PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=485802}

Musimy porozmawiać o Kevinie

We Need to Talk About Kevin
2011
7,4 102 tys. ocen
7,4 10 1 102114
7,8 52 krytyków
Musimy porozmawiać o Kevinie
powrót do forum filmu Musimy porozmawiać o Kevinie

Kilka godzin temu wyszłam z kina. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego filmu, ale nie zgadzam się z żadną chyba z zamieszczonych tu opinii...
Dla mnie to film o tym, co może się zdarzyć, gdy w najwcześniejszym okresie życia nie powstaną silne więzi emocjonalne między matką a dzieckiem. I o tym, że dziecka trzeba chcieć i być na nie przygotowanym. Straszny banał, ale jednak... I o tym, że instynkt macierzyński to nie jest coś, co włącza się na wiadoość: jestem w ciąży.
Dla mnie ani Kevin nie jest Damianem z "Omenu" czy aspołecznym psychopatą, ani Eva nie jest zimną, pozawioną uczuć suką. To historia trudnego macierzyństwa zakończonego klęską i pozbawionego wsparcia.
Są w tym filmie sceny nieprawdopodobnie dramatyczne, choć łatwo je przegapić. Taka na przykład, jak Eva prowadząc wózek z dzieckim staje obok robotnika z młotem pneumatycznym. I wydaje się, że przez chwilę czuje ulgę - nareszcie coś, co zagłuszyło nieustający płacz dziecka. ( o tym, że Kevin płakał prawie cały pierwszy rok życia, mówi u lekarza, który bada słuch dziecka.) Eva sama jest wykończona tym, że nic nie czuje do syna z wyjątkiem zmęczenia jego płaczem.Nie wiem, może dziecko też czuje ten chłód i dlatego jest tak nieznośne. A poza tym - Eva jest sama. Pamiętacie ten moment, kiedy prosi męża, by nie brał syna na ręce, bo dopiero przd chwilą zdołałą go uśpić? Franklin bierze jednak dziecko i krzyk zaczyna się od nowa.
Ten film nie wskazuje winnych. Jest na pewno nieco przerysowanym obrazem braku pozytywnych emocji i bliskości, które kształtują psychikę od najwcześniejszych lat. Eva, jako dojrzała kobieta, opanowywała własne emocje uciekając przed nimi, wycofując się z relacji z synem. On, dziecko przecież, uciekał z kolei w dostępne i zrozumiałe dla niego zachowania, które miały na niego zwrócić uwagę. Bo przecież jesli złość matki koncentruje się na dziecku, to znaczy, że ona je dostrzega. I tak osiągał cel...
Tak odebrałam ten film. I przed chwilą przeczytałam wywiad z Tildą Swinton w "Przekroju", mam wrażenie, że ona też szła tym tropem. "Panuje przekonanie, że w chwili gdy na świat przychodzi nowy człowiek, automatycznie pojawia się wobec niego instynkt macierzyński. Trudno przyznać, że nie zawsze tak jest." - powiedziała m.in. I rzeczywiście tak jest.
Wstrząsający film, podobni książka jest jeszcze lepsza. Ale to chyba nie jest ani film, ani książka, dla ludzi, dla których sama myśl, że można nie kochac swojego dziecka, jest nie do zaakceptowania. Oni spłycą problem, oskarżą matkę i tyle. Wniosków innych pewnie nie wyciągną.
Świetny, trudny, mądry, potrzebny film.

