SPOILER!!!
Czy mógłby ktoś wyjaśnić o co chodziło w początkowej scenie z pomidorami i czemu miała służyć? Zupełnie tego nie zrozumiałam i już na samym początku zniechęciłam się do filmu. Wszechobecna czerwień w całym filmie miała pewnie zwiastować tragedię (dżem na kanapkach kilkukrotnie, napis w szkole, oczywiście farba na domu i jej zmywanie).
Najlepiej pewnie przeczytać książkę (nie czytałam :), ale sądzę, że chodziło o pokazanie, jak wyglądało życie Evy, jaka była Eva przed urodzeniem dziecka.
Ok dzięki. Hmmm czyli, że mogła się 'bawić' i być beztroska? A może to było jakieś jej wyobrażenie, sen?
kiedyś potrafiła się cieszyć po prostu, umiała wykorzystać swoje życie i nie była społecznie odrzucona. Była zwykłą dziewczyną, taką jak inne.
Witam, ja, choć nie czytałam książki (i uważam, że nie ma to żadnego znaczenia przy interpretacji filmu, bo to dwa !różne! dzieła), odczytywałam tę otwierającą scenę jeszcze inaczej, niż przedmówcy. Uważam, że w "kąpieli" w pomidorach nie było radości, czy beztroski. Było dużo chęci zapomnienia i jakiegoś niezrozumiałego ciężaru, który we mnie budził lęk. Wielokrotnie w filmie w reminescencjach wracała ta scena, jak również głos Franklina, proszącego Evę przez telefon, aby wróciła. W moim odczuciu, po masakrze, jakiej dokonał Kevin, jego matka nie wytrzymała i uciekła (w tę pomidorową bitwę właśnie), porzucając męża i córkę. I to tego właśnie ci nie mogli jej wybaczyć. Zresztą - cała symbolika czerwieni, dla mnie, ma wielowarstwowe znaczenie - nie tylko nadchodzącej zbrodni, ale również chociażby zła, które przynosi rozkosz (bo mimo wszystko, taplanie się w pomidorach sprawia jej ogromną przyjemność). Zła, które tkwiło w Evie (symboliczne imię?). Pozdrawiam.
Mylisz się. Jeśli film jest na podstawie powieści to MA ona ogromne znaczenie przy jego interpretacji. Niektórych wątków w filmach nie sposób zrozumieć w pełni bez przeczytania książki, bo w filmie są jedynie zarysowane, ale nie wyjaśnione do końca. Podobnie jak przeróżne "smaczki", szczegóły, które zrozumieją jedynie ci, którzy znają książkę. Nie można rozdzielać jednego od drugiego a już na pewno nie można interpretować sceny niezgodnie z tym, jakie znaczenie miała w książce. Chyba, że reżyser specjalnie zmienił jej wydźwięk w stosunku do książki - ale taki zabieg jest od razu widoczny.
Poza tym, w twojej interpretacji, nawet, jeśli już oderwać film od książki, i tak nie ma wiele logiki. Eva nie uciekła po masakrze - przez cały film dokładnie jest ukazane, że w ramach "pokuty" została w tym mieście, narażając się na nienawiść mieszkańców. A pisanie, że porzuciła męża i córkę, czego ci nie mogą jej wybaczyć jest równie nonsensowne - głównie dlatego, że Kevin zabił ich przed masakrą.
Jeżeli film ma być dokładnym przeniesieniem treści książki (co już jest nieco niemożliwe z założenia, książka i film operują bowiem innymi rodzajami znaków i symboli), to jaka tu rola TWÓRCZA reżysera, scenarzysty? Mogą tylko ubierać w obrazy wizję pisarza?
Moim zdaniem mają pełną swobodę twórczą - historia opisana w książce to jedno, w filmie to drugie - mogą być zbliżone, niemal tożsame, ale gdzie jest powiedziane, że takowe być muszą?
Z filmu nie wynika, jakoby rodzina Evy została zamordowana, skądinąd niefajnie, że mi to powiedziałeś, bo właśnie dziś wypożyczyłam książkę ;-)
Tak, czy siak - to, co napisałam - moim zdaniem - w kontekście filmu ma sens, nawet jeśli stoi w sprzeczności z treścią powieści Shrivera. Pewien brak dopowiedzeń - w porównaniu do książki - o którym piszesz to nie wada, a sposób konstruowania opowieści filmowej w zamyśle tego reżysera. Odbiór filmu nie polega przecież na tym, aby w książce (jeśli taka istnieje) doszukiwać się wyjaśnień, a na tym (chyba), żeby próbować interpretować smaczki, stworzone w wizji twórców obrazu.
