PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=485802}

Musimy porozmawiać o Kevinie

We Need to Talk About Kevin
2011
7,4 102 tys. ocen
7,4 10 1 102114
7,8 52 krytyków
Musimy porozmawiać o Kevinie
powrót do forum filmu Musimy porozmawiać o Kevinie

Film jest beznadziejny. Szukałem tutaj ambitnego kina, a znalazłem coś udającego, że jest ambitne. Bo temu właśnie mają służyć porozciągane sceny. O ile u Lyncha to się sprawdza, to tutaj okropnie wynudzało film.

Sam nie wiem od czego zacząć. Opis filmu wskazuje, że mamy do czynienia z inteligentnym nastolatkiem. Nic z tych rzeczy. Inteligencje można wyczytać z mowy ciała, a u aktora w tym filmie za grosz jej nie mogłem dostrzec. To chyba wina aktora, niestety pod tym względem się nie spisał. Poza tym sam dobór jego do tej roli wydaje mi się być nieudany, ponieważ Miller ma okropnie dziecięce rysy twarzy. Rozumiem, że często psychopaci są niepozorni, ale tutaj jest to zdecydowanie przerysowane.

Już co do filmu. Przez półtorej godziny czekałem aż się zacznie. Masa kompletnie niepotrzebnych scen. Od samego początku widać, że główny bohater to psychopata, dodając do tego wplątane w początek filmu sceny z więzienia, nie trzeba być Sherlockiem, żeby zgadnąć, że dojdzie do jakiejś masakry.

Sceny obrazu i muzyki są tandetne. Muzyka pasująca ale najwyżej do komediodramatu. Film ogląda się bardzo ciężko, z każdą minutą bardziej chce się przerwać oglądanie.

Aktorstwo słabe, jak i obsada, nie spodziewałem się tutaj cudów.

Wielkim nonsensem jest fakt, że rodzice (a przynajmniej matka) dobrze widzą, że jest coś kompletnie nie tak z dzieckiem, a mimo to dopuszczają do takiej sytuacji. Spowodował stratę oka u siostry i nawet się tym nie przejął ? Po takim czymś już powinien zostać umieszczony w jakimś specjalnym zakładzie.

Właściwie nie wiem, co film miał mi przekazać. Że rodzice powinni się bardziej przejmować dziećmi ? Że zabijanie jest złe ? Że trzeba w porę reagować ? Takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień, więc do kogo jest to adresowane ?

W każdym razie, cokolwiek film miał mi przekazać zostało zabite przez formę. Przez 1/4 filmu widzę biedną mamusię myjącą dom z pomidorów. Wielce mnie to ciekawiło...I po co mi scena z więzienia na początku filmu. Żebym wiedział jakie jest zakończenie ? Po co mi sceny sprzed narodzenia i wczesnego dzieciństwa ?

Wiem po co. Żeby film można było uznać za pełnometrażowy. Cała ważniejsza treść filmu zamyka się w ostatnich 25 minutach. Wtedy by to pasowało na filmik na youtube przeciwko przemocy. A na tym nie można zarobić.

Nie poelcam nikomu, nawet ludziom zbierającym informacje o masowych mordercach psychopatach. Film kompletnie o niczym. A myślałem, że będzie to coś psychologicznie-ambitnego. Wielka szkoda.

Czego nie rozumiem, to tej średniej 7,8 i na fw i na imdb. Jeśli ktoś mógłby mi wyjaśnić, byłbym wdzięczny.

ocenił(a) film na 7
pablo12000

skoro nawet nie wiesz po co pokazywano sceny sprzed narodzin syna albo z jego wczesnego dzieciństwa - nie mamy nawet o czym dyskutować.

pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
toperzniet

Tak sobie usprawiedliwiaj brak argumentów. Sceny sprzed narodzin syna ? Mogę wywnioskować, że sceny sprzed narodzin syna miały pokazać odbiorcy, że mamusia nie ma gdzieś synka i przejmuje się ciążą jak każda matka. Możemy się dowiedzieć, że dziecko nie jest niechciane, i że rodzice będą starali się go kochać. I mogę założyć, ze jest to pokazane po to, ażeby film mógł skreślić mit o psychopatach, którzy pochodzą z patologicznych rodzin lub są niechcianymi dziećmi.

Tylko powiedz mi, po co mi serwują w filmie sceny, które mają wykreślić jakiś czynnik z listy odpowiedzialności za psychozę chłopaka ? Film powinien naprowadzać na powód, a nie pokazywać, że nie ma powodu (być może tak było w rzeczywistości). Film ma snuć domysły. Film ma mnie ostrzec czego unikać, bo jeśli film nie przekłada się w żaden sposób na rzeczywistość, to według mnie jest nic nie warty. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
pablo12000

tu nie chodziło o psychozę. twoja przydługa analiza ma się nijak do filmu. argumenty i dyskusje (także moje) są w innych postach. tutaj nie chce mi się tłumaczyć po raz 20-ty tego samego.

nie zrozumiałeś wymowy scen, symboliki, zastosowanej chronologii ani nawet postaci. nawet się nie trudziłeś zbytnio aby to zrobić. z góry uznałeś, że reżyser wypełnił film w 3/4 scenami "zapychaczami". a to nieprawda! scenariusz jest jak najbardziej sensowny i gdybyś "wczytał" się ciut głębiej (olewając totalnie wątek masakry) może byś coś z tego filmu wyniósł.

dla przykładu, nawet głupie szorowanie domu można BARDZO prosto zinterpretować. nie będę Ci jednak w tym pomagał. widocznie nie jest to film dla Ciebie. trudno, zdarza się. nie ma filmów dla każdego.

ocenił(a) film na 4
toperzniet

Wiesz, idąc tym tokiem rozumowania można interpretować każdą scenę, ale i w każdym filmie.