użytkownik usunięty
agnieszka_mo_ka

masz rację wina nie leży po jednej stronie. dla mnie ten film (i książka) jest między innymi o tym, że nie da się wskazać konkretnych przyczyn strzelanin w szkołach (ich fala zaczęła się w USA gdzieś tak w połowie lat 90tych). nie musi się to stać przez prześladowanie, zaniedbanie rodziców, gry komputerowe (phi) czy dostęp do broni. to po prostu jest i tyle. zbieg okoliczności, czy może nawet kaprys. i także o tym, że, jak ludzi korci zło, w tym sensie, że "lubią" słyszeć że dzieje się coś złego. bezpiecznie siedzą w fotelach przed telewizorami i wytykają palcami tych wariatów w ekranie. Kevin dał im rozrywki (ukłon w sali gimnastycznej może być kierowany do niewidzialnej publiczności, do widzów), dał im kozła ofiarnego - jego matkę.
ale ostatnia scena miażdży, ten uścisk, pierwszy pełen miłości czyn Evy w stosunku do syna. jakby dopiero po tej tragedii, kiedy zostało jej wszystko odebrane, i pozostał jej tylko Kevin, uświadomiła sobie "ta obca osoba to przecież jest...mój własny syn". Zastanawia mnie czy Kevin się zmienił, czy po prostu dalej zamierzał prowadzić tę swoją gierkę. wolę jednak myśleć pozytywnie...

ocenił(a) film na 10

Nie wiem, nie mogę się jakoś zgodzić z tym, że strzelaniny w szkołach to tylko zbieg okoliczności czy kaprys. Jednak nie, Strasznie poważna to dyskusja, chyba nie do ogarnięcia na takim forum, ale niech tam, spróbujmy...Zawsze za strzelaniną w szkole albo jakąkolwiek inną taką tragedią stoją - według mnie - zaburzenia w relacjach międzyludzkich. To to, o czym pisałam w swoim pierwszym poście: jeśli mały człowiek nie nauczy się na poziomie instynktownym, nie intelektualnym, odczuwać bliskości z inną osobą, będzie mu trudno nawiązać takie kontakty później, kiedy i tak z racji wejścia w bardziej urozmaicone środowiska będzie zmuszony do kontaktów z bardzo różnymi ludźmi. To po pierwsze.
Po drugie, mówisz, "nie musi się to stać przez prześladowanie, zaniedbanie rodziców, gry komputerowe (phi) czy dostęp do broni. to po prostu jest i tyle" No tak, to jest, ale moim zdaniem to wszystko, co wymieniłaś, tylko podaje jak na tacy przyczyny patologicznych zachowań. Gry komputerowe to dla Ciebie "phi"???? Dzieci, które masowo zabijają ludziki na ekranie zaczynają pojmować śmierć jako coś wirtualnego i odwracalnego. Ale to chyba niewiele ma wspólnego z Kevinem...
Mnie tylko z lekka przeraża interpretacja tego filmu przez osoby, które w Kevinie widzą uosobienie szatana, w jego matce pozbawioną uczuć wredną babę, a film jest dla nich horrorem albo thrillerem. Bo to dopiero chyba zaczyna być niebezpieczne...
Na marginesie... Byłam na tym filmie w warszawskim kameralnym kinie. Jedną z osób na widowni była młoda, pewnie okołotrzydziestoletnia kobieta, z mniej więcej 3-4-letnim synem..... Cały czas miałam nadzieję, że ocknie się i wyjdzie. Ale nie. Obejrzeli film do końca oboje. Dzeicko pytało: Mamo, dlaczego on do nich strzela? Nie wiem, synku.
I co wy na to?

ocenił(a) film na 7
agnieszka_mo_ka

To, co napisałaś na końcu zrobiło na mnie wrażenie.. Co ja na to? Szok. I...kto wpuścił małe dziecko na taki film?..

