pań znowu miał działać na emocje, co mnie irytowało. A dlaczego irytowało? Bo tak jak mówię - było sztuczne, na pokaz, nie wiązało się z przekazywaną ideą, ot przypadkowe emocjonalne zagrania.

Lynch jest mega-zakłąmanym pseudo-artystą, którego robią na boga. Zdecydowanie wolę czyste horrory, bo przynajmniej jest określony z góry cel: straszenie, a często powiązany z ideą religijności człowieka, instynktownego lęku przed czymś tam, strachem przed bronią biologiczną (REC) itp. - są często głupie sceny, ale jako całość spójne w intelektualnie i emocjonalnie.

Natomiast u Lyncha mydło i powidło: gruba baba krzyczy do faceta który w nią strzelił, że coś ją ugryzło; hahaha następnie zamiast od razu zastrzelić , to się z nią cacka itd. Sceny z narwaną żoną, która rzuca się na mięśniaka - to z pewnością bardzo ważna scena dla scenariusza, chociaż ja tego nie dostrzegam. Jedynie co myślę, to że Lynch walnął sobie trochę maryśki jak pisał tak bzdurny scenariusz.

BTW. Naucz się w końcu czytać ze zrozumieniem.

ocenił(a) film na 9
Gordon Geko

Człowieku co ty bredzisz - sam stek bzdur - kazde zdanie.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Straszne głupoty opowiadasz.

ocenił(a) film na 9
Gordon Geko

:O artysta NIC nie musi

ApolloCreed_

Many, nie kłóć się z nim, ten idiota rozpisuje się na ileś akapitów na temat dialogu o masażu stóp w pf i jest snobem , który uciekł z Arkham

Gordon Geko

Obawiam się, że dyskusja jest niemożliwa, ze względu na zbyt dużą rozbieżność ocen filmu. Tego rodzaju wymiany zdań z reguły prowadzą donikąd. Z drugiej strony uważam, że całkowity brak komentarza byłby nie w porządku.

W Twoich wypowiedziach w tym temacie zdziwiło mnie kilka rzeczy:

- Oceniasz poczucie humoru Lyncha, co przecież jest raczej kwestią subiektywną (fuj!) Przypuszczam, że znajdą się widzowie, którzy jako "marne" określą poczucie humoru Kubricka w "Mechanicznej pomarańczy" albo Coenów w "Fargo".

- Nazywasz Lyncha "niskiej klasy reżyserem" w kontekście jednego z najlepiej wyreżyserowanych filmów w historii kina (niezależnie od Twojej niskiej oceny scenariusza "MD", te sprawy trzeba rozróżnić).

- Określasz "MD" jako "chaotyczny", choć przecież fabuła jest prowadzona dość prosto i przejrzyście, a zaburzenie chronologii następuje dopiero w ostatnich 20 minutach. Jak to porównać do zamieszania z "Taksówkarza", gdzie przeplatają się sceny (sprzed i po ścięciu włosów Travisa), bez wyraźnego uzasadnienia?

- Nazywasz "MD" filmem "niespójnym", choć przecież masz na wyciągnięcie ręki kompletną analizę, niemal z dokładnością do sceny i postaci (w zasadzie ewenement w przypadku filmów surrealistycznych).

Jeżeli uważasz "MD" za film niespójny i chaotyczny, to polecam obejrzeć inne "dokonania" filmowego surrealizmu (choćby "Fando i Lis"). Jak się przekonasz, co to znaczy "śmietnik fabularny", to może docenisz Lyncha. W tej konwencji nie dało się tego zrobić bardziej spójnie i logicznie (takie jest przynajmniej moje zdanie).

Natomiast najmocniej rozczuliło mnie zdanie, że "każdy z nas może być Lynchem". W domyśle rozumiem "każdy może sobie nakręcić takie "Mulholland Drive"". W takim razie, panie kolego, do roboty. Niecierpliwie czekam na polskie "Mulholland Drive" ;)

ocenił(a) film na 4
feuerbach

"Nazywasz "MD" filmem "niespójnym", choć przecież masz na wyciągnięcie ręki kompletną analizę, niemal z dokładnością do sceny i postaci (w zasadzie ewenement w przypadku filmów surrealistycznych)."

Niestety nie rozumiesz co ja rozumiem przez słowo spójne. Gdybyś dokładnie przeczytał, co napisałem i to byś zrozumiał. A więc nie przeczytałeś ze zrozumieniem. Spójne oznacza, że wszystko ma sens, że każda scena ma znaczenie dla jakiejś innej. Dwaj policjanci gapią się na samochód, a my na nich i tak się gapimy, gapimy, aż wreszcie zaczynają coś mówić. I po co ta scena? Po kiego grzyba, skoro kompletnie nic nie wprowadzała, a policjanci już się nie pojawili. I tak samo jest z wieloma innymi scenami.