Być może masz rację, nie zrozumiałem symboliki, która mówisz, że w filmie była. I tutaj leży właśnie problem. Gdy film ma zamiar przekazywać coś symbolicznie, to musi się w filmie pojawić coś, co zachęci odbiorcę do głębszego wczytywania się w film. Mulholland Drive to przykład filmu, w którym jest zawarta głęboka symbolika. Tylko w tym przypadku, nie muszę się zmuszać do szukania jej, a sam chcę to zrobić. Film powinien powierzchownie zachęcać do wczytania się w głębszy sens. Tutaj tego nie znalazłem.

Co do sceny szorowania domu to za symbolikę możemy wziąć: chęć zniszczenia przeszłości, chęć wyrzucenia myśli o tym zdarzeniu, walczenie z bólem i stratą...można wiele wymieniać. To nie jest tak, że nie potrafię interpretować. To jest tak, że ten film w żaden sposób mnie do tego nie motywuje.

ocenił(a) film na 7
pablo12000

no widzisz. a dla mnie mulholand drive to przereklamowany bełkot. który oczywiście symbolikę ma, ale nie wiadomo po co.

czyli - co człowiek to opinia. nie ma więc sensu dyskutować, bo ja Cię do swoich racji nie przekonam, a Ty do swoich.

ocenił(a) film na 4
toperzniet

Według mnie, to jest bardziej przereklamowane, zwłaszcza patrząc na to, że ma wyższą ocenę od filmu Lyncha.

Ale racja. Jeśli uważasz że Mulholland Drive to przereklamowany bełkot, to nie ma co drążyć tego tematu bo mamy zbyt odmienne gusty.

pablo12000

Nie bardzo rozumiem co wspólnego ma sposób przedstawiania świata w filmach przez D. Lyncha a historia opowiedziana w "Musimy porozmawiać o Kevinie?
Jedyne, bardzo luźne, skojarzenie, jakie przychodzi mi na myśl, to Blue Velvet - kwiatki, białe płotki, śliczne domki i ucięte ucho w trawie.
Ogólnie nie kumam, po co porównuje się rzeczy nieporównywalne?

ocenił(a) film na 4
rrrRuda

Chodzi o to, że pewna osoba wcześniej opisała film "Musimy porozmawiać o Kevinie" jako sztukę, grę kolorów i muzyki (IMO- beznadziejnej) oraz wydłużane sceny. Zwłaszcza wydłużane sceny bez słów kojarzą mi się z twórczością Lyncha. Oczywiście, faktem jest, że u Lyncha one spełniają swoje zadania i dodają klimatu, a w komentowanym filmie tylko wydłużają seans. A więc chodziło tylko o mały związek w formie.

I oczywiście przyznaje rację- jeżeli chodzi o treść i ogólny sposób przedstawienia problemu - film ten w żadnym stopniu nie jest podobny do filmów Lyncha. Gdyby był, to raczej bym go ocenił dużo wyżej.


ocenił(a) film na 6
toperzniet

bozeee; "dla przykładu, nawet głupie szorowanie domu można BARDZO prosto zinterpretować. nie będę Ci jednak w tym pomagał. widocznie nie jest to film dla Ciebie." gratuluje:):):)::):):)

ocenił(a) film na 8
toperzniet

szkoda, że tutaj nie można lubić wypowiedzi.

ocenił(a) film na 10
pablo12000

nie zrozumiałeś :) Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
Margaret_ka

W takim razie chciałbym, abyś mi wyjaśniła. Po to właśnie pisałem tego przydługiego posta, aby wywołać dyskusję :)

ocenił(a) film na 10
pablo12000

aktorstwo słabe ?!
Tilda Swinton była dla ciebie słaba ?!?!?! -.-

ocenił(a) film na 4
Robertul

Według mnie była bardzo przeciętna. Właściwie przez cały czas miała ten sam grymas na twarzy, chociaż trzeba jej przyznać, że potrafi odegrać sztuczny uśmiech, co jest plusem bo film tego wymaga.

pablo12000

Częściowo się z Tobą zgadzam - film mógłby być krótszy i trochę bardziej "tajemniczy" - bo tak naprawdę od początku wiemy, że Kevin zrobił coś strasznego i tylko czekamy na to, co zrobił. Ale dla mnie ciekawy jest wątek o relacji matka - syn. Czy to wina matki, że Kevin wyrósł na takiego człowieka? Czy gdyby traktowała go inaczej (tak jak chociażby jego siostrę) to czy uchroniłoby go to przed zostaniej psychopatą i zabójcą? Czy on miał w sobie to "zło" od początku. Wydaje mi się, że reżyser pozostawia sprawę otwartą.

