Wielowymiarowy, ciekawie zrobiony. Na poczaku oczywiście współczułam gorąco Evie- z takim dzieckiem, cierpliwości szybko zaczyna brakować. Jego zachowanie napędza jej- błędne koło. Ale w miarę upływu filmu coraz bardziej szkoda było mi tego chłopca, który bez wątpienia potrzebował pomocy. Jak dla mnie nikt nie rodzi się jako wcielenie takiego zła.
To prawda. Film jest mocny i przejmujący. Zresztą wystarczy spojrzeć na żywe dyskusje na forum, żeby się przekonać, że na wielu bardzo różnych widzach zrobił duże wrażenie. Mam tylko jedną uwagę - "Musimy..." jest trochę przestylizowany. Tak dużo w nim symboliki, klamer stylistycznych i nawiązań do scen wcześniejszych, że przestajemy oglądać historię nieszczęśliwej rodziny, a zaczynamy oglądać artysyczne popisy erudyty. Całość tych zabiegów niestety stawia cudzysłów nad historią - tak wiele razy reżyser mruga do nas okiem, że stajemy się świadomi jego obecności (a więc tego że oglądamy fikcję) . Moim zdaniem, w filmie, który miał wstrząsnąć to błąd.
A mnie szczerze mówiąc trochę rozczarował. Był przewidywalny, od początku wiedziało się, że chłopiec zabił kogoś w szkole. Jedyną zaskakującą rzeczą był fakt,że zabił tez ojca i siostrę. Cóż, liczyłam na o wiele więcej, szczególnie po przeczytaniu tylu schlebiających ocen.
Dlatego nigdy nie czytam opinii przed wyjściem na film ;) Jeśli nastroje są zbyt podniosłe to i pieją na cześć reżysera hymny dziękczynne, to można się spodziewać rozczarowania. A jeśli widać hejt za hejtem to można stwierdzić, że nie ma po co iść i przegapić całkiem ciekawy film...
W kwestii filmów ufaj tylko sobie ;)
Ja nie żałuję wyprawy na ten film. Bardzo dobry.
Ale na czego więcej liczyłaś? Chyba krwi było aż nadto. Czy film zawsze musi czymś zaskakiwać? A może lepiej, żeby był przewidywalny, ale wbijał w fotel i dawał do myślenia?