ocenił(a) film na 6
marzena_haladyn

Muszę włączyć się do dyskusji, bo film mną poruszył, ale niestety negatywnie. Zacznijmy może od tego, że porównywanie naszego Kevina do Damiana z ,,Omenu" wcale nie jest głupotą widzów. Głupota leży po stronie twórców filmu, którzy postać - ucieleśnienie zła wszelkiego od samych narodzin, niczym dziecko szatana (takie było też moje skojarzenie) wrzucili do dramatu. Czy ten film nam tłumaczy skąd się bierze taki człowiek? Ja czekałem na tą odpowiedź cały film i jej nie uzyskałem. Nie uważam, że piękny dom, spokój i ciepło rodzinne (które przecież było) są gwarantem tego, że człowiek nie wyrośnie na zwyrodnialca, ale tutaj to jest przedstawione na zasadzie jest zły od początku, odkąd tylko możemy uznać jego poczynania za świadome, on nienawidzi, co się nie zmienia do tych 18 lat. To jest kompletnie nielogiczne, jeżeli mamy traktować ten film poważnie, a nie horror z jakąś klątwą rzuconą na matkę w trakcie ciąży czy inną głupotą. Jedynym wytłumaczeniem jakie znajduje dla takiej złej do szpiku kości postaci to jakiś defekt zdrowotny (np. guz mózgu jak u seryjnego mordercy Karola Kota). Jednak pamiętajmy, że wizyta u lekarza nam to obala, więc film sam się pogrąża. Uważam, że ludzie są z natury źli, ale nie wierzę w to, że są źli od tak po prostu i w 100%, nie przejawiając żadnych pozytywnych cech, szczególnie przy sprzyjających warunkach, braku patologii w rodzinie. Żadna bowiem nie jest idealna, ale zarówno ojciec jak i matka potrafili okazywać miłość, tego nie da się zaprzeczyć. Przykład? Młodsza córka, która była całkiem normalnym dzieckiem. Powiecie mi, że matka była przygotowana bardziej na młodsze dziecko? Bzdura, mamy scenę w której ojciec ma pretensje, że nic wcześniej nie powiedziała, są więc nie bardziej przygotowani, matka może być wręcz mocno zaniepokojona, zważając na to kim jest jej kilkuletni syn. Całość jest po prostu nielogiczna, zaś wpływ na ocenę 4,5 ma po pierwsze ciekawie przedstawiony ból i uciemiężenie matki, który się odczuwa na własnej skórze. Ponadto takie aspekty jak gra aktorska, zdjęcia też były na dobrym poziomie. Jeżeli chcecie zobaczyć coś o wiele ciekawszego i na pewno REALISTYCZNEGO o takiej tematyce to polecam mało znany, estoński film ,,Nasza klasa". Parę poziomów jakości wyżej od tej dużej produkcji, która naprawdę nie jest niczym nadzwyczajnym, dobrym, mam wątpliwości czy średnim. Ja czuję się oszukany przez nierealną historię w sytuacji i temacie, w której realizm jest bardzo ważny, bo co jakiś czas słyszymy o takich masakrach, to jest życie i konkretne powody, nie postać z uwarunkowaniami z ,,kosmosu". Chętnie przydałaby się opinia jakiegoś psychologa, najlepiej z konkretnymi badaniami dot. tego tematu. Ja w to co zobaczyłem nie wierzę, koniec.

ocenił(a) film na 7
Tomek_filmweb

Hmm na pewno zgadzam się z tą opinią że nikt nie rodzi się zły i to dziecko rzeczywiście zachowywało się dziwnie. Bodajże lekarz powiedział, że jest lekko opóźnione więc być może tu trzeba doszukać się zaniedbania czy dalszego niezrozumienia matki, w jakiejś formie odrzucenia czy niechęci. Może lekko przerysowali tę postać. Bądź co bądź film daje do myślenia a taki uważam za godny obejrzenia:)

ocenił(a) film na 10
Tomek_filmweb

Oglądałam "Naszą klasę", film jest rewelacyjny. I tak tam, jak i w przypadku Kevina, przyczyną agresji są zaburzenia w relacjach. Zapewne oboje pozostaniemy przy swoim, bo ja się jednak będę upierać przy tym, że to brak emocjonalnej więzi między matką a Kevinem jest przyczyną takich zaburzeń. Braku logiki w tym filmie nie widzę zupełnie, dla mnie jest do bólu realistyczny. . Teraz koniec :)

