W natłoku interpretacji (sprowadzających się w gruncie rzeczy do jednej, tej samej i chyba
słusznej) zaskoczył mnie stały brak jednego elementu: rozmowy dwóch facetów w barze Winkie's
(wg mnie kluczowej sceny). Najczęstsze wytłumaczenie to, że trzeba było wprowadzić postać
"upiora" za barem albo czysty efekt grozy. Oczywiście, są to ważne funkcje tej sekwencji. Od tej
chwili widz jest trzymany w jeszcze większym napięciu. To jednak nie wystarczy za
wytłumaczenie.
Pozornie ten wątek wydaje się być wrzucony bez uzasadnienia. Tym bardziej, że w "Mulholland
Drive" miesza się wiele różnych wątków. Nie jest to bynajmniej przypadkowa scena, ale sen Rity
("sen" w tym filmie jest pojęciem bardzo umownym). Sugeruje to układ scen: Rita się kładzie =>
początek sceny w barze => scena się kończy => śpiąca Rita. Oprócz tego, w momencie
pojawienia się upiora-kloszarda cała scena nie tyle się kończy, co "rozmazuje". W ogólnej
interpretacji pierwsza część filmu to sen Diane, a Rita jest tylko wytworem jej umysłu. Zatem
pośrednio sen Rity jest snem samej Diane.
Treść tej sceny zna każdy, kto oglądał film. Próba jej streszczenia przypominałaby opowiadanie
dowcipu: "Spotyka się dwóch facetów. Jeden mówi do drugiego..." Przewodnim motywem jest
koszmar senny, przebudzenie i próba konfrontacji z tym koszmarem. Co najbardziej przerażające,
koszmar opuścił obszar snu i stał się rzeczywisty. A może to sen się nie skończył?
Jakkolwiek nie jest to potwierdzone z ekranu, z pewnych sugestywnych zachowań można
domniemywać, że mamy do czynienia z parą gejów. Ponadto jeden z nich jest słabszy i
neurotyczny, a drugi silniejszy i wspierający. Te między-męskie relacje są łudząco podobne do
relacji między głównymi bohaterkami. W warstwie "rzeczywistej" Diane jest słabsza i niepewna, a
Camilla jest jej silną patronką. W warstwie "snu Diane" to Rita jest słaba i zagubiona, a Betty -
przebojowa i wspierająca. Jak widać relacje między postaciami przenoszą się z jawy na sen. W
ten sposób relacje lesbijskie zamieniły się gejowskie. Czyżby w tej scenie alter ego Diane był
Dan - mężczyzna, którego zobaczyła w barze przy wynajęciu mordercy?
Drugą sprawą jest wyjście koszmaru poza obszar snu. W ogólnie przyjętej interpretacji pierwsze
(prawie) 2 godziny filmu to sen Diane, a ostatnie 20 minut to rzeczywistość, czyli zlepek scen z
teraźniejszości Diane i retrospekcji romansu Diane z Camillą. Zatem jeżeli stoimy twardo w szarej
rzeczywistości, to jak wytłumaczyć surrealizm i groteskę końcówki filmu?
Wydaje się, że kluczem do zrozumienia (albo przynajmniej próby zrozumienia) jest właśnie scena
w barze. Dan opowiada o swoim sennym koszmarze. Otaczający go świat traktuje jako
rzeczywisty. Tymczasem jest to tylko sen Rity. Tak samo jak "rzeczywistość" Rity jest tylko
snem Diane. Czy zatem Diane i jej świat w ogóle istnieją? Czy od początku do końca
obserwujemy chory sen osoby, która się nie pojawia w filmie? Do przemyślenia ;-)
Zaczynam rozumieć, o co Ci chodzi :) Niemniej pokazanie śpiącej Rity jako symbol umarłej Camilli ma tylko uzasadnienie symboliczne, a nie fabularne. Więc wbrew pozorom, interpretowanie tego jako klamry snu jest dużo prostsze i bardziej naturalne.
To pewnie przez to, że za późno użyłem słowa symbol. Jeszcze jedna kwestia przyszła mi do głowy. Diane widziała Dana w rzeczywistości - i stał on przy kontuarze, a była o tym wzmianka we śnie (Dan: Ty stoisz między ludźmi, dokładnie tam... przy kontuarze). Camilla natomiast nie widziała Dana w realu, a przynajmniej nie było to pokazane. Skąd więc, we śnie Rity miałyby się wziąć projekcje senne wyjęte niemal żywcem z życia Diane? :)
Rita jest wytworem wyobraźni Diane, który przyjął wygląd Camilli, ale tożsamościowo nie ma z nią nic wspólnego. Zatem sny Rity są również zbudowane ze wspomnień Diane.