ocenił(a) film na 7
stippy

myślę, że to był najważniejszy aspekt całego filmu. nie chodziło o samą masakrę, a o pokazanie procesu jak do niej doszło, co poszło nie tak w tej rodzinie, jakie są przyczyny i jakie skutki. chodziło o emocje, o uczucia, etc. reżyser bawił się widzem i drażnił go ciężkimi do przetrawienia scenami. robił to celowo. bo podobnie jak haneke wie, że kino powinno wciągać widza w grę, a nie tylko stawiać go gdzieś z boku żeby przyglądał się opowiadanej historii.

ocenił(a) film na 4
stippy

Według mnie to było tak, że synek zraził się matce we wczesnym dzieciństwie, a ona potem traktowała go z nienależytym dystansem, co MOGŁO (podkreślam słowo: mogło) mieć wpływ na jego późniejsze zachowania.

ocenił(a) film na 4
pablo12000

Wydaje mi się, że nie wyraziłem się jasno. Zraził się matce we wczesnym dzieciństwie- mam tutaj na myśli, że sporo płakał i zdawał się nie lubić matki od samego początku, a późniejsze zachowanie matki potęgowało to "zło".

ocenił(a) film na 3
pablo12000

powiem najprościej, jak mogę: prawie dwugodzinne lanie wody. tak można podsumować to pseudo ambitne kino.
na plakacie hasła typu:
"Odważny i prowokujący" - niczego takiego tu nie znalazłem
"Film, którego długo nie zapomnisz" - no na pewno nie zapomnę, na pewno
"Trzyma w napięciu do ostatniej sekundy" - jedyne napięcie w tym filmie, to cięciwy na łuku
starałem się wychwycić jakieś większe plusy, ale niestety brak takowych, no może poza aktorstwem panny Swinton

ocenił(a) film na 4
kryslav

Podpisuje się pod tym.

Reklama filmu nijak się ma do rzeczywistości, przez co czuję się oszukany. Przy dobrych filmach nie trzeba manipulować odbiorcą reklamą nie mającą nic wspólnego z filmem.

ocenił(a) film na 10
pablo12000

Niech stracę. ODPOWIEM!
Co do kwestii obsady - to już kwestia gustu. Ja jestem zachwycona Tobie nie musiało się podobać.

W tym filmie nie chodziło o żadną masakrę i wielkie buuum! w finałowej scenie. Tutaj od razu na początku wiesz/domyślasz się co się stało po to, abyś skupił się na przyczynach. Film jest odpowiedzia na pytanie: dlaczego?

Muzyka - zapewne chodzi Ci o tę do bólu wesołą. Wywoływała ona (przynajmniej u mnie) poczucie niepokoju. Muzyka jak z komedii, tak okropnie radosna z tragedią w tle. "Udaje", że wszystko jest w porządku, już wszystko wróciło do normalności. A przy tym wyraz twarzy Tildy... Mistrzostwo.

Obraz - wszechobecna czerwień. Najbardziej podobała mi się scena, kiedy Tilda wchodzi do domu i ma na twarzy czerwoną pręgę - jakby Kainowe piętno. Scena, keidy ma brudne od farby ręce - motyw mycia rąk?

Matka wie, że z dzieckiem jest coś nie tak - dlatego zabiera je do lekarza, który mówi, że wszytko w porządku. Ojciec jest zakochany w synku. Zobacz, jak się nim zajmuje, kołysze go na rękach, tuli, gra z nim w gry, kupuej mu wspaniałe prezenty. Co do straty oka siostry - możemy się tylko domyślać. Po scenie w które Tilda wlewa środek do zlewu jest ciecie. Nie wiemy co było dalej. Nikt nie wie. Intuicyjnie typujemy Kevina. Jego ojciec jednak uważa, że matka ma obsesje, że to był po prostu nieszczęśliwy wypadek spowodowany jej nieuwagą, a ona obwinia Kevina o wszystko co najgorsze bo go nie kocha, nie chciała go i się go tylko czepia.

W filmie nie ma żadnego moralizowania. Wniski wyciągaj dowolne.
Sceny sprzed narodzin Kevina są po to, aby lepiej zrozumieć film. Tilda to podróżniczka, wolna kobieta. I rodzi dziecko. Z jaką niechęcią patrzy na swój brzuch w lustrze. W szatni, kiedy inne kobiety głaszczą swoje brzuchy idealnie widać ten kontrast. Przypomnij sobie scenę kiedy ona siedzi w łóku szpitalnym, zmęczona porodem, nawet nie chce Kevina wziąć na ręce, nawet na niego nie patrzy. Jest zmęczona jego ciągłym płaczem ,nie ma do niego cierpliwości, irytuje ją zabawa z nim, ale się stara. Chce przynajmniej udwawać, że go kocha. "Ty się do mnie przyzwyczaiłaś" - Kevin wie, że mama kłamie.

ocenił(a) film na 4
Margaret_ka

Muzyka- tak, ta wesołość klimatu mnie głównie irytowała.

Co do kolorystyki, do według mnie byłoby lepiej, gdyby czerwień przejawiała się w całym obrazie, a nie w scenach z czerwonymi przedmiotami czy cieczami. Według mnie bardziej do podświadomości weszłaby czerwień, gdyby była przekazana tak jak u Kubricka w filmie "Oczy Szeroko Zamknięte" (tyle, że tam czerwień symbolizowała co innego).