Ekhem, z filmu nie wynika, że zostali zamordowani? Ty w ogóle oglądałaś ten film? Bo chyba nie umknęła ci scena, w której Eva, wracając ze szkoły gdzie przed chwilą aresztowano Kevina, wchodzi do ogrodu i widzi MARTWE ciała męża i córki z wbitymi w nie strzałami? Umknęło ci, że we wszystkich scenach po masakrze mąż i córka już się nie pojawiają? Że Kevin zabił ich, żeby zadać jej jak najwięcej cierpienia?
A po drugie, jeśli przenosi się książkę na ekran, jej SENS musi być taki sam. Reżyser ma wiele możliwości i sposobów na przedstawienie historii ale nie może zmieniać jej znaczenia. Sceny z pomidorami rozgrywają się przed narodzeniem Kevina i pokazują, że Eva była szczęśliwa zanim się urodził. Nie mogą rozgrywać się później, bo film wyraźnie mówi, że Eva w ramach pokuty została w miasteczku.
"A po drugie, jeśli przenosi się książkę na ekran, jej SENS musi być taki sam."
Nie wiem, gdzie tak uczą, ale najwyraźniej w tym samym miejscu zapominają nadmienić, na czym polega dyskusja i że jej ton, im bardziej napastliwy, tym bardziej przekształca ją w słowną utarczkę.
Film oglądałam dość dawno, moja pomyłka być może co do kwestii ciał. Nie mam zamiaru własnych poglądów forsować, jako ogólnie panującej filozofii kina, ale zgodnie z prawem, chyba, że coś się ostatnio zmieniło, mam prawo je posiadać.
I w żadne "musi", jeśli idzie o sztukę nie wierzę.
Nie trzeba tego uczyć bo to oczywiste. W innym wypadku nie nazywa się filmu tytułem książki. I nie wiem skąd ci się wziął u mnie napastliwy ton. Być może jesteś na tyle przemądrzała że ktoś, kto się z tobą nie zgadza od razu jest w twoich oczach napastliwy. (Tak, teraz jestem).
Jestem mądra, a nie przemądrzała. Bardzo wielu mężczyznom trudno to zrozumieć.
Podobnie, jak taką formę dialogu między tekstami, jaką jest ogólnie pojęte nawiązanie (wyrażające się choćby pastiszem, remake'm, trawestacją, czy ekranizacją). Nie jestem w żadnej mierze specjalistką od spraw kina, ale doprawdy pewne sprawy pozostają oczywiste. Tożsamość tytułu oznacza KONIECZNOŚĆ? Toż to najdziwniejsza teoria tygodnia.
Już pierwsze dwa zdania skutecznie skreślają możliwość prowadzenia dyskusji. Gratulacje.
Kobieto, kłócisz się na temat filmu, którego nawet nie pamiętasz. Piszesz, że jesteś mądra i wielu mężczyznom trudno to zrozumieć... jak dla mnie, jesteś moim nowym numerem 1 na tym forum <3
Ale kurczę, jakiej pokuty? To jest coś czego ja nie rozumiem. Czy to była jej wina, że miała syna psychopatę? Przecież nawet próbowała o tym powiedzieć mężowi, który nigdy jej nie słuchał, nie wierzył w ani jedno jej słowo a na koniec wysłał ją do lekarza. Fakt, może mogła być bardziej stanowcza, nie wiem... zabrać go do jakiegoś lekarza. Mogłaby, gdyby nie fakt, że on ją po prostu przerażał, ona się go potwornie bała już od najmłodszych lat. Ale sceny z nim jako niemowlakiem w wózku, kiedy darł się w niebogłosy non stop, to też moim zdaniem przesada - psychopata czy nie, takie małe dziecko jeszcze nic nie rozumie. Nie wydaje mi się, żeby tacy ludzie swoje psychopatyczne cechy ujawniali już od niemowlęcia...
No bez przesady, z kilkoma dzieciaczkami miałam w życiu do czynienia i uwierz, że żadno z nich nie darło się aż tak. Nie tak głośno i nie tak często. Nie oszukujmy się - sceny były urywane, ale dało się zauważyć, że on naprawdę darł się NON STOP. Ona w pewnym momencie stanęła tuż obok młota pneumatycznego, żeby zagłuszyć jego krzyk choć na chwilę... Za to jak tatuś wracał do domu, to jakoś nic mu już nie było :)
Bo tatuś umiał go uspokoić. Nie było w tym złośliwości Kevina, po prostu Eva nie umiała się nim zająć, ponieważ w ogóle go nie chciała. Wszystko robiła na siłę, nawet jej uśmiechy do niego były sztuczne.