Ja zakładam, że jeśli Rita miałabyś śnić to musiałoby być to całkiem niezależne od snu Diane. Dlatego dla mnie sen jest ciągły od "wejścia w poduszkuę" do "wejścia w niebieskie pudełko".
Dzięki za wyjaśnienie, ta scena w barze była jedynym czego nie rozumiałem w filmie.
Rob Ager podał całkiem sensowną interpretację sceny rozmowy w barze Winkie's - poszukaj se :p
Ager jest mi znany, bo widziałem jego ciekawe analizy "Aliena", "Pulp Fiction" czy "2001: Odysei kosmicznej". Niestety analizy "Mulholland Drive" nie mogę znaleźć. Masz może jakieś źródło?
hehe, mam mam. To jest cenny kąsek i copyrighted wiec moge wyslac Ci linka na priv.
Nie będe sie spierać o tą czy inne teorie bo film obejrzałem zaledwie raz w dodatku przed snem i zaczynam powątpiewać czy aby napewno całość :D
ciekawie czytało się całą dyskusje w której nawet Kamieleki pogubił się w tym kto śni czyj sen,
mi który obejrzał film zaledwie raz i nie zna "oficjalnej" interpretacji, również wydaje się że scena jest snem w śnie, teoria alterego jest również przekonująca a absurdalnośc jakby kolejnym oczywistym stopniem w rozgraniczeniu zagnieżdzenia snów
w gruncie rzeczy rzeczywistość nawet na jawie jest permanentną przeplatanką wyobrażeń na temat motywów i mysli innych ludzi, a sny jedynie ich wizualizacją
a im bardziej wyobrażenie bazuje na tanich (np. filmach) tym bardziej rzeczywistość nabiera absurdalnych kształtów
ale w gruncie rzeczy nawet w rzeczywistości jak w filmie trudno połapać się co jest prawdziwe a co interpretacją...i mam miszmasz w głowie próbując mysleć o filmie kojarzącym się z równie zagmatwanym miasteczkiem twin peaks przyprawiającym o ból głowy, przenoszącym to pogmatwanie w jesze jeden absurdalny poziom zobrazowania
niestety pogubiłem się oglądając w tym kto co kiedy śni o czym i kiedy następuje scena śpiącej postaci, która postać jest realna a która filmowa,
a przede wszystkim - co autor ma na mysli :D
być moze zupełnie absurdalnie i bez podstaw(napewno) w analizowaniu scena po scenie
wydaje mi się w tym momencie że cały film jest snem, Rita równie prawdziaw jak Betty będąca wyobrażeniem genialnej aktorki(naprawde bardzo dobrze zagrana rola) fragmentem jej życiowego alter ego utalentowanej ale bez szans czymś w rodzaju snu o samym sobie, sceny w których budzi się Betty scenami w których budzi się kobieca naiwna natura, sceny Rity scenami w których przeważa meska część osobowości, depresyna katastroficzna cześć osobowości, wątek snu jedynie próbą walki samej ze sobą
gonitwa myśli walczących nawzajem
wiele scen w filmie przynajmniej tak to zapamiętałem jest jakby wizualizacją wyobrażeń poszczególnych osób na drobne sceny ich interpretacją na to co widzą
nie pamiętam scen poprzedzających zabójstwo z odkurzaczem w tle ale jest świetną wizualizacją wyobrażeń nieudacznika mordercy na temat swojej roboty
pogubiłem się kim był facet którego zabił i woógle o co kaman - chyba za bardzo zasypiałem
nie wiem czy jest sens analizy podobnie jak nigdy nie odgadywałem co autor ma na mysli w przypadku lektur
natomiast nawiązując do rozmowy Dana i Herba wogóle nie pamiętając tej sceny - jedynie bazuje na wklejonym fragmencie rozmowy
mam wrażenie jakby niezależnie od tego jak ma się ta scena do filmu każdą rozmowe dwóch facetow w barze można zinterpretować na różne sposoby
podobnie jak scene faceta i kobiety pokazujących sobie fotografie z punktu widzenia kelnerki
natychimast pisząc to widze przed oczami pierwszą scene w pulp fiction mysiu pysiu
mam wrażenie(dużo wrazeń mało konkretów) że film można by streścić do jednej sceny - aktoreczka przybywa do miasta pełnego możliwości ale nie próbuje swoich sił bo z góry układa film w głowie i zależnie od tego jaka część osobowości przeważa, śni czasami nawet nie próbując zweryfikować tego snu "zabija się" nie podejmując walki
poddając się dorabiając teorie - że napewno x albo y zatrudnił w albo z tylko dlatego ze stoi za tym tajemniczy karzeł albo ktoś z kimś ma romans..
