Dzień Świstaka w pomysłowym wydaniu. Właśnie to słowo: "pomysłowy" chyba najlepiej ten film definiuje. Sama fabuła do odkrywczych nie należy, ot inwazja obcych na Ziemię. Ale już forma to coś całkiem oryginalnego. Sam motyw utkwienia w czasie i powtarzającego się dnia (choć w tym przypadku akurat nie konkretnie jednego dnia) to niby też nic nowego. Ale to jak się tym motywem zabawiono - czapki z głów.
Nie potrzeba wielu "reaktywacji" głównego bohatera (Tom Cruise w, niestety, niezapadającej w pamięć roli) żeby zauważyć jak bardzo twórcy nawiązują do gier komputerowych, nie raz w zabawny sposób. Gdy bohater obrywa i wraca do początku tejże gry, jest już nauczony doświadczeniem i gdy dochodzi do momentu w którym przegrał, ma szansę spróbować czegoś innego. Wywołuje to niekiedy całkiem ciekawą spiralę wydarzeń. Poza tym, wspomniałem, że film bywa zabawny. I całe szczęście. Gdyby zachowano w tym wszystkim jakąś powagę... nie... to nie miałoby sensu. Tymczasem jest tu cała masa luzu i zabawy.
Fakt, nie brakuje hollywoodzkich schematów, ale nie można mieć wszystkiego. Tom Cruise nie popisuje się grą aktorską, na szczęście ma świetną Emily Blunt u boku. Na dodatek mimo całego tego luzu, trudno narzekać na efekty specjalne (choć niekiedy przesadzone). Wojna na plaży wygląda po prostu dobrze. Sami obcy już tak dobrze nie wyglądają, a raczej są kopią znanych nam pomysłów z wielu innych filmów i niczym się nie wyróżniają. Ale można na to przymknąć oko.
Można, bo film przede wszystkim trzyma w napięciu wartką akcją i potrafi bawić. A i zakończenie do najgorszych nie należy. Aż dziw bierze, że nie nakręcili sequela. Jeszcze.
Moja ocena: 7/10.