użytkownik usunięty
agnieszka_mo_ka

Piszę jak odebrałam sens filmu. ale co do tego że strzelaniny w szkołach dzieją się bez przyczyny - no dobrze, źle to ujęłam. miałam na myśli głównie to, że media i ludzie doszukują się tylko tych powierzchownych przyczyn, wręcz sztampowych - takich które jest im łatwo przyjąć, które łatwo wskazać. "No tak, to jest, ale moim zdaniem to wszystko, co wymieniłaś, tylko podaje jak na tacy przyczyny patologicznych zachowań" - tak wydaje się na pierwszy rzut oka. Ale to nie źródło konfliktu, lecz najwyżej katalizator takich zdarzeń. wiele ujmijmy to "szkolnych strzelców" miało wszystko pod nosem - zapewnione dobra materialne, dobre oceny, pochodzili z dobrych rodzin, nie podlegali intensywnemu bullyingowi. przyczyny tkwią w psychice i tu masz właśnie rację co do zaburzeń relacji międzyludzkich (źródłem są zaburzenia osobowości, manie prześladowcze, depresja itp.). można więc założyć że człowiek już się rodzi z pewnymi , z braku lepszego słowa, "predyspozycjami" , i najmniejszy błąd, jakakolwiek nierównowaga w otoczeniu, we wczesnym dzieciństwie , a potem w dalszym życiu może je wyzwolić. jakiś impuls, splot wydarzeń, wiesz o co mi chodzi? dlatego nie każdy kto jest np. gnębiony nie urządza masakry w swojej szkole.
gry komputerowe... tak samo. masa ludzi gra w rozmaite strzelanki itp. ale nie skrzywdziliby człowieka, prawda? wydaje mi się, że ludzie już przed sięgnięciem po takie formy rozrywki mają "skrzywiony umysł" (w sensie są zaburzeni) a to stanowi dla nich ujście negatywnej energii. co z koleji im nie wystarcza i postanawiają zabić w realu. "Dzieci, które masowo zabijają ludziki na ekranie zaczynają pojmować śmierć jako coś wirtualnego i odwracalnego" - może właśnie nie? może właśnie te "dzieci" doskonale zdają sobie sprawę z istoty śmierci. I może właśnie w tym tkwi ich problem. chcą się zabawić w pana boga i zobaczyć jak to jest choć przez sekundę trzymać na szali czyjeś życie..dlaczego szesnastolatek nie może być tak samo uświadomiony jak osiemnastolatek, jak ktoś dorosły?
możnaby więcej pisać, bo to naprawde interesujący temat, ale nie mam zamiaru cie przekonywać do swojego zdania ani się o to kłócić. każdy może się mylić.
PS. co do tej matki i chłopczyka, to pewnie myśleli że to kolejna część "kevina samego w domu".:D

ocenił(a) film na 10

ależ absolutnie, kłócić się nie będziemy :) Ta dyskusja sama w sobie jest wartościowa - po to w końcu jest i kino, i teatr, i literatura - jako wynik pytań, które ludzie sobie zadają. I oby zadawali, przecież to byłby dramat, gdyby takie tematy (między innymi) nie prowokowały dyskusji. Faktycznie, mam inne zdanie, przy czym napiszę, o czym nie wspomniałam, że wcale nie uważam, że dzieci są z założenia słodkimi, niewinnymi istotami, które dopiero stają się złe.Wprost przeciwnie, myślę, że dopiero w długotrwałym procesie socjalizacji UCZĄ się, co jest złe. Uczą się, dowiadują - albo nie. I do tego są głównie potrzebne prawidłowe relacje międzyludzkie, żeby takiego małego człowieka socjalizować. Jeśli ich nie ma - nie tworzy się empatia, nie ma współczucia, rozumienia cierpienia... długo by o tym pisać. Ale o kłótni mowy nie ma :)

użytkownik usunięty
agnieszka_mo_ka

To dobsz.:) po prostu zastanawia mnie co inni o tym sądzą. smutne, że inspiracją tej dyskusji jest nie tylko kino, ale i rzeczywistość...
Ta, to o czym piszesz potwierdza teoria Freuda wg której dzieci są z natury złe, a dopiero proces socjalizacji wyzwala u nich empatię. Jeżeli zostanie on z mniejszego czy większego powodu zaniedbany, może dojść do rozwoju psychopatii właśnie. Choć jak mówiłam w grę w chodzą również inne typy osobowości, takie jak schizoidalna, borderline... ale nie będę zanudzać.:)