Mówisz, że film jest odpowiedzią na pytanie "dlaczego to zrobił ?" czy "dlaczego był taki, jaki był".

No i właśnie tutaj widzę bezsens. Film szuka tej odpowiedzi w relacjach rodzinnych, w tym, czy dziecko było chciane, czy niechciane. W tym, czy dziecko było kochane, czy nie. Jak się okazuje, przynajmniej połowicznie było kochane. I co mnie razi - przecież wiele ludzi wychowuje się w patologicznych rodzinach, w wielu rodzinach nie ma miłości, są miliony dzieci wychowywanych przez domy pomocy społecznej. Tam również nie ma miłości rodzicielskiej, a mimo to, ludzie nie wyrastają na psychopatów, i właśnie dlatego szukanie odpowiedzi na zło Kevina w relacjach rodzinnych uważam z góry za przegrane.

Jedyną odpowiedzią wydaje się być oryginalny kod genetyczny, w którym zło mogło być jedynie spotęgowane przez matkę, ale byłoby tam również gdyby matka była najlepsza mamusią pod słońcem. Każdy człowiek jest inny, a więc prawdopodobieństwo, że historia jest prawdziwa jest takie samo, jak to, że mój syn będzie seryjnym mordercą. Bardzo niskie, mimo, że nadal jest.

Dlatego właśnie cały sens powstania filmu wydaje mi się lekko śmieszny.

Kevin nie jest jedynym niekochanym dzieckiem pod słońcem.

Oczywiście, można też uważać(to jeśli ktoś odrzuca fabułę i totalnie przyjmuje symbolikę, jak osoba wyżej), że reżyser tylko posłużył się psychopatą, do przekazania widzom, że dobre relacje w rodzinie są bardzo ważne, że nie można lekceważyć dziecka itp. Uważam tą teorię powstania filmu za prawdopodobną, co czyni ten film amerykańskim moralizatorem. Podkreślam, że uważam to za prawdopodobne, a nie prawdziwe.

Najgorsze w filmie jest to, że Twój post bardziej zmusza do myślenia o filmie, niż sam film.

ocenił(a) film na 8
Margaret_ka

O, mama, która nie kocha a się stara - na pewno wolę taką interpretację od Freuda ;) Chociaż we wszystkim jest ziarnko prawdy... Film nie stawia tez - to na pewno jest w nim dobre. Można zwalić na matkę, można zwalić na ojca, na społeczeństwo, na kulturę, na geny... można nawet powiedzieć, że istny Szatan wstąpił w tego chłopca (jeśli ktoś wierzy w takie rzeczy), w końcu można "zwalić" na Freuda i nie wiem, co tam jeszcze nowego ludzie wymyślili ;) Ja mówię, że po prostu niektórzy z nas mają mrok w sercu i niewiele jest w stanie to zmienić. Jak u Williama Blake'a "Some are born to sweet delight, Some are born to endless night" :>

ocenił(a) film na 6
pablo12000

Podobnie jak kolega, jestem w opozycji:-) Ludzie, dlaczego aż tak bardzo lubicie bawić się w nadinterpretację? Matka go nie kochała? Fakt, widać było u niej depresję poporodową, ale starała się jak mogła, żeby spełnić się w nowej roli. Natomiast dzieciak wydzierał się na nią już od kołyski. Kiedy dorastał, było coraz gorzej, nie ważne co robiła i jak dużo uwagi mu poświęcała. Z filmu wynika, że urodził się zły, psychopatyczny, a takie rozwiązanie jest zwyczajnie płytkie i nieciekawe. Nie rozumiem czym się tutaj aż tak podniecać. Ot, kolejny filmik o psychopacie jakich wiele. Ile jeszcze? Druga sprawa, nawet jeśli byłoby tak jak piszecie, to jak wytłumaczycie fakt, że cała masa dzieciaków na świecie nie zaznała zarówno matczynej jak i ojcowskiej miłości i jakoś nie mamy przez to armii psycholi spacerującej po naszym pięknym globie? Realizmu w tym filmie nie ma za grosz, niestety...

5/10

ocenił(a) film na 6
klikk12

Również nie rozumiem skąd te zachwyty, gdyż film niczym nie zaskakuje. Ot, kolejna produkcja o dziecku z problemami, które psuje krew rodzinie i otoczeniu. Zaryzykowałbym stwierdzenia, że to bardzo przeciętne kino, a w żadnym wypadku ambitne. Postępowanie rodziców mimo, że nie jest wzorowe, to widać, że się starają. Natomiast brak reakcji z ich strony na to, co robi Kevin zastanawia, a już nie podjęcie stosownych kroków, gdy dziewczynka traci oko to jakiś absurd.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że całość jest strasznie przewidywalna. Nietrudno skojarzyć migawki z pierwszych minut filmu z postacią chłopaca, w końcu to wokół niego kręci się cała historia. Gdyby nie było zaburzonej chronologii, to pewnie do ostatnich minut nie zdawałbym sobie sprawy co się stanie i w napięciu chłonąłbym każdą minutę filmu. Punkt więcej, za ścieżkę dźwiękową, której przyjemnie się słuchało. 6/10

