Ja bym raczej określił owo "dzieło" jako Dramat. Dramat w każdym aspekcie, w każdym.
Ja rozumiem, że głupota i kicz mogą być na tyle gigantyczne, że czasem nawet zabawne. Tak było z pierwszą i częściowo drugą częścią.
3 część pobiła już wszelkie rekordy i sięgnęła szczytu imbecylizmu. Tyle, że ten szczyt jest już poza moją granicą tolerancji.
Po raz pierwszy w historii, już po 15 min. filmu, byłem zdecydowany wyjść z kina. Nie zrobiłem tego jednak. Chyba z czystego masochizmu. Wyobrazcie sobie, co działo się ze mną po całych 114 min, kiedy to pojawiły się gorąco oczekiwane napisy końcowe.
Ale przeżyłem. Niczego ze wściekłości nie połamałem, moja dziewczyna, siedząca obok nie miała żadnych sladów pobicia, popcorn wchłonął się do organizmu zamiast wędrować na odwrót. Najwyrazniej jestem twardszy, niż mi się wydawało. Po tym co przeżyłem, już chyba nic mnie nie przerazi, a nerwy mam już zachartowane jak stal czołgowa. Żadne tortury nie są mi już straszne. Bo zgodnie z maksymą, iż co nas nie zabije - to nas umocni, stałem się takim Iron Man'em, że mucha nie siada.