Gordon Geko

Naprawdę? Czepiasz się sceny, która trwa minutę i jest zupełnie naturalna w kryminałach (a tak to ma wyglądać z początku). Tam, gdzie jest wypadek, pojawia się policja i detektywi, żeby wyjaśnić okoliczności. Poza tym nie jest prawdą, że ta scena nic nie wnosi do filmu. O tym, ze Rita przeżyła wypadek wie tylko ona (no i my). A jak tzw. "reszta świata" (policja, mafia, drugi morderca) miała się o tym dowiedzieć? Sen snem, surrealizm surrealizmem, ale ta filmowa rzeczywistość rządzi się pewnymi prawami. Czy sugerujesz, że scenę z detektywami można by wyciąć, a potem przejść naturalnie do sceny "The girl is still missing" albo do detektywów krążących po Hollywood?

ocenił(a) film na 4
feuerbach

Nie rozumiem o co Ci chodzi. Przecież to nie jest kryminał. W kryminale jest policja, bo fabuła/historia się na niej opiera. MD nie potrzebował tej sceny. Kogo obchodzi reszta świata? Co to ma do historii, w której reszta świata nie istnieje i nie ma istotnego znaczenia? Tak, sugeruję, że scenę z detektywami można by spokojnie wyciąć nie naruszając fabuły.

Gordon Geko

Przepraszam, ale co to znaczy "reszta świata nie istnieje"?

ocenił(a) film na 4
feuerbach

Znaczy, że koncentracja jest na jednostce, nie na populacji.

Gordon Geko

Aha :)

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Policjanci
Otóż w realnym, świecie Diane byłą poszukiwana przez policje, miedzy innymi dlatego zamieniła się na mieszkania, prawdopodobnie miało to związek z zabójstwem Camili. W śnie natomiast widzimy policjantów już kompletnie niezainteresowanych sprawą wypadku na w którym uczestniczyła Camila.

Dawaj kolejne sceny rzekomo nic niewprowadzające sceny, możliwe że będę w stanie ci pomoc

ocenił(a) film na 4
ApolloCreed_

Ale co z tego? To była zupełnie inna sprawa i nie ma przecież związku z wypadkiem. To tak jakby mówić, że skoro policjant jest człowiekiem, to znaczy, że człowiek to policjant.
Nie zauważyłem braku zainteresowania wypadkiem, wręcz przeciwnie.

To tylko jedna z wielu niepotrzebnych scen, więc pogadajmy o niej.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

nie wiem, gdzie ty tam widzisz zainteresowanych policjantów, na pewno tak się nie zachowują a ta scena bardziej wymowna już nie mogła być.

ocenił(a) film na 3
feuerbach

Z tym zaburzaniem fabuły się nie zgodzę. Samo wprowadzanie przypadkowych postaci, jak wspomniana dwójka facetów w barze, jest komplikacją fabuły. Takie sceny sprawiają,że człowiek zastanawia się nad tym co ich rozmowa może oznaczać, a za chwilę widzi powrót do historii Diane

Tak samo niespójność. Lynch znany jest z tego,że wiele interpretacji jakie mu przedstawiano, wyśmiewał. Nigdy nie dojdziemy do sedna, do tego,co miał na myśli reżyser. Możemy jedynie gdybać czy to był sen, czy to była prawda, czy Cowboy był "przewoźnikiem" dusz czy aniołem stróżem. Interpretacji jest wiele,są one mniej lub bardziej trafne, ale nie znaczy to,że jest jedna uniwersalna

Z tym scenariuszem i reżyseria także bym nie przesadzał. Nie ma ona w sobie geniuszu, jest poprawna, owszem, ale nie ma w sobie geniuszu.

ocenił(a) film na 10
katedra

widzę że film nie podszedł

ocenił(a) film na 3
ApolloCreed_

Jedyna nadzieja w Słoniu

ocenił(a) film na 10
katedra

niezbyt to dobry film jak na Lynch, to już prędzej poleciłbym Prostą historie

ocenił(a) film na 3
ApolloCreed_

kiedyś zobaczę, bo mam w chcę obejrzeć. Jak na razie mam niesmak do Lyncha i jego "dzieł"

ocenił(a) film na 3
Gordon Geko

Właśnie obejrzałam "Mulholland drive" i tak się zastanawiam - czy to ja jestem niekumata czy ten film kiepski? Jak widać, nie jestem sama. Zgadzam się z Tobą w 100 %, za dużo chaosu, brak logiki, film niespójny. Dziwię się, skąd taka wysoka ocena. Ja też dałam 3, naprawdę nie zasługuje na więcej.