ocenił(a) film na 10

tia... no i to, co napisałaś, dla odmiany niestety potwierdza moją teorię, że to jest film dla ludzi, którzy mają pojęcie o psychologii. I o rozwojowej dziecka, i o psychopatologii, a choćby o podstawowej teorii Maslowa; i dłuuuuuuugo by wymieniać. Ale to niestety błąd twórców filmu. Po opiniach zamieszczonych tutaj wnioskuję, że ten film jest zbyt hermetyczny. Dowodem na to jest choćby plakat, który w jakimś kraju reklamuje ten film: jest na nim obrazek płodu z różkami....... Szkoda filmu, bo problem i ważny, i chyba wcale nie tak marginalny, jak się wydaje....
Muszę przeczytać książkę, może jest jednak bardziej przystępna?

użytkownik usunięty
agnieszka_mo_ka

może to taka dwuznaczność. "Musimy..." to taki jakby realistyczny horror. nie opowiada o zjawach i demonach, lecz o potworach wyjętych z najciemniejszych zakamarków prawdziwego życia... i jakby zastanowić się głębiej, to takie potwory nie rodzą się tak po prostu znikąd. musi być jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy. osobowość psychotyczna rozwija się u ludzi których rodzice w dzieciństwie byli zimni, odrzucający (w tym przypadku matka, która bądź co bądź nie kochała syna, nie była suką, po prostu na siłę chciała uruchomić swój instynkt macierzński) w wyniku czego dziecko zamyka sie w swoim świecie i nie potrafi okazywać, rozładowywać swojej frustracji, i tłumi ją... kevin okazywał to w formie "ty odrzucasz mnie, ja więc odrzucę ciebie" i z uporem maniaka prowadzi z matką grę, nieustanną walkę...o co? podświadomie pragnie afirmacji, uwagi... uczuć, które postanowił zamknąć szczelnie w piwnicy i polać kwasem;) może wierzę w bajki, ale nie był w 100% zły, nikt nie może.
książka lepiej to wszystko wyjaśnia i ukazuje relacje, ale nie bede zdradzać..^^

agnieszka_mo_ka

Zgadzam się jak najbardziej z opinią Agnieszki i Marzeny. Ja też wcale nie widzę w Kevinie szatana. Widzę bardziej dziecko, które wymagało więcej troski i uczucia niż jego przeciętni rówieśnicy. Jak wspomniała Marzena, lekarz zwrócił uwagę na to, iż Kevin jest lekko opóźniony, wykluczył co prawda autyzm, ale według mnie to jest klucz do jego zachowania. Wiele badań mówi o tym, jak ważne są relacje matki z dzieckiem na samym początku, a także już w ciąży i podczas porodu. Podobno na dalszy rozwój dziecka wpływa np. cesarskie cięcie, które odbywa się na życzenia matki, bez wyraźnych medycznych podstaw. Ludzka psychika i to co na nią wpływa już od momentu poczęcia jest tak ciekawa i złożona, że lekkim nadużyciem jest dla mnie porównanie Kevina z Omenem czy Dzieckiem Rosemary. Uważam, że zachowanie Kevina było jego niemym krzykiem, wołaniem o akceptację matki, o jej miłość, uwagę, robił złe rzeczy, żeby wywołać w niej emocje, jakiekolwiek emocje. I nie uważam też, żeby Eva była okropną matką, po prostu nie umiała kochać, łączyłą narodziny syna z końcem wolności, przykrymi obowiązkami. Nie potrafiła dać Kevinowi tyle ciepła, ile potrzebował. Są sceny, w których wyraźnie widać, jak sili się, żeby go przytulić, jak mówi do niego, że przed jego narodzinami była szczęśliwa. To nie mogło nie odbić się na psychice "trudnego" dziecka. Bo takim właśnie był Kevin, trudnym dzieckiem, wymagającym specjalnej opieki. Nie każdy nadaje się do bycia matką, rodzicem, i to chyba właśnie miało miejsce w przypadku Evy. Nie biła go, nie wyzywała, ale też nie kochała, była jakby bierna i obojętna...