No dobra, inaczej to widzimy najwyraźniej. Na mój gust, to on był dla niej złośliwy od samego początku. Przecież ona CHCIAŁA tego dziecka - w scenie łóżkowej Franklin pyta ją, czy się zabezpieczyła, ona na to, że nie i wtedy pada pytanie: jesteś pewna, że tego chcesz? Zatem chciała. A jeśli chciała tego dziecka, to po co miałaby je potem obwiniać, że zrujnowało jej życie? Kojarzę scenę, jak siedzi naprzeciw łóżeczka Kevina i mówi do niego: kiedyś mamusia była szczęśliwa a potem ty się urodziłeś. Wydaje mi się, że to było rozgoryczenie. Świadomie zrezygnowała ze swojego życia zawodowego na rzecz rodziny, ale myślała, że dziecko da jej wiecej szczęścia, a zamiast tego doprowadzało ją szału, nie dawało jej chwili wytchnienia. Eva chodziła z podkrążonymi oczami. Dla mnie było to oczywiste, że z nim jest coś nie tak, żadne dziecko nie jest aż tak nieznośne. No a w późniejszych latach jego zachowanie już całkiem nie pozostawiało wątpliwosci. Nie pasowało mi tylko, jak to możliwe, że tak małe dziecko już robi na złość. Albo moze to przypadek, może mały zwyczajnie na poziomie emocjonalnym nie lubił jej.. i już..?
Nie chciała dziecka. W scenie seksu powiedziała tylko, że się nie zabezpieczyła, a nie, że chce dziecka. Widać to po całym jego dzieciństwie i jeszcze wcześniej - kiedy inne przyszłe matki rozmawiają, ona jest wyalienowana, po porodzie siedzi jak w szoku, nie umie się nim zajmować, no i sama powiedziała mu, że go nie chce. Niemowlak nawet nie potrafiłby robić komuś celowo na złość.
Hmm.. no powiem Ci, że ta scena faktycznie mi umknęła, aż sobie pusciłam te fragmenty i rzeczywiście była tam jakaś nieobecna. Oczywiście że niemowlak nie potrafiłby robić celowo na złość, dlatego mnie to zastanawiało, bo jej frustracja wyglądała mi na zmęczenie po prostu.
Hmm, może ona faktycznie go nie chciała i tak jak mówisz, dlatego się nim nie zajmowała. I może stąd te jego cechy psychopatyczne: dzieci wyczuwają stany emocjonalne swoich matek, a jeśli on czuł, że ona go nie chce, nie dostał tej miłości, to porobiło mu to jakieś rysy. Dlatego był dla niej złoświly później i dlatego robił wszystko, żeby cierpiała.
W każdym razie film jest ciężki - nie wiem nawet jak go ocenić.
moim zdaniem bohaterka wspomina przeszłość (świadomie lub we śnie) podczas gdy ktoś obrzuca jej dom czerwoną farbą.
jak dla mnie bardzo konkretna alegoria.
nie do końca to umiem krótko opisać, ale jak dla mnie cały film w dużej mierze jest oparty na takich zestawieniach.
Scena z pomidorami wiąże się z tym, co chciała robić Eva, a z czego musiała zrezygnować po urodzeniu Kevina. Festiwal, w którym ludzie obrzucają się pomidorami nazywa się Tomatina i odbywa się w Hiszpanii. Eva lubiła podróżować, dawało jej to poczucie swobody. Jej chęć do zwiedzania i odkrywania nowych miejsc jest pokazana jeszcze w kilku scenach, np. gdy ma jechać (czy może bardziej chce) do Ekwadoru na dwa miesiące oraz gdy dekoruje swój pokój oblepiając go mapami (pokój odzwierciedla jej wnętrze, sama to zasugerowała). Eva musiała niejednokrotnie poświęcać się, aby móc zapewnić jak najlepsze warunki dla swojego syna (przeprowadziła się z Nowego Jorku, który kochała) i sądzę, że jej niechęć i oziębłość w stosunku do niego miała bezpośrednio swoje podłoże właśnie w tym- Kevin zniszczył jej marzenia, plany i możliwości na rozwój w kierunku, który chciała (jest to dobitnie pokazane w scenie, gdy niszczy jej świeżo udekorowany pokój).
Dziękuję za odp., nie miałam pojęcia, że coś takiego (festiwal) odbywa się i jest realne, tak jak pisałam zupełnie tej sceny nie zrozumiałam. Reszta, co do podróży i wyrzeczeń dla syna oczywiście się zgadza i jest potwierdzeniem początku. Ale myślę, że wybór tej sceny z pomidorami nie był przypadkowy, była w niej czerwień, która później konsekwentnie pojawiała się w każdej możliwej scenie. (równie dobrze mogłaby to być naga kąpiel w morzu albo skok ze spadochronu i to też pokazałoby wolność Evy ;) Pozdrawiam.