ocenił(a) film na 10
tajemnicza_93

Jesteś niekumata

ocenił(a) film na 3
Lukasz_Broda

Serio? Naprawdę ten film był taki jasny i przejrzysty?

ocenił(a) film na 10
tajemnicza_93

"tak się zastanawiam - czy to ja jestem niekumata czy ten film kiepski"
Ten film nie jest kiepski więc została tylko możliwość że jesteś niekumata

ocenił(a) film na 3
Lukasz_Broda

Mógłbyś chociaż uzasadnić, dlaczego uważasz, że film nie jest kiepski. Nie wierzę, że po jednokrotnym obejrzeniu od razu wszystko załapałeś.

ocenił(a) film na 10
tajemnicza_93

Nigdzie nie napisałem że wszystko zrozumiałem za pierwszym razem.

ocenił(a) film na 10
tajemnicza_93

Zresztą sam film wcale taki trudny nie jest, jedynie nie rozumiem sceny rozmowy facetów barze, cała reszta jest zrozumiała.

ocenił(a) film na 9
Gordon Geko

Nie czytałem całej Waszej dyskusji, ale zauważ, że te wszystkie sceny, np. ta z grubaską, to pastisze lub wręcz parodie różnych gatunków filmowych. Przecież "Mulholland Dr." jest tak naprawdę satyrą na Hollywood!

ocenił(a) film na 10
feuerbach

"BEZDOMNY NA ZAPLECZU

To demon, który symbolizuje przejście Diane na ciemną stronę i jej sprzymierzenie z mrocznymi siłami. Przypomina jej o tym czym się stała. To on trzyma pudełko, bramę między wymiarami."

Diane w tym barze zleciła morderstwo, dlatego to wyjaśnienie w pełni do mnie trafia. Twoja "gejowska" interpretacja nawet ciekawa, ale nie pasuje do fabuły filmu która po ułożeniu jest całkiem spójna. Dan w rzeczywistości stał nieco w głębi baru, ale widział Diane siedząca przy stole z mordercą i zlecająca mu zabójstwo. Dlatego w jej śnie ma on paniczny lęk czymś strasznym za rogiem.

ocenił(a) film na 4
Kamileki

http://en.wikipedia.org/wiki/Mulholland_Drive_%28film%29

"Originally conceived as a television pilot, a large portion of the film was shot in 1999 with Lynch's plan to keep it open-ended for a potential series. After viewing Lynch's version, however, television executives decided to reject it; Lynch then provided an ending to the project, making it a feature film. The half-pilot, half-feature result, along with Lynch's characteristic style, has left the general meaning of the movie's events open to interpretation."

No i się cała "tajemnica" owego dziełka wyjaśniła, gościu chciał nakręcić drugi Twin Peaks, ale wytwórnia pilota odrzuciła, no to się gościu obraził na świat i hollywood i nakręcił swój własny anty-hollywodzki dreszcowiec. Jak myślicie, dlaczego jest tam cała ta scena z reżyserem, którego producenci wydymali? Oczywiste, że to retrospekcja poczucia odrzucenia samego Lyncha! A dlaczego to wszystko takie chaotyczne, nieskładne? Bo musiał wykombinować coś, żeby z pilota ukręcić pełnometrażowy obrazik. A ludzie tworzą nieziemskie teorie i doszukują się sensu w przypadkowo ułożonych scenkach. Sam Lynch nie powiedział, o co mu chodziło, bo przecież nie będzie się spowiadał, że to ekshibicjonizm jego złości wobec upodlonych producentów.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Lynchowi wykombinowanie pełnometrażowego filmu zajęło 2 lata i wbrew temu co stwierdzisz film jest spójny, przemyślany i możliwy do zinterpretowania. Natomiast to, że powstał na bazie serialu zadziałało tylko na korzyść, bo dzięki temu wyszedł eksperymentalny narracyjnie, niekonwencjonalny konstrukcyjny majstersztyk który został później okrzyknięty najlepszym, filmem XXI wieku. Tego już pewnie z Wikipedii nie wyczytałeś

ocenił(a) film na 4
ApolloCreed_

To brzmi niemal jak hasło przedwyborcze, długo nad tym pracowałeś? Wszystko jest nagrane. Ale poczytałem trochę, krytycy dzielą się po równo na fanów gniota i jego przeciwników. Tyle że przeciwnicy z nie wiadomo jakiej przyczyny nie dają niżej niż 40-50%, a fani po 100. Nic dziwnego, że ocena na Rottenie wynosi 7,4. No to faktycznie okrzyknięty najlepszym w XXI w. (tak jakby ów XXI już się kończył hahah).