jeśli jakikolwiek z tego zagmatwanego filmu sens to żeby nie dorabiać teorii do rzeczy których nie mozna wiedzieć
sory za spaming
Ja natomiast nie mogę zrozumieć jednej rzeczy, może to nie do końca tyczy się samego MH, pośrednio również, ale w zasadzie samego Lyncha. W moich oczach uchodzi on za osobę ponadprzeciętnie inteligentną, czego dowodzą wywiady z nim. Widać wyraźnie, że swoimi filmami próbuje zmusić ludzi do myślenia, ale dostrzegam pewną niekonsekwencję. Z jednej strony uparcie obstaje przy tym, że nikomu nie będzie tłumaczył, o co w jego filmach chodzi i pozostawia je do własnej interpretacji. Z drugiej twierdzi, że jego filmów w ogóle nie powinno się interpretować i próba sprowadzenia ich do opowieści które zaczynają się wielką literą a kończą kropką jest bez sensu. A teraz (jestem świeżo po seansie MH, toteż jak zawsze, kiedy ułożę własną tezę, posiłkuję się różnymi materiałami) znalazłam artykuł, w którym znajduje się "10 wskazówek do odkrycia zagadki MH" stworzonych przez samego reżysera. Czyżby Lynch był równie pokręcony jak jego filmy?
mogłabyś podzielić się tym artykułem?
jeśli zaś chodzi o ponadprzeciętną inteligencje i niekonsekwencje - inteligencja sprzyja spojrzeniu na ten sam problem z różnych perspektyw przez tego samego człowieka
a to sprzyja "pokręceniu" inteligencja sprzyja rozwiązywaniu zagadek z małą ilością pozornie nieistotnych wskazówek
inteligencja jest jak głodomór który potrzebuje pożywki
człowiek inteligentny czuje się znudzony jeśli nie może nakarmić umysłu, w przypadku umysłu podanie na tacy gotowego rozwiązana to jak podanie pustego talerza
więc nie widzę niekonsekwencji ale zapewnienie widzom rozrywki poprzez "zmuszanie" do myślenia(dlatego słowo zmuszanie brzmi dziwnie) ,
dostarczenie kolejnych 10 wskazówek porcji ratunkowej to jak zmniejszenie porcji bo zagadka daje przyjemność jeśli ma szanse być rozwiązana, tak jak obiad zjedzony ze smakiem a nie wpychanie na siłe,
po co układać puzle skoro można taniej kupić gotowy obrazek?
po co coś tworzyć skoro wszystko można kupić?
dla przyjemności
nie jest pokręcony ale ponadprzeciętnie inteligentny, owszem być może rozwiązanie zagadki jest banalnie proste, puste i odpowiedź wcale nie jest jakimś genialnym spostrzeżeniem...coś jak w "autostopem przez galaktyke" - jaka jest istota wszechrzeczy....odpowiedź w filmie :P
Filmik oglądałem kilka razy, i ogólnie uważam za bardzo dobry. Szczególnie podobał mi się klimat. Postanowiłem włączyć się do dyskusji trochę z innej strony, bo zawsze zastanawiała mnie jedna rzecz. Jeżeli przyjmiemy że wszystko co było do otwarcia niebieskiego boxa jest snem Diane, to OK. Tylko nie zgadza mi się to że jak mi się coś śni (oraz z opowiadań innych ludzi) to zawsze jestem w centrum snu, i "widzę rzeczy swoimi oczami"-biorę w tym udział. Nie śni mi się np. ktoś lub coś a mnie tam nie ma, tak jak było pokazane w filmie. Przynajmniej ja takiego snu nie pamiętam, a mam już trochę prześnionych nocy za sobą ;) Więc z technicznego punktu widzenia, niektóre sceny (co nie brała w nich udziału) nie mogły się śnić Diane. Rozumiem że mogło to zostać nagięte na potrzeby filmu ale... Jeśli się mylę to to proszę o sprostowanie. Pozdrawiam.
To może być kwestia indywidualna, ale ja na przykład zawsze "widzę rzeczy swoimi oczami" w tym sensie, że oglądam scenę snu oczami tej osoby, którą śniąc uważam za "ja" - ale niekoniecznie musi to "ja" być prawdziwym mną, nawet nie musi być to osoba, bo zdarzały mi się sny gdzie byłem np. psem. Stąd (choć akurat osobiście nie przypominam sobie snu, gdzie to "ja" niebędące mną byłoby kimś realnym, kogo naprawdę znam) jestem skłonny przyjąć, że Diane mogła śnić to wszystko, patrząc na każdą ze scen oczami któregoś z bohaterów. Niemniej, nie przywiązywał bym nadmiernej wagi do tej kwestii, traktując to wszystko w większym stopniu jako analizę jej umysłu, pokazaną za pomocą projekcji jej "idealnego świata", w mniejszym stopniu przejmując się tym, że została ona zobrazowana akurat jako sen.