Normalnie bym pewnie tej produkcji nawet nie tknął, ale w ramach ukończenia testu gimnazjalnego, wybraliśmy się dzisiaj na to do kina :P "Definitely, Maybe", mimo, że próbuje odłamać się z typowego kanonu komedii romantycznych, to jednak dalej jak najbardziej nią zostaje. Odróżnia ją tylko to, że mimo wszystko nie jest to głupi film oraz fakt, iż nie nudzi. Fabuła jest prosta, więc nie ma sensu się w nią zagłębiać. Cieszy to, że mimo wszystko nawet wciąga i minimalnie odczuwa się pewnego rodzaju przyjemność oglądając ów obraz. Zirytować może jedynie typowo holiłódzka końcówka, ale to było do przewidzenia. Aktorsko jest nierówno. Rachel Weisz jak zwykle świetna, z Isly Fisher jest naprawdę dobra dupa oraz niezła aktorka, a Abigail Breslin, znana z nominowanej do Oscara roli "Małej miss", jak na 12-letnią dziewczynę, naprawdę pokazała poziom. Niestety Ryan Reynolds ma jedną minę na krzyż, nie wiem jak można wymawiać wszystkie kwestie z tak samo obojętnym wyrazem twarzy! Nawet wręczając pierścionek wygląda jakby czytał wyjątkowo nudną gazetę. Zdjęcia typowe, muzyka to pop (oraz "Come as You Are" Nirvany!). Mimo, że nie jest to produkcja głupia to jednak nikt z niej nic raczej nie wyniesie. Aczkolwiek nadrabia to świeżością. Jeśli ktoś lubi lekkie romantyczne kino to zdecydowanie polecam, innym radzę poczekać na jakiś ciekawszy film. 5+/10