ocenił(a) film na 8
pablo12000

Pablo12000 a wiesz w ogólce co to jest psychopatia? Bo piszesz, że Kevin jest psychopatą. A ja nie widze w jego zachowaniu cech typowych dla tej choroby. Depresja poporodowa dobre sobie trwa do roku i napewno nie trwa tak długo u matki ,że jej dziecko jest nastolatkiem. Nie jest ważne, że on zabił to jest w sumie scena marginalna według mnie. Sam fakt dlaczego to zrobił? Może bardziej zrozumieją ten film matki, które nie kochają swoich dzieci co jest wogóle nie do wyobrażenia bo jak matka nie może kochać swojego potomstwa? Przecież to tabu. A jednak może, może je wręcz ninawidzić. I o to chodzi krytyką piszącym o tym filmie, że zapada w pamieć. Demaksuje niewygodną prawde. I szczerze współczuję Evie i wszystkim kobietą, które mają taki problem. Bo ciągle walczą z poczuciem winny. Po za tym film jest tak skonsturowany, że każdy może interpetować go na swój sposób.

ocenił(a) film na 4
Undo

OK, być może mylę jakieś pojęcia, co nie zmienia faktu, że wiesz dobrze o jaką osobę mi chodzi. Psychopata czy psychol, jak będzie mnie interesować dosłowne znaczenie tych słów to sobie poczytam. Nie można szukać zła człowieka u jego rodziców. Każdy ma własną osobowość, i powtórzę się, ale na świecie są miliony dzieci, które mają gorsze warunki wychowania.

ocenił(a) film na 8
pablo12000

trzeba wziąć poprawkę na to , że osobowość człowieka kształtuje się podczas jego życia , więc wychowanie rodziców ma na to istotny wpływ. Poza tym , Kevin być może był taki właśnie dlatego , że nie żył w patologicznej rodzinie , a w rodzinie pozornie idealnej , co doprowadzało go do szału , bo nie czuł z nimi żadnej więzi emocjonalnej. I nie nazywajmy go również człowiekiem pozbawionym empatii , ponieważ w ostatniej scenie jednoczy się z matką , poza tym fakt , że jej nie zabił również daje do myślenia , prawda ?

ocenił(a) film na 8
pablo12000

I niektórzy z tych patologicznych rodzin również wyrastają na psychopatów. :) Tu po prostu chodzi o charakter, niektóre dzieci od początku są 'trudne'. Nie nawiązują kontaktu z matką, nie reagują na nią, a brak interakcji między rodzicem a dzieckiem prowadzi do zniechęcenia, a nawet do braku miłości. Być może interwencja psychologa lub nawet psychiatry naprawiłaby stosunki między nimi i uniknięto by tragedii?

ocenił(a) film na 8
pablo12000

Większość przeintelektualizowanych filmów o patologiach w rodzinie ma wysokie średnie. Widzom może się wydawać, że oglądając taki film przeżyli coś niezwykłego, że ich wzruszenie ma jakiś głębszy sens, że oto oswoili swoją wewnętrzną przestrzeń tabu. Autorom scenariusza, reżyserom najłatwiej jest jechać na skrajnych emocjach, a im więcej dziwnych uwikłań, tym bardziej film wydaje się być ambitny. Dużo trudniej zrobić pogodny, ale niebanalny film o prawdziwych ludziach, a nie karykaturach. Jeśli komuś brakuje dramatów w prawdziwym życiu albo też pomysłów na ich konceptualizację i potrzebuje do tego jakichś wzorców kulturowych, to niech sobie to ogląda, w przeciwnym razie mamy do czynienia z masochizmem trzeciej klasy, który każde ludziom szukać negatywnych wzruszeń nie prowadzących do żadnego katarsis.

ocenił(a) film na 4
pablo12000

"Opis filmu wskazuje, że mamy do czynienia z inteligentnym nastolatkiem. Nic z tych rzeczy. Inteligencje można wyczytać z mowy ciała, a u aktora w tym filmie za grosz jej nie mogłem dostrzec. To chyba wina aktora, niestety pod tym względem się nie spisał."
Dokładnie, też spodziewałem się jakiejś zabójczej inteligencji ze strony Kevina i mi jej zabrakło. Nie wgłębiałem się w mowę ciała, bo nawet to, co mówił, zupełnie nie wskazywało na żadną wyższą inteligencję. Lecz to już nie jest wina aktora, lecz tego, kto pisał jego kwestie. Mało było momentów, w których twórcy filmu chcieli unaocznić nam nieprzeciętną inteligencję Kevina, a te, które były, to totalne niewypały. Spodziewam się, że za miażdżąco inteligentną miała uchodzić ta wypowiedź Kevina w restauracji, kierowana do mamy - Kevin "demaskuje" ją, prześwietla swoim psychologicznym rentgenem i w ogóle. Niestety, brzmi jak gadanie przeciętnego zbuntowanego nastolatka spod znaku "F*CK THE SYSTEM!". Tak samo z tą gadką w telewizorze.
Jeśli chodzi o aktora Ezrę Millera, to odniosłem wrażenie, że trochę za bardzo się wysilał, aby uwypuklić swój "mrok" - i wyszedł taki lekko infantylny, nastolatkowaty "mhrok". Rzuca się w oczy pewna niedojrzałość, zarówno stworzonego przez scenarzystę bohatera filmu, jak i nawet grającego go chłopaka. Za to te młodsze wersje Kevina są, jak dla mnie, świetne. Nie zmienia to faktu, iż uważam, że również Ezra wykonał kawał dobrej roboty, bo talent wyraźnie widać.

