Gdyby po raz trzeci był Imhotep, skarżylibyście się, że już go za dużo! Cesarz Han to akurat dobry zabieg, lecz źle zrealizowany.
Gromy na ten film idą z jednego, prostego powodu. Głównym założeniem serii było skupienie się na historii starożytnego Egiptu, pokazanie jego charakterystycznych budowli, oraz włożenie w międzyczasie takich małych smaczków i ciekawostek. To moim zdaniem zaważyło o sukcesie dwóch pierwszych odsłon, które to były swoistą wycieczką po kraju piramid i sfinksów skąpanych we wszechobecnym piasku. Wszystko ponadto zaprawione było nutką akcji, humoru oraz odrobiną dramatyzmu. Całość stworzona została w przystępny dla widza sposób. Twórcy nie bombardowali nas od pierwszych minut filmu nadmiarem, przepychem, przekombinowaniem. Wszystko szło gładko i sprawnie, a dopełnieniem była świetna obsada. W Grobowcu Cesarza Smoka natomiast zagubiono ten balans. Zabrali się za ciekawą tematykę, której kompletnie nie potrafili udźwignąć. Łączenie pewnych aspektów było robione usilnie, można wręcz powiedzieć na chama. Odniosłem wrażenie iż brakło pomysłu, a w szczególności tej magii, którą okraszone były dwie poprzednie części. Na domiar złego, zamienili rewelacyjną Rachel Weisz, na Marię Bello, która owszem jest dobra, ale nie na tyle by oddać charakter Evelyn. Niestety miło usilnych starań nie udało mi się dostrzec jakiś większych, lepszych pozytywów co zaowocowało tym, iż musiałem wystawić 4. Ten film jest czystym nieporozumieniem, które na dodatek zniszczyło praktycznie nienaganny obraz serii.
W pełni się zgadzam. Dobry pomysł na ogólny zarys fabuły. Cała reszta dotyka dna.
Ale nie rozumiem ludzi, którzy narzekają na brak Imhotepa. Dają głowę, że ci sami narzekaliby na jego ewentualną obecność w tym filmie.
Jeżeli chodzi o Impothepa to był on dość ciekawą postacią. Dobrze rozpisany, ze świetnym backgroundem, pokazany od dwóch stron, tej złej jak i dobre (w końcu darzył kogoś uczuciem, więc chyba wiedział co to emocje wyższe). Jeżeli już chodzi o jego brak, to mi o tyle nie brakowało samego Imopthepa, co tej przysłowiowej MUMI, która to nadawała kolorytu i scalała wszystko ze sobą. Wszakże ona była kluczowym elementem układanki. Nawet gdyby zrezygnowali z głównego antagonisty dwóch pierwszych odsłon, to mogliby w zamian wziąć na makietę kogoś innego ściśle powiązanego z mitologią egipską. Kultywowanie historii zachowane, a co najważniejsze mogliby ciągnąć pewne wątki.
Dobrze powiedziane. Ja się cieszyłem, że przenieśli akcję do Chin i że Cesarza Hana będzie grać Jet Li. Wielką porażką tego filmu jest natomiast zupełne zmarnowanie potencjału. Np. przez większość filmu czekałem na samego Jeta Li, a w większości scen jest jedynie jego komputerowa podobizna, czasem przemieniająca się w trójgłowego smoka (trójgłowy smok w Chinach? =/ ) oraz w bliżej nieokreślone stworzenie. A jak już się pojawia i walczy, to choreograf nagle zapomnina co ma robić, a reżyser postanowia zasnąć przy montażu. A poza tym sama postać Cesarza Hana jest płaska jak deska do prasowania, jednobarwna, nudna. Imhotep wypada przy nim jak postać wzięta z jakiejś tragedii greckiej.