Bo jest jaki jest (z końcówką ala "Portier z hotelu Atlantic" na czele), za to wyróżnia się wykonanie.
Film skutecznie epatuje udręką głównego bohatera dzięki świadomej reżyserii i dobremu aktorstwu.
Inscenizacja niektórych scen jest wręcz wyśmienita (moment delirium!), montaż jak na film niemy powstały poza Niemcami i ZSRR to cud miód.
Literatura wskazuje że Hitchcock zaczął się od Lokatora i trochę racji w tym jest. Brakuje tu jego stałych motywów (bo nie przypominam sobie żeby Hitch był tanim moralistą), dalej od thrillera to chyba nie mogło stać.
Chociaż już tu można dostrzec człowieka niesłusznie oskarżonego, na krótki moment rozpoznać jego poczucie humoru (żeby nie było, nie ma go za wiele), a scena delirium może przywodzić na myśl Vertigo.
W skrócie: dobry film, ale nie historia.