Nie mam pojęcia czym ten film miał być. Traktatem filozoficzno-przyrodniczym? Thrillerem o prastarych gusłach i wierzeniach? Horrorem ekologicznym? Moim zdaniem w żadnym z powyższych film się nie sprawdza. Jest wręcz nieludzko przegadany, akcji prawie nie ma - i w gruncie rzeczy nie jest to zawsze złe, ale filmy z niespiesznym tempem też trzeba robić umiejętnie. Tutaj tempo jest zerowe, z niecierpliwością czekałem na finał, który miał mi zrekompensować kilkadziesiąt minut gadaniny. Tymczasem dostałem kilka sekwencji strobo, nakładające się na siebie ciągi kolorowych obrazków i... tyle. W moim odczuciu coś nie pykło, nie wiem czy to zawinił mikroskopijny budżet (choć zdjęciom nie można nic zarzucić), brak umiejętności ekipy czy zwyczajny pośpiech. Miał być tajemniczy, zagadkowy klimat w otoczeniu surowej przyrody plus nutka mistycyzmu, a wyszedł nieskładny bełkot. Może ktoś się potrafi w to wkręcić i to poczuć, ale ja jestem na nie.