zniesie, bo prawdopodobnie nie każdy posiada wystarczającą wrażliwość i zainteresowanie problematyką związaną z losem Indian północnoamerykańskich. Ale w sumie nawet bez tego zainteresowania pozostaje rozkosz oglądania piękna południowej Dakoty. Daleki jestem od łzawego podejścia do biednych i niewinnych Indian niecnie wykorzystanych przez chciwych i pozbawionych sumienia białych, jakie przemycił choćby Costner w swoim filmie-genialnym zresztą-"Tańczący z wilkami". Ale jednak trudno nie odczuwać pewnego żalu.