"Poza tym sam dobór jego do tej roli wydaje mi się być nieudany, ponieważ Miller ma okropnie dziecięce rysy twarzy. Rozumiem, że często psychopaci są niepozorni, ale tutaj jest to zdecydowanie przerysowane."
Właściwie nie chodzi o same dziecięce rysy twarzy - ogólnie, jak mówiłem, daje się zauważyć taka pewna niedojrzałość, czego się nie spodziewałem, bo po opisach filmu byłem przygotowany raczej na chłodnego, wyważonego w słowach i zachowaniu psychopatę. Zobaczyłem nastolatka gadającego o tym, że wszystko jest do dupy i bez sensu.

Aczkolwiek co do ogólnej oceny filmu zupełnie się nie zgadzam. Film jest jak najbardziej zajmujący, a główny bohater we wszystkich wersjach intryguje. Napisałeś:

"Tylko powiedz mi, po co mi serwują w filmie sceny, które mają wykreślić jakiś czynnik z listy odpowiedzialności za psychozę chłopaka ? Film powinien naprowadzać na powód, a nie pokazywać, że nie ma powodu (być może tak było w rzeczywistości). Film ma snuć domysły. Film ma mnie ostrzec czego unikać, bo jeśli film nie przekłada się w żaden sposób na rzeczywistość, to według mnie jest nic nie warty."

I tu się nasze światopoglądy mocno rozjeżdżają. Otóż nie wszystkie kwestie poruszane przez filmowców są tak proste, byśmy mogli dostać jednoznaczną wskazówkę. No wybacz, ale jednoznaczność bardzo często oznacza banał i infantylizm. Świat jest skomplikowany, a umysł psychopaty, jak sądzę, jest jednym z bardziej skomplikowanych zagadnień na świecie. Gdyby ktoś chciał w dniu dzisiejszym nakręcić film, w którym będzie próbował dać jednoznaczną odpowiedź na pytanie, skąd się bierze psychopatia, np. "z niedoboru magnezu i z hiszpańskich ogórków", to nie uniknąłby dziecinnego upraszczania tematu. Moralizatorstwo jest dobre w bajkach dla dzieci, w dobranockach, a nie w poważnych filmach dotykających trudnych tematów. Bardziej cenię film, który ukazuje wielowymiarowość i poziom skomplikowania zjawiska, niż film, z którego się dowiem prostej prawdy typu "pij mleko będziesz wielki". Zresztą, ogólnie nie wiem, skąd pomysł, że sztuka musi czegoś uczyć. Nie musi - są rozmaite formy i konwencje. Co powiesz o "Władcy Pierścieni"? Sztuka, również film, ma w jakiś sposób zachwycać i intrygować, przykuwać uwagę. Może też skłaniać do zastanowienia, do refleksji, nie dając żadnej odpowiedzi - i takim filmem jest właśnie według mnie "Musimy porozmawiać o Kevinie".

ocenił(a) film na 4
witamtutaj

Cieszę się, że się zgadzamy w pierwszych kwestiach.

Nigdzie nie napisałem, że lubię jednoznaczność. Uwielbiam wybrane filmy Lyncha, Aronofskiego czy Kubricka, które są skomplikowane. Ten film po prostu nie przedstawił ani jednej poprawnej możliwości powstania tej psychozy. Owszem, dał do myślenia o tym, jednak nadal wszystko zamyka się, jak wspomniałeś, w skomplikowanej głowie nastolatka. Nawet jeśli bycie niekochanym przez matkę wpłynęło tak mocno na niego, to faktem jest, że inne dzieci radzą sobie z takim problemem w bardziej cywilizowany sposób, a tylko jego oryginalny kod genetyczny sprawił, że chłopak zrobił kolegom ze szkoły masakrę. I zgadzam się, że film jest sztuką, że ma intrygować, przykuwać uwagę. Dobrze mówisz. Problem w tym, że nie zauważyłem tych rzeczy w tym filmie. Myślę, że film przykułby uwagę, gdyby nastolatek był faktycznie taki, jak go narysowały reklamy.

I zgadzam się, że moralizatorstwo jest w filmach denne. A osoby nadinterpretujące rzekomą symbolikę w filmie, właśnie wysuwają moralizatorskie wnioski typu "Trzeba kochać dzieci".

Nie mówię, że sztuka musi uczyć. Być może zbyt mocno oprałem o to swoją opinię, ale tak nie uważam. Ten film nie daje żadnej odpowiedzi, co oznacza, że forma przedstawienia powinna być dobra. A tutaj muzyka oraz sposób przedstawienia osoby Kevina bardzo mi się nie spodobały, i myślę, że to spowodowało tak niską ocenę.