ocenił(a) film na 4
Gordon Geko

W tym gniocie jedynie piosenka Llorando w wykonaniu Rebeki jest wybitnie piękna, (tutaj udała się sztuka obiektywna, tzn. poruszająca te same emocje niezależnie od nastawienia człowieka) oraz znakomita rola Naomi Watts, która spokojnie mogłaby dostać Oscara. Reszta to popłuczyny.

ocenił(a) film na 4
Gordon Geko

Za te dwa elementy podwyższyłem ocenę o 1 pkt, tj. 4/10. Myślę, że fani tego pustego kina powinni być usatysfakcjonowani.

ocenił(a) film na 9
Gordon Geko

jesteś strasznie irytującą osobą, podziwiam ludzi którym chce się konstruktywnie odpowiadać na Twoje żałosne pseudointeligentne zaczepki

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Na Oceny Rottena bym zbytnio nie zwracał uwagi, tego typu filmy zawsze dzielą krytyków.

tu masz wiarygodniejsze źródła
-Stowarzyszenie Krytyków Filmowych z Los Angeles
http://www.filmweb.pl/Mulholland.Drive/awards
-Prestiżowy magazyn Sight & Sound
MD jako jedyny film z XXI wieku znalazł się w gronie najlepszych filmów wszech czasów.
http://www.bfi.org.uk/news/50-greatest-films-all-time

ocenił(a) film na 4
ApolloCreed_

Na szczęście jeszcze od Oscarów i Palm w Cannes są trochę bardziej kumaci, bo nie dostał żadnej z tych nagród. Zresztą co mnie to obchodzi, powiedziałem prawdę jak jest, dziś krytyków uważam za debili, szczególnie amerykańskich.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Oscar dla tak kontrowersyjnego filmy który zawiera w sobie krytykę Hollywoodu był nie realny, co nie zmienia faktu iż MD bił konkurencje na głowę. W Cannes jeszcze przed premierą w 2001 mówiono że jury będzie szukać czegoś spokojniejszego, wiec dla Lyncha pozostała jedynie statuetka za reżyserie

Gordon Geko

Dziecko, odpal sobie dziesiąty raz ten hit dla gimnazjalistów Fargo, albo popodniecaj się super bardzo głębokim przesłaniem Dnia Świstaka, a nie bierzesz się za świetnie wyreżyserowane kino. Masz zbyt tępy łeb, żeby ogarnąć całość, no i potem wychodzą takie kwiatki w stylu "kretyński, niespójny i chaotyczny". Napisz jeszcze jedną pseudorecenzję filmu, wszyscy chcemy się pośmiać.

_krakers

Zarówno "Fargo" jak i "Dzień świstaka" to znakomite filmy. Nazywanie ich "hitami dla gimnazjalistów" jest nieporozumieniem (rozumiem, gdyby to był "Forrest Gump" albo "Zielona mila"). GordonGeko skrytykował "Mulholland Drive", bo miał do tego prawo. You're barking up the wrong tree ;)

ocenił(a) film na 3
ApolloCreed_

Przez kogo niby jest uznawany za najlepszy film XXI wieku?

ocenił(a) film na 10
katedra

widzę że nie czytałeś dokładnie całego tematu, linki masz powyżej. Poza tym taką informacje możesz znaleźć również na tym portalu przeglądając profil filmu i jego wiadomości, nagrody

ocenił(a) film na 3
ApolloCreed_

Nigdzie nie jest napisane,że film jest najlepszym w XXI wieku, nie ma nawet nagrody da takowego
To twoja opinia wyssana z palca i zgeneralizowana ?

ocenił(a) film na 10
katedra

Jest nagroda dla MD za najlepszy film dekady. Za najlepszy film XXI oczywiście nie może mieć, bo XXI jeszcze się nie skończył a trwa dopiero niecałe 12 lat nie mniej jednak do tej pory jest to najlepszy film nakręcony w obecny stuleciu

ocenił(a) film na 3
ApolloCreed_

Bo dostał jakąś tam nagrodę?

ocenił(a) film na 10
katedra

i nie tylko. W zasadzie w każdym jedynym profesjonalnym zestawieniu jest na szczycie

ocenił(a) film na 3
ApolloCreed_

Jakie to jest "profesjonalne"?

ocenił(a) film na 10
katedra

zaczynasz zadawać co raz głupsze pytania