A więc podsumowując: nie zauważyłem w tym filmie czegoś, co by zasługiwało na miano sztuki. Film skomplikowanie pokazuje problem, nie dając odpowiedzi. Tylko o ile w innych filmach to skomplikowanie podwyższa ocenę, tutaj w niczym moim zdaniem nie pomogło. Bo co z tego, że mogę szukać odpowiedzi (dlaczego gość pozabijał kolegów) w skomplikowanej treści, skoro film nie sprawił, że ta odpowiedź mnie interesuje ? Film mnie nie zaintrygował.

ocenił(a) film na 4
pablo12000

"Opis filmu wskazuje, że mamy do czynienia z inteligentnym nastolatkiem. Nic z tych rzeczy. Inteligencje można wyczytać z mowy ciała, a u aktora w tym filmie za grosz jej nie mogłem dostrzec. To chyba wina aktora, niestety pod tym względem się nie spisał."
Dokładnie, też spodziewałem się jakiejś zabójczej inteligencji ze strony Kevina i mi jej zabrakło. Nie wgłębiałem się w mowę ciała, bo nawet to, co mówił, zupełnie nie wskazywało na żadną wyższą inteligencję. Lecz to już nie jest wina aktora, lecz tego, kto pisał jego kwestie. Mało było momentów, w których twórcy filmu chcieli unaocznić nam nieprzeciętną inteligencję Kevina, a te, które były, to totalne niewypały. Spodziewam się, że za miażdżąco inteligentną miała uchodzić ta wypowiedź Kevina w restauracji, kierowana do mamy - Kevin "demaskuje" ją, prześwietla swoim psychologicznym rentgenem i w ogóle. Niestety, brzmi jak gadanie przeciętnego zbuntowanego nastolatka spod znaku "F*CK THE SYSTEM!". Tak samo z tą gadką w telewizorze.
Jeśli chodzi o aktora Ezrę Millera, to odniosłem wrażenie, że trochę za bardzo się wysilał, aby uwypuklić swój "mrok" - i wyszedł taki lekko infantylny, nastolatkowaty "mhrok". Rzuca się w oczy pewna niedojrzałość, zarówno stworzonego przez scenarzystę bohatera filmu, jak i nawet grającego go chłopaka. Za to te młodsze wersje Kevina są, jak dla mnie, świetne. Nie zmienia to faktu, iż uważam, że również Ezra wykonał kawał dobrej roboty, bo talent wyraźnie widać.

"Poza tym sam dobór jego do tej roli wydaje mi się być nieudany, ponieważ Miller ma okropnie dziecięce rysy twarzy. Rozumiem, że często psychopaci są niepozorni, ale tutaj jest to zdecydowanie przerysowane."
Właściwie nie chodzi o same dziecięce rysy twarzy - ogólnie, jak mówiłem, daje się zauważyć taka pewna niedojrzałość, czego się nie spodziewałem, bo po opisach filmu byłem przygotowany raczej na chłodnego, wyważonego w słowach i zachowaniu psychopatę. Zobaczyłem nastolatka gadającego o tym, że wszystko jest do dupy i bez sensu.

Aczkolwiek co do ogólnej oceny filmu zupełnie się nie zgadzam. Film jest jak najbardziej zajmujący, a główny bohater we wszystkich wersjach intryguje. Napisałeś:

"Tylko powiedz mi, po co mi serwują w filmie sceny, które mają wykreślić jakiś czynnik z listy odpowiedzialności za psychozę chłopaka ? Film powinien naprowadzać na powód, a nie pokazywać, że nie ma powodu (być może tak było w rzeczywistości). Film ma snuć domysły. Film ma mnie ostrzec czego unikać, bo jeśli film nie przekłada się w żaden sposób na rzeczywistość, to według mnie jest nic nie warty."

I tu się nasze światopoglądy mocno rozjeżdżają. Otóż nie wszystkie kwestie poruszane przez filmowców są tak proste, byśmy mogli dostać jednoznaczną wskazówkę. No wybacz, ale jednoznaczność bardzo często oznacza banał i infantylizm. Świat jest skomplikowany, a umysł psychopaty, jak sądzę, jest jednym z bardziej skomplikowanych zagadnień na świecie. Gdyby ktoś chciał w dniu dzisiejszym nakręcić film, w którym będzie próbował dać jednoznaczną odpowiedź na pytanie, skąd się bierze psychopatia, np. "z niedoboru magnezu i z hiszpańskich ogórków", to nie uniknąłby dziecinnego upraszczania tematu. Moralizatorstwo jest dobre w bajkach dla dzieci, w dobranockach, a nie w poważnych filmach dotykających trudnych tematów. Bardziej cenię film, który ukazuje wielowymiarowość i poziom skomplikowania zjawiska, niż film, z którego się dowiem prostej prawdy typu "pij mleko będziesz wielki". Zresztą, ogólnie nie wiem, skąd pomysł, że sztuka musi czegoś uczyć. Nie musi - są rozmaite formy i konwencje. Co powiesz o "Władcy Pierścieni"? Sztuka, również film, ma w jakiś sposób zachwycać i intrygować, przykuwać uwagę. Może też skłaniać do zastanowienia, do refleksji, nie dając żadnej odpowiedzi - i takim filmem jest właśnie według mnie "Musimy porozmawiać o Kevinie".

ocenił(a) film na 8
witamtutaj

Również uważam, że dziecięce wersje Kevina były bardziej przekonujące. Ogólnie film ten jest dla mnie ambitną, choć nie do końca udaną, próbą przedstawienia tematu w sposób najbardziej uczciwy. Za to należą się brawa. Nie ma tu żadnej tezy, którą próbuje się nam udowodnić, i, jak wspomniałeś, nie ma taniego moralizatorstwa.

pablo12000

Jeśli dla Ciebie film "Źródło" to kino ambitne,to nie ma o czym gadać...

ocenił(a) film na 4
Lilith_999

Jeśli dla Ciebie ten film jest bardziej ambitny, niż "Źródło", to faktycznie nie mamy o czym gadać.

pablo12000

"Źródło" to Paulo Coelho wśród filmów.Tyle w temacie.

ocenił(a) film na 8
Lilith_999

Pięknie to nazwałaś :D

ocenił(a) film na 4
iacob

Prędzej ten film zasługuje na takie miano. Ale nie przekonam was, że forma też jest ważna w filmie, bo osoby takie jak wy, twierdzą, że "Źródło" to przerost formy nad treścią. Yntelektualiści zawsze będą twierdzić, że jeśli coś ma patosową formę, to znaczy że jest złe, i będą podawać za przykład Bergmana.

ocenił(a) film na 8
pablo12000

Mi się tam forma nie podobała ;) Wiesz, wszystko jest względne.

ocenił(a) film na 7
pablo12000

Jakich Ty "ambicji" szukasz w kinie? Spróbuj może poczytać książki, filmy nie są od tego, żeby były ambitne, tylko żeby dostarczały rozrywki. Ten moim zdaniem był dobrze zrealizowany, w sumie nie ma się do czego przyczepić. Może nie jest to film, do którego bym wracał i który na zawsze zapamiętam, ale nie żałuję wydanych pieniędzy.

ocenił(a) film na 4
jasiu15

Film powinien być sztuką, a nie tylko rozrywką.

ocenił(a) film na 7
pablo12000

Ale nie używajmy w odniesieniu do filmów słów typu "ambitny" czy "z przesłaniem", bo to sranie w banie... PRZEDE WSZYSTKIM rozrywką, a na drugim miejscu sztuką. Co nie znaczy, że musi być "artystyczny". To tak jak sztuką jest zrobić dobry chleb - a czy ktoś się nim zachwyca jak dziełem sztuki? Na tej samej zasadzie sztuką jest zrobić dobry film.

ocenił(a) film na 4
jasiu15

Zgadzam się, że słowa "ambitny" czy "z przesłaniem" są nieodpowiednie dla filmów, używam ich, aby więcej osób mogło zrozumieć, co mam na myśli.

Gdyby było tak jak mówisz, że na pierwszym miejscu rozrywka, a na drugim sztuka, to w rankingu filmów wygrywałyby filmy akcji- to kwestia tego, czego szukasz w kinie. Ja szukam sztuki, ty szukasz rozrywki, i ja nie mam nic przeciwko, natomiast w filmie "Musimy porozmawiać o Kevinie" nie znalazłem ani sztuki, ani rozrywki.

ocenił(a) film na 4
jasiu15

Stary, potwornie bredzisz. Dlaczego film ma być tylko rozrywką i nie możemy od niego oczekiwać przesłania? Bo Ty tak wymyśliłeś i Tobie się tak podoba? Książki też dzielą się na rozrywkowe i ambitne - tak jest z każdą inną dziedziną sztuki, również z filmem. Rozumiem, że Ty nie wymagasz od filmu ambicji i głębszego przekazu, ale musisz zdać sobie sprawę, że jest to jedynie Twoja osobista preferencja. Podczas gdy Ty usiłujesz nam wmówić, że to jakaś ogólnie przyjęta zasada i nie mamy prawa doszukiwać się przesłania w filmie. Jeśli film jest tylko rozrywką i nie skłania do żadnej refleksji, to rzeczywiście jest porównywalny do jedzenia - zjesz, wysrasz i zapominasz. Ale jest mnóstwo filmów na wyższym poziomie, które coś w widzu zostawiają i trudno nie cenić ich wyżej od "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną".

ocenił(a) film na 7
witamtutaj

Nie mam nic przeciwko przesłaniu w filmie (choć "ambicji" w kinie nie uznaję i nie widzę, poza zabawieniem widza), jeśli to przesłanie jest nienachalne i niebanalne. Natomiast nie jest ono dla mnie jakimś wyznacznikiem tego, czy film jest dobry czy nie. Czyli jest dla mnie zbędne, ale mi nie przeszkadza. A film jest sztuką, nawet nagorszy chłam. Bo robi coś z niczego.

ocenił(a) film na 9
pablo12000

Prosta rada zajmij sie mniej ambitnym kinem :jakies trasformersy bądz kreskówki!!!

ocenił(a) film na 4
michalek_kl

Jesteś żałosny. Każdy będzie bronił swoich ulubionych filmów, jednak nie trzeba przez to obrażać każdego, który się z tym nie zgadza. BTW, nawet nigdy nie oglądałem transformersów, bo nie interesuje mnie takie kino. A Ty, kolego, znajdź lepsze argumenty niż rzekomy brak kompetencji w mojej